trójłapek

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

asiryś
Posty:2309
Rejestracja:06 stycznia 2011, 17:37

18 września 2014, 10:20

W przypadku mojej Myszki zalecono ostatni posiłek na 12 godz przed badaniem. I na badaniu brzuszek był pusty.
Awatar użytkownika
dobbinka
Posty:1878
Rejestracja:13 listopada 2010, 19:52

18 września 2014, 19:48

My juz po. Staś śpi obok jak aniołek. Nic nie wskazuje na to, jaka rzeźnia miał miejsce w gabinecie.

Stach był już rano śliczny, miziaty i kochany =bardzo głodny. Dał się zgarnąć bez problemu do transporterka. W drodze było spokojnie, a właściwie cudnie, bo Grażynka jest WSPA-NIA-ŁĄ osobą. Dopiero w gabinecie...

Guru spytał, czy kot jest spokojny. Taaa, no jest, grzeczny, spokojny, spolegliwy. No to pobierzmy krew. No i sie zaczęło.
Tu powinnam zacytować Pieśń o spustoszeniu Podola. Stanisław bronił juchy jak niepodległości. Było syczenie, burczenie, pazurzenie, drapanie, krwi rozchlapanie. Była na panu doktorze, na Grażynce, na ścianie, na stole, na podłodze, na mnie i, rzecz jasna, na Stanisławie. Trochę się ze Staszka ulało, trochę z próbówki. Potwierdza się, że Polak głodny, zły. Nawet kot.

Guru cierpliwie kota umył, wyniki były prawie natychmiast, 15minut. kreatynina 1, mocznik 16. I to są bardzo dobre wieści (ostatnio było 25 chyba). w związku z horrorowatym nastawieniem Staszka i dość dobrym wynikiem do USG nie doszło. Za miesiąc do kontroli, a jakby się poziom 16 utrzymał, to ciach i wtedy USG,a jakby było gorzej, to będziemy mysleć (może wtedy USG).
Waga 3kg
No i tak wyglądała nasza wizyta :)
asiryś
Posty:2309
Rejestracja:06 stycznia 2011, 17:37

18 września 2014, 20:03

Uff! :D Bardzo się cieszę,że wyniki dobre. Dobrze Stacha prowadzisz! To budujące, ze Twoje starania przynosza efekt. Prawda?
Ale Twój opis wizyty... :lol:
Pewnie wesoło wcale nie było, ale uśmiałam się szczerze!
Najlepsze:
dobbinka pisze:powinnam zacytować Pieśń o spustoszeniu Podola
dobbinka pisze:Stanisław bronił juchy jak niepodległości
dobbinka pisze: Potwierdza się, że Polak głodny, zły. Nawet kot.
Krew
dobbinka pisze:Była na panu doktorze, na Grażynce, na ścianie, na stole, na podłodze, na mnie i, rzecz jasna, na Stanisławie.
Uwielbiam Cie Dobbi!
Wierzę,ze teraz będzie juz tylko lepiej :wink:
Grażyna_B

19 września 2014, 14:12

Potwierdzam relację w całości! Było dużo krwi i męskiej walki Stach - Doktor. :shock:
Stres i hałasy wyprowadziły Stacha skutecznie z przyjaznego i myziatego nastroju. Ja mu się nie dziwię! :x
Ilość siły i zaciekłość w boju potwierdzają jego dobrą kondycję i tu mały apel do koleżanek i kolegów:
Dobbi spisała się na medal! Musimy ją, każdy na swój sposób, wspierać, aby wytrwała w staraniach przez
jeszcze jeden miesiąc (wiem, że sobie poradzi, ale wsparcia nigdy dość) z myślą o zabiegu.
Dobbi ja Cię podziwiam całym sercem za miłość do Stacha, Stacha kocham całym sercem za tego tygrysa w duszy
i piękne wielgachne oczyska w transporterku. :D
Awatar użytkownika
Furia i Afera
Posty:2561
Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
Lokalizacja:Kraków

19 września 2014, 20:12

No to Stach sobie podżył z Wami dziarskimi babeczkami i panem Dr :)
Biedny Stachu, głodny, wyciągnięty siłą z milusiego, bezpiecznego domku, przewieziony na drugi koniec Krakowa, postawiony na wstrętnym zimnym, wysterylizowanym stole!
I Wy się dziwicie, że mu ciśnienie podskoczyło ? :D

Basia, ogromnie się cieszę, że (odpukać) wszystko idzie w dobrym kierunku.
Awatar użytkownika
dobbinka
Posty:1878
Rejestracja:13 listopada 2010, 19:52

19 września 2014, 20:30

A jak go pan doktor wymiział. Mimo tego szarżowania pazurem :) Też mam nadzieję, że się uda utrzymać wyniki. Wczoraj jak padł mi na biodrze, to mogłam tańczyć i by się nie obudził:)
asiryś
Posty:2309
Rejestracja:06 stycznia 2011, 17:37

19 września 2014, 20:40

dobbinka pisze: Wczoraj jak padł mi na biodrze, to mogłam tańczyć i by się nie obudził:)
uwielbiam ! :lol:
Awatar użytkownika
Esme
Posty:882
Rejestracja:14 marca 2008, 19:53
Lokalizacja:Świnoujście

20 września 2014, 21:59

Basiu, ja też uwielbiam ten Twoj styl :lol: :lol: :lol: Podpisuję się pod wszystkimi cytatami razem z Asią :lol: Również podziwiam Cię za wytrwałość i miłość do Stacha, a Stacha uwielbiam, bo mi przypomina Kocię, zresztą nie tylko dlatego :P
Cieszę sie bardzo, że Wasza walka o zdrowie przynosi efekty :P
Imissu

25 września 2014, 19:34

Hey, znalazlam to forum i ten post pare dni temu. Poczytalam troche na poczatku i troche na koncu tylko, bo post jest dlugi...
Chcialam wam podziekowac bo wasze przezycia, slowa i podejscie do waszych kotkow bardzo mi pomoglo.

Nie chce tworzyc nowego postu, bo bylby to smutny post. 4 dni temu musialam uspic swoja 13 letna kicie. To jest tak strasznie traumatyczne i bolesne przezycie, ze nie da sie opisac. Kazdy kto ma zwierzaka wie, ze czas pozegnania kiedys nadejdzie, ale potem nagle nie da sie temu sprostac. Sam fakt smierci zwierzaka i jego straty jest straszny, a tutaj jeszcze trzeba bylo podjac dezycje o uspieniu. Wstac rano, zabrac kotunie i zawiezc na smierc... a potem patrzyc na te smutne, najkochansze, gasnace oczy.... wiem, ze kotek juz nie cierpi i ze tak musialo byc, ale mi wcale nie jest lepiej. Wiem, ze czas leczy rany, ale teraz... no wlasnie teraz, jest po prostu beznadziejnie.
Grażyna_B

25 września 2014, 19:58

Imissu, bardzo Ci współczuję, podejmowałam kilka miesięcy taką samą decyzję. Czas łagodzi ten ból, ale tęsknota pozostaje. Zrobiłaś co mogłaś, teraz bądź dzielna i trzymaj się.
Uściski
Grażyna
asiryś
Posty:2309
Rejestracja:06 stycznia 2011, 17:37

25 września 2014, 21:57

Imissu, bardzo ładnie, wzruszająco napisane...
My tu Ciebie doskonale rozumiemy. I ja też uważam,że najtrudniejsze jest podjęcie tej decyzji :? Potworne przeżycie.
Moim zdaniem żałoba po stracie kota jest łatwiejsza. Przynajmniej mamy świadomośc,ze kotek sie juz nie męczy, nic nie czuje.
Chociaz... zawsze jest wątpliwośc, czy nie za wcześnie podjęlismy decyzję?
Awatar użytkownika
dobbinka
Posty:1878
Rejestracja:13 listopada 2010, 19:52

25 września 2014, 23:10

Imissu, witamy Cie serdecznie. Dziękuję, że chciało ci się chociaż kawałek tego przeczytać, bo naprodukowałyśmy w tym wątku mnogość :D.
Nie chciałabym być w takiej sytuacji, ale mam świadomość, że pewnie przyjdzie mi tez decydować o stasiowym życiu. Chyba, że sama wcześniej się wykopyrtnę :P Do tej pory 'usypiałam' tylko szczurka, ale i tak było potwornie smutno, bo nie jest ważne kto, ważne że przyjaciel.
Jeśli pomoże coś trochę, to zapraszamy Cię do dzielenia się wspomnieniami, smuteczkami i radosciami tutaj. Czy masz innego kota, czy koteczka była jedyną rezydentką? Trzymaj się ciepło.


Ps. GRAŻYNKO! Kupiłam dynie Hokkaido (?) i czekam na przepis!!! Nie pozwól warzywu się zmarnować!!!

PS2. Stach pokochał spółdzielnię naszą za puszczenie ciepła w kaloryfer i znów spadłam w hierarchii miejsc do spania sromotnie. :shock:
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

26 września 2014, 09:52

Nadrobiłam zaległości. Czekały na mnie cudowne wieści, oby się udało. Trzymam mocno kciuki.

Śmierć, wszędzie śmierć. 23 zmarł Tarzan, 11.10 skończyłby 17 lat. Był to mój pierwszy przyjaciel... nienawidzę drugiej połowy roku. Dzisiaj rocznica śmierci mojej matki, 13 listopada Sheny... odór śmierci czai się w tej połowie roku.
Imissu, czas zabliźni rany. Blizna będzie boleć mniej i nie zawsze.
Imissu

26 września 2014, 19:46

Bardzo dziekuję za miłe przyjęcie i słowa otuchy. Na pewno dobrze jest podzielić się tak strasznym przeżyciem z kimś kto zrozumie.

Maja była kotkiem znajdą z działek. Wzieliśmy ją gdy miała około pół roku. Była naszym jedynym zwierzakiem przez te wszystkie lata. Teraz gdy wchodzę do domu to ciągle jej szukam, nawet zdarza mi się ją zawołać. Trudno uwierzyć, że już jej nie ma. To nie był taki bardzo przylepny kot. Nie lubiła gdy bralo się ją na ręce ani nigdy nie siedziała na kolanch, cóż każdy kot ma swoj charakter i to trzeba było zaakceptować. Ale uwielbiała sie bawić oraz żeby ją miziać, z tym, że musiała sama przyjść na pieszczoty. Często wskakiwała na deske do prasowania gdy wracałam z pracy, to był taki nasz znak, że czas na mizianie. I mruczała tak rozkosznie.

Półtora roku temu nagle zachorowała, cały czas wymiotowała i była bardzo chuda choć cały czas jadła. Na szczęście udało się postawić trafną diagnozę i Majunia poczuła się lepiej. To była nadczynnośc tarczycy. Biedactwo musiała dostawać Metizol (tabletki) 2 razy dziennie. To dzieki niemu mogła przeżyć jeszcze rok w dość dobrej kondycji. Ale ostatnio znowu się pogorszyło. Przestała chodzić i jeść. Przy dotykaniu płakała tak bardzo ją bolał brzusio. Nerki odmówiły posłuszeństwa z powodu tych tabletek. Kotek cierpiał i trzeba było mu jakoś pomóc.

Taka to oto historia w skrócie. Postaram się wkleić zdjęcie, żebyście zobaczyły kogo tak bardzo mi brakuje.
Imissu

26 września 2014, 19:50

Chyba nie umiem dodac zdjęcia niestety.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości