14 listopada 2011, 17:17
Joanno dalej siedzą w piwnicy, a ja się do nich coraz bardziej przywiązuję ... Dzwoniła jedna Pani z ogłoszenia, które wyszło w Rzeszowie, chciała kotka na urodzony do zabawy dla swojej 4 letniej córeczki i to był jedyny odzew. Wyjaśniłam, że kotek jest za duży a dziecko za małe i kotek nie służy do zabawy itp. Pani podziękowała za informacje i przyznała, że nie zna się na kotkach bo nigdy nie miała, a chciała przyjemność dziecku zrobić.
Do tego wszystkiego, Filemonik (ten co wzdycha) zaczął mi wymiotować po odrobaczeniu. Myślałam, że to chwilowe ale po 4 dniach pojechałam z nim do weta. Jest znowu w leczeniu ale nie wiadomo na co, dostał zastrzyki i trzeba czekać. Mała poprawa jest. Jak nie przejdzie to będziemy robić badania krwi. Zaczęłam mu podawać lakcid i mam nadzieję, że jutro dostanie drugi i ostatni zastrzyk i będzie OK - ja stawiam na problemy żołądkowe bo wirusa czy innej zarazy nie miał jak złapać skoro od ponad miesiąca mieszka w piwnicy i nie ma kontaktu z innymi kotami niż Felek, który tryska zdrowiem. W ten sposób znowu przesunął mi się termin ich szczepienia, ale cóż. Przetrwamy i to. Felek za to szaleje. To zwariowany wariat, który uwielbia się popisywać i udawać Matrixa - skok na ścianę 4 łapani, odbicie i pęd w drugi koniec piwnicy! A jak dumnie kroczy przede mną z pluszowym szczurkiem w pyszczku i wysoko podniesioną głową! Cudne są wieczorem jak do nich zaglądam na dobranoc. Ładują się oba na kolana, mruczą i zaglądają mi w oczy z miłością i zachwytem. Bardzo chciałabym, żeby je ktoś przygarnął. Nie wiem czy to z wdzięczności za uratowanie życia, czy ze względu na charakter tak bardzo pragną obecności człowieka. Mam wrażenie, że dla przypodobania się za chwilę zaczną chodzić po suficie, tańczyć na ogonach... Najfajniejsze jest to, że nawet jak w zabawie gryza czy drapią to robią to bardzo, bardzo delikatnie - zupełnie odwrotnie jak moje wychowane od maleńkiego w domu "potworki" gdy były małe.
I tak właśnie na dzisiaj wygląda sytuacja.