Na pewno mam odpowiadaćA jak układają się ich kontakty z kociastymi?
przygarnąć husky ...ale?
W sumie z tego powodu został założony ten wątek, więc pytanie jak najbardziej na miejscu i odpowiedź się należy
Czarnemu koty w ogóle nie leżą, po prostu są i tyle, zero psiego zainteresowania, jedynie kocie miski są ważne, bo jak już koty się najedzą to można resztę wtrząchnąć bez konsekwencji ,
Sonia bardziej interesuje sie nelsonem, zaprasza ho do zabawy wyciąga się przed nim, merda ogonem i zaczepia - on niestety nie odwzajemnia zainteresowania i trzyma ją na dystans , po prostu włącza motorek (takie burczenie bez otwierania pyszczka, wydobywające się z głębi kota - ubaw po pachy ) i ona to respektuje, odsuwa się o krok lub dwa , lub zwiesza łeb i odchodzi w kąt, najtrudniej jest przeżyć czesanie kota, bo on "trochę" wrzeszczy a wtedy Sonia po prostu piszczy i skamle i koniecznie chce zobaczyć co się dzieje, i pcha się do niego żeby go pożałować , najchętniej by go polizała ,
troszeczkę trudniej jest Misi, ona jest maleńka i czuje respekt przed psami,
jeśli psy leżą lub śpią nawet w tym samym pomieszczeniu (czytaj w kuchni ) chodzi i jest ok, przyjdzie na michę, na kolana, śpi na krześle,
jeśli psy wstaną i chodzą wtedy przezornie zmyka na piętro lub na krzesło pod stół, psy w zasadzie się nią nie interesują, ale ona jest bardzo ostrożna,
nigdy nie doszło między nimi do żadnych przejawów agresji,
stosunki są chłodne, ale poprawne
Czarnemu koty w ogóle nie leżą, po prostu są i tyle, zero psiego zainteresowania, jedynie kocie miski są ważne, bo jak już koty się najedzą to można resztę wtrząchnąć bez konsekwencji ,
Sonia bardziej interesuje sie nelsonem, zaprasza ho do zabawy wyciąga się przed nim, merda ogonem i zaczepia - on niestety nie odwzajemnia zainteresowania i trzyma ją na dystans , po prostu włącza motorek (takie burczenie bez otwierania pyszczka, wydobywające się z głębi kota - ubaw po pachy ) i ona to respektuje, odsuwa się o krok lub dwa , lub zwiesza łeb i odchodzi w kąt, najtrudniej jest przeżyć czesanie kota, bo on "trochę" wrzeszczy a wtedy Sonia po prostu piszczy i skamle i koniecznie chce zobaczyć co się dzieje, i pcha się do niego żeby go pożałować , najchętniej by go polizała ,
troszeczkę trudniej jest Misi, ona jest maleńka i czuje respekt przed psami,
jeśli psy leżą lub śpią nawet w tym samym pomieszczeniu (czytaj w kuchni ) chodzi i jest ok, przyjdzie na michę, na kolana, śpi na krześle,
jeśli psy wstaną i chodzą wtedy przezornie zmyka na piętro lub na krzesło pod stół, psy w zasadzie się nią nie interesują, ale ona jest bardzo ostrożna,
nigdy nie doszło między nimi do żadnych przejawów agresji,
stosunki są chłodne, ale poprawne
Jak najbardziej, zwłaszcza, że czyta się ten wątek jak najlepszą powieść sensacyjną Marta, możesz być pewna że lektura kolejnych doniesień z "pola walki" nigdy nam się nie znudzi. Czekamy na ciąg dalszyDaffodil pisze: Życzę dużo dużo zdrówka całej czwórce no i czekamy na dalsze relacje
PS. Fotki - rewelacja
Sonia już czuje się świetnie,
śmiga po polach aż miło popatrzeć ,
zdarza się że znika na parę minut i nie wiemy gdzie jest, ale za chwilę pojawia się jak z pod ziemi , na początku myśleliśmy, że znowu ucieka ale to chyba już nie to, bo wcześniej jak już pobiegła, to wracała za parę godzin, albo jak ją znaleźliśmy, teraz to ona nas znajduje , bo zazwyczaj nie czekamy w miejscu, tylko idziemy dalej,
ma wilczy apetyt , potrafi opędzlować swoją michę i jeszcze zajrzeć do czarnego, zaczęliśmy ją pinować, ale boję się o jej talię ,
może jeszcze trochę i hormony się uspokoją....
W niedzielę przezyłam chwilę grozy bo ta paskuda weszła na lód ,
na stawie były łabędzie, ja ich nie widziałam ale ona musiała je wyczuć, łabędzie odleciały a ona spacerowała po lodzie, na szczęście nic się nie stało i udało mi się ją przywołać...
och atrakcji to ona nam dostarcza co nie miara
śmiga po polach aż miło popatrzeć ,
zdarza się że znika na parę minut i nie wiemy gdzie jest, ale za chwilę pojawia się jak z pod ziemi , na początku myśleliśmy, że znowu ucieka ale to chyba już nie to, bo wcześniej jak już pobiegła, to wracała za parę godzin, albo jak ją znaleźliśmy, teraz to ona nas znajduje , bo zazwyczaj nie czekamy w miejscu, tylko idziemy dalej,
ma wilczy apetyt , potrafi opędzlować swoją michę i jeszcze zajrzeć do czarnego, zaczęliśmy ją pinować, ale boję się o jej talię ,
może jeszcze trochę i hormony się uspokoją....
W niedzielę przezyłam chwilę grozy bo ta paskuda weszła na lód ,
na stawie były łabędzie, ja ich nie widziałam ale ona musiała je wyczuć, łabędzie odleciały a ona spacerowała po lodzie, na szczęście nic się nie stało i udało mi się ją przywołać...
och atrakcji to ona nam dostarcza co nie miara
witam, mam małe pytanie. czy jest szansa, że gdy trafi do domu mały malamut to zaprzyjaźni się z królującą od 5 lat tchórzofretką?
czy takiej szansy nie ma.
i jeszcze jedno, jak pies zareaguje na biegajace po podwórku małe dzieci sąsiadów?
bardzo prosze o odpowiedz
pozdrawiam
czy takiej szansy nie ma.
i jeszcze jedno, jak pies zareaguje na biegajace po podwórku małe dzieci sąsiadów?
bardzo prosze o odpowiedz
pozdrawiam
Każdego psa da się przyzwyczaić. Moja sunia bardzo dobrze dogaduje się z świnka morska Do dzieci też powinien sie przyzwyczaić..tylko może wykazać chęć zabawy i też z nimi pobiegać Ważne jest to żeby psiak dużo czasu przebywał z dziećmi (oczywiście pod nadzorem osób starszych), nie może być tak, że psu przyjście dzieci będzie kojarzyło się z końcem zabawy.
Pilnuj psa żeby nie szczypał dzieci, ale tez żeby ona nie dokuczały psu;]
Pilnuj psa żeby nie szczypał dzieci, ale tez żeby ona nie dokuczały psu;]
Jakoś tak mnie naszło po czytaniu różnych forów i zaczęłam myśleć o ty aby nasze psy przeszkolić a przy okazji nas też ,
na psim forum znalazłam Panią w Olsztynie, która szkoli psy metodami pozytywnymi, podrzuciłam temat mężowi, rzazem z wyjaśnieniami co moglibyśmy zyskać, ale On jakoś tak , spytał czy "Sonia ma uszami klaskać" ,
aż do dzisiaj, bo paru dniach przerwy psy mu znowu uciekły i poszły na wieś ,
(gangreny wiedzą komu uciekać )
i tym sposobem temat szkolenia powrócił ,
już jestem po rozmowie z Panią, jutro nas odwiedzi, przyjedzie zobaczyć psy i porozmawiać,
na razie nie ma mowy żebyśmy uczestniczyli w szkoleniach grupowych, które Ona prowadzi, bo Sonia nie wsiądzie do samochodu ,
ale może i to da się przezwyciężyć ,
chyba się cieszę , mam nadzieję, że pani się podejmie i będzie się nam miło pracowało
owoc granatu, a jak tam twój piesek?
Dawno nic nie pisałaś.
na psim forum znalazłam Panią w Olsztynie, która szkoli psy metodami pozytywnymi, podrzuciłam temat mężowi, rzazem z wyjaśnieniami co moglibyśmy zyskać, ale On jakoś tak , spytał czy "Sonia ma uszami klaskać" ,
aż do dzisiaj, bo paru dniach przerwy psy mu znowu uciekły i poszły na wieś ,
(gangreny wiedzą komu uciekać )
i tym sposobem temat szkolenia powrócił ,
już jestem po rozmowie z Panią, jutro nas odwiedzi, przyjedzie zobaczyć psy i porozmawiać,
na razie nie ma mowy żebyśmy uczestniczyli w szkoleniach grupowych, które Ona prowadzi, bo Sonia nie wsiądzie do samochodu ,
ale może i to da się przezwyciężyć ,
chyba się cieszę , mam nadzieję, że pani się podejmie i będzie się nam miło pracowało
owoc granatu, a jak tam twój piesek?
Dawno nic nie pisałaś.
W poniedziałek pierwszy raz była u nas Pani trenerka,
pierwsze momenty były trudne (dla mnie ) jakoś tak nie mogłam patrzeć jak szarpnięciem przywołuje psa do porządku ,
ale to działa ,
wystarczyło kilka razy, i już z grubsza wiedzą o co chodzi ,
chodzą obydwa na luźnej smyczy ,
Sonia na polach chodzi 15 metrowej lince, Czarny miała chodzić luzem ale jak Pani zobaczyła jak leci do innych psów i nie wraca wołany stwierdziła że Czarny też będzie musiał być na lince, ale takiej cieniutkiej i puszczanej luzem, powiązanej w supełki żeby w razie czegoś można było na nią nadepnąć,
przysmaki idą nam w kilogramach chyba ,
najtrudniej jest nam wyjść z psami oddzielnie, jakoś tak nigdy się nie wyrabiamy , a Pani stwierdzila ze powinny miec taki jeden spacer dziennie .
Przepraszam ale wcielo mi wlasnie polskie litery
pierwsze momenty były trudne (dla mnie ) jakoś tak nie mogłam patrzeć jak szarpnięciem przywołuje psa do porządku ,
ale to działa ,
wystarczyło kilka razy, i już z grubsza wiedzą o co chodzi ,
chodzą obydwa na luźnej smyczy ,
Sonia na polach chodzi 15 metrowej lince, Czarny miała chodzić luzem ale jak Pani zobaczyła jak leci do innych psów i nie wraca wołany stwierdziła że Czarny też będzie musiał być na lince, ale takiej cieniutkiej i puszczanej luzem, powiązanej w supełki żeby w razie czegoś można było na nią nadepnąć,
przysmaki idą nam w kilogramach chyba ,
najtrudniej jest nam wyjść z psami oddzielnie, jakoś tak nigdy się nie wyrabiamy , a Pani stwierdzila ze powinny miec taki jeden spacer dziennie .
Przepraszam ale wcielo mi wlasnie polskie litery
Ponieważ staramy się jak najwięcej ćwiczyć z psami to mój wolny czas na przesiadywanie w internecie już przestał istnieć, a przy tym moja córcia ma jeszcze problemy z kręgosłupem więc trochę było latania po lekarzach, ach szkoda słów...
doszły nam kolejne obowiązki i jakoś musimy się po raz kolejny zorganizować
napiszę Wam tylko, że wczoraj Sonia na tej lince tak pociągnęła męża że aż zrobił ..fikołka"
paskudy wyczaiły nietoperza, ponieważ linka ma 15 m a Sonia była przy nas to zdążyła się rozpędzić i ....zadziałało MC2 ,
doszły nam kolejne obowiązki i jakoś musimy się po raz kolejny zorganizować
napiszę Wam tylko, że wczoraj Sonia na tej lince tak pociągnęła męża że aż zrobił ..fikołka"
paskudy wyczaiły nietoperza, ponieważ linka ma 15 m a Sonia była przy nas to zdążyła się rozpędzić i ....zadziałało MC2 ,
Hej!
Przepraszam że relacje z "pola walki" są rzadkie, ale doba jest za krótka...
Psy mają się dobrze,
uczymy je powoli komend ,
pięknie już robią siad , leżeć i noga , pod warunkiem że mamy "coś" w ręku (skąd one gangreny wiedzą że ręka jest pusta ),
na polach chodzą na linkach, już się nauczyły i nawet się nie plączą mimo tego że nieraz obiegną sie parę razy,
spacery są trochę spokojniejsze, bo psy zawsze są pod kontrolą, nawet jak coś pojawia się na horyzoncie,
przed domem mimo że jeszcze nie skończone ogrodzenie i pani nie kazała ich puszczać luzem, czasem pozwalamy się im wyszaleć ,pilnując ich oczywiście, zdarza się że przemkną na drogę , ale przywołane karnie wracają , więc różnica jest kolosalna ,
już nie pamiętam kiedy szukaliśmy ich po wsi (tfuu, tfuu, co by nie zapeszyć ),
czasami tylko nasza misia jeszcze chodzi chyłkiem po domu, albo zwiewa jak usłyszy psa idącego po schodach, ale też nie zawsze i nie wiem od czego to zależy , generalnie leżące psy nie robią na niej już wrażenia, potrafi przejść im pod nosem , albo iść do psiej miski napić się wody, gorzej jest niestety kiedy psy są w ruchu, wtedy generalnie lepiej jest się ewakuować w bezpieczne miejsce .
Przepraszam że relacje z "pola walki" są rzadkie, ale doba jest za krótka...
Psy mają się dobrze,
uczymy je powoli komend ,
pięknie już robią siad , leżeć i noga , pod warunkiem że mamy "coś" w ręku (skąd one gangreny wiedzą że ręka jest pusta ),
na polach chodzą na linkach, już się nauczyły i nawet się nie plączą mimo tego że nieraz obiegną sie parę razy,
spacery są trochę spokojniejsze, bo psy zawsze są pod kontrolą, nawet jak coś pojawia się na horyzoncie,
przed domem mimo że jeszcze nie skończone ogrodzenie i pani nie kazała ich puszczać luzem, czasem pozwalamy się im wyszaleć ,pilnując ich oczywiście, zdarza się że przemkną na drogę , ale przywołane karnie wracają , więc różnica jest kolosalna ,
już nie pamiętam kiedy szukaliśmy ich po wsi (tfuu, tfuu, co by nie zapeszyć ),
czasami tylko nasza misia jeszcze chodzi chyłkiem po domu, albo zwiewa jak usłyszy psa idącego po schodach, ale też nie zawsze i nie wiem od czego to zależy , generalnie leżące psy nie robią na niej już wrażenia, potrafi przejść im pod nosem , albo iść do psiej miski napić się wody, gorzej jest niestety kiedy psy są w ruchu, wtedy generalnie lepiej jest się ewakuować w bezpieczne miejsce .
Wiesz, to nie jest tak że pies jest za wszystko szarpany i zmuszany do posłuszeństwa,
w zasadzie były tylko dwie sytuacje kiedy trzeba było szarpnąć zdecydowanie za smycz żeby pies wiedział że to co robi jest złe,
chodzi o naukę chodzenia na luźnej smyczy, jeśli pies ciągnie po prostu trzeba mu pokazać że ma tego nie robić a za chwilę kiedy poluzuje smycz chwali się go i nagradza i, bardzo szybko psy załapały że mają iść na luźnej smyczy, w zasadzie już na drugi dzień nie było problemu ,
drugą sytuacją było chodzenie z Sonią na lince, kiedy my chcemy żeby ona szła a ona akurat zaczęła kopać i ma nas gdzieś, i tu też wystarczyło parę razy i teraz Sonia już się pilnuje na długość linki i kiedy my idziemy ona idzie za nami i oczywiście na każdym kroku jest za to chwalona i nagradzana , także to nie jest tak że pies jest szarpany i zmuszany do czegoś, szkolenie na prawdę polega na nagradzaniu i chwaleniu psa, przy nauce komend absolutnie nikt psa nie szarpie ,
tak mi się napisało o tym szarpaniu bo ja to jestem z tych co to nawet muchy... i rzeczywiście w pierwszym momencie tak jakoś ,
ale to nawet nie my robiliśmy, tylko pani wzięła psa na smyczy i pokazała psu i nam jak to powinno wyglądać i kiedy po kilkudziesięciu metrach spaceru oddała smycz mi pies szedł już elegancko ,
generalnie szkolenia prowadzone są w grupach w Olsztynie, ale ponieważ Sonia na razie nie wsiada do samochodu ( nad tym też pracujemy, ale bardzo powoli i bez żadnej przemocy tylko nagrody) to szkolimy się indywidualnie,jeśli chcesz to na priwa podeślę Ci namiary,
dziewczyna jest b. fajna i wielu ludzi z Olsztyna szkoli u niej swoje psy,
"znalazłam" ją na chyba na dogomanii, tam ludzie sobie ją polecali z bardzo pochlebnymi opiniami.
pozdrawiam
Marta
a, jutro wyjeżdzam do Wa-wy, więc najprawdopodobniej odezwę się dopiero wieczorem lub w piątek
w zasadzie były tylko dwie sytuacje kiedy trzeba było szarpnąć zdecydowanie za smycz żeby pies wiedział że to co robi jest złe,
chodzi o naukę chodzenia na luźnej smyczy, jeśli pies ciągnie po prostu trzeba mu pokazać że ma tego nie robić a za chwilę kiedy poluzuje smycz chwali się go i nagradza i, bardzo szybko psy załapały że mają iść na luźnej smyczy, w zasadzie już na drugi dzień nie było problemu ,
drugą sytuacją było chodzenie z Sonią na lince, kiedy my chcemy żeby ona szła a ona akurat zaczęła kopać i ma nas gdzieś, i tu też wystarczyło parę razy i teraz Sonia już się pilnuje na długość linki i kiedy my idziemy ona idzie za nami i oczywiście na każdym kroku jest za to chwalona i nagradzana , także to nie jest tak że pies jest szarpany i zmuszany do czegoś, szkolenie na prawdę polega na nagradzaniu i chwaleniu psa, przy nauce komend absolutnie nikt psa nie szarpie ,
tak mi się napisało o tym szarpaniu bo ja to jestem z tych co to nawet muchy... i rzeczywiście w pierwszym momencie tak jakoś ,
ale to nawet nie my robiliśmy, tylko pani wzięła psa na smyczy i pokazała psu i nam jak to powinno wyglądać i kiedy po kilkudziesięciu metrach spaceru oddała smycz mi pies szedł już elegancko ,
generalnie szkolenia prowadzone są w grupach w Olsztynie, ale ponieważ Sonia na razie nie wsiada do samochodu ( nad tym też pracujemy, ale bardzo powoli i bez żadnej przemocy tylko nagrody) to szkolimy się indywidualnie,jeśli chcesz to na priwa podeślę Ci namiary,
dziewczyna jest b. fajna i wielu ludzi z Olsztyna szkoli u niej swoje psy,
"znalazłam" ją na chyba na dogomanii, tam ludzie sobie ją polecali z bardzo pochlebnymi opiniami.
pozdrawiam
Marta
a, jutro wyjeżdzam do Wa-wy, więc najprawdopodobniej odezwę się dopiero wieczorem lub w piątek
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości