Wiem co to za ból i wiem że zawsze zostają te pytania zadawane sobie samemu, że można było zrobić coś inaczej.
Ja byłam już zdecydowana że nie będę miała już więcej żadnego psa, ponieważ doszłam do wniosku że może tak będzie lepiej.
Po śmierci psa wychodziłam na samotne długie spacery bo dzięki temu czułam się trochę lepiej psychicznie.
Mnie pomogło przygarnięcie bezdomnego psa, który potrzebował pomocy a nikt mu jej nie chciał udzielić. Przygarnęłam go oczywiście po jakimś czasie od śmierci mojego poprzedniego psa, ale muszę jednoznacznie powiedzieć że pomogło mi to bardzo.
Ja też bardzo kocham psy i nie myślę o nich jak o kawałku mięsa tak jak to robią co poniektórzy.
Bardzo mi przykro że tak się to wszystko skończyło u Pani. Wiem że nie ma takich słów które mogłyby pocieszyć w takiej sytuacji.
Ja też uważam że to strasznie niesprawiedliwe że te wspaniałe stworzenia tak krótko żyją. Bardzo, bardzo mi żal każdego takiego stworzenia. Łączę się z Panią w bólu.
pozdrawiam.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Dziękuję za słowa otuchy, bardzo mi brakuje rozmowy z osobami które czują podobnie.
Tak bardzo mi go brakuje nie potrafię usiedziec w domu bo wszędzie go widzę.
Czemu los jest tak okrutny !!!
Jeden dzień po śmierci Toficzka mąż w nocy zrobił zdjęcia i nie wiem czy mam jakieś omamy czy na jednym z nich jest tęczowy most.
Może moja podświadomość już tak działa, bo tak bardzo bym chciała wiedzieć , czy on do nas nie ma żalu, że mu nie pomogliśmy, że mogliśmy być lepsi że nie raz go skarciliśmy . Tak bardzo mam wyrzuty
Kocham Cię Toficzku i nigdy nie przestanę
https://www.fotosik.pl/zdjecie/fdeb67ac070ad7b2
https://www.fotosik.pl/zdjecie/3d3a4c291f8fe14b
Tak bardzo mi go brakuje nie potrafię usiedziec w domu bo wszędzie go widzę.
Czemu los jest tak okrutny !!!
Jeden dzień po śmierci Toficzka mąż w nocy zrobił zdjęcia i nie wiem czy mam jakieś omamy czy na jednym z nich jest tęczowy most.
Może moja podświadomość już tak działa, bo tak bardzo bym chciała wiedzieć , czy on do nas nie ma żalu, że mu nie pomogliśmy, że mogliśmy być lepsi że nie raz go skarciliśmy . Tak bardzo mam wyrzuty
Kocham Cię Toficzku i nigdy nie przestanę
https://www.fotosik.pl/zdjecie/fdeb67ac070ad7b2
https://www.fotosik.pl/zdjecie/3d3a4c291f8fe14b
Kochani jak sobie radzicie w tych ciężkich chwilach?? Dajcie jakieś rady , dzielcie się tym co czujecie. wchodzę tu codziennie bo z bliskich mi osób nikt mnie nie rozumie;( dziwią się że przeżywam tak długo. Słyszę tylko że powinnam się pogodzić i dac już spokój. A ja nie potrafię!
Ja czuje tak samo jak ty , dla mnie wszystko straciło sens . Nie chce mi się jeść , spać ani zadbać o siebie .
I te komentarze że to tylko pies i przesadzam. Ja nie potrafię inaczej. Wiem że u mnie minęły zaledwie 4 dni... ale ciągną się dla mnie jak wieczność.
To były najgorsze 4 dni w moim życiu!
Nie potrafię siedzieć sama w domu ani wracać do niego bo wiem że on już mnie nie przywita.
Cały czas mam wyrzuty ,że mogłam zrobić coś więcej. Bardzo brakuje mi kogoś z kim mogła bym porozmawiać a czuł by to samo co ja . Chciała bym wiedzieć jak mam przez to przejść jak sobie poradzić , chodź wiem że nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Pozdrawiam i życzę dużo sił ,żeby chociaż trochę było łatwiej .
I te komentarze że to tylko pies i przesadzam. Ja nie potrafię inaczej. Wiem że u mnie minęły zaledwie 4 dni... ale ciągną się dla mnie jak wieczność.
To były najgorsze 4 dni w moim życiu!
Nie potrafię siedzieć sama w domu ani wracać do niego bo wiem że on już mnie nie przywita.
Cały czas mam wyrzuty ,że mogłam zrobić coś więcej. Bardzo brakuje mi kogoś z kim mogła bym porozmawiać a czuł by to samo co ja . Chciała bym wiedzieć jak mam przez to przejść jak sobie poradzić , chodź wiem że nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Pozdrawiam i życzę dużo sił ,żeby chociaż trochę było łatwiej .
Wogóle Ci się nie dziwię i wiem jak się czujesz. Przez pierwszy tydzien może nawet dłużej też nie miałam sił nawet wstać z łożka. Zaraz po przebudzeniu była tylko jedna myśl - TO PRAWDA... Te pierwsze chwile to tez był dla mnie najbardziej bolesny okres w życiu bo jeszcze nigdy aż tak nie cierpiałam. Minęło 4 miesiące ale dalej myśle i cierpię .Co prawda nie jest już tak jak na początku bo nie przepłakuje całych dni ale nadal bardzo boli i wiem że bedzie bolało jeszcze długo długo. Narazie sobie nie wyobrażam że kiedys sie z tego bólu tak do konca wylecze. Bo wiem że zawsze będę teskniła.Zawsze go będzie brakowało , zawsze będzie ta pustka po nim... NIe chce sobie wyobrażac świąt:( Zawsze był z nami . Boże Nie wiem jak to będzie ale staram sie mowic codziennie do siebie że dam radę, ze musze życ, ze nie ma wyjscia ... I myśle że moj skarbuś napewno by nie chciał widziec mnie smutnej i zapłakanej .Dlatego zaciskam zęby i staram się być silna chodz jest bardzo ciężko (
Mnie bardzo pomogło wychodzenie na spacer.
Nie mogę tu podać linka a szkoda, ale chodzi o to że podczas aktywności fizycznej produkują się endorfiny. Nie musi to być aktywność w rozumieniu ćwiczenia gimnastyczne itp, ale np. spacer, sprzątanie, praca w ogródku.
Dodatkowo podczas spaceru światło słoneczne wpływa na produkcję serotoniny.
Ja wychodziłam na te spacery sama. Nie mogłam znieść przebywania w domu.
Trzymajcie się ciepło. Wiem że to jest takie niesprawiedliwe i że świat nie powinien być tak okrutnie skonstruowany.
Pozdrawiam.
Nie mogę tu podać linka a szkoda, ale chodzi o to że podczas aktywności fizycznej produkują się endorfiny. Nie musi to być aktywność w rozumieniu ćwiczenia gimnastyczne itp, ale np. spacer, sprzątanie, praca w ogródku.
Dodatkowo podczas spaceru światło słoneczne wpływa na produkcję serotoniny.
Ja wychodziłam na te spacery sama. Nie mogłam znieść przebywania w domu.
Trzymajcie się ciepło. Wiem że to jest takie niesprawiedliwe i że świat nie powinien być tak okrutnie skonstruowany.
Pozdrawiam.
Powiem Wam co zrobiłem,3 lipca odszedł Nero w wieku 14 lat.
Strata ogromna,te same myśli co wszyscy -Może nie zrobiłem wszystkiego co można było ?
Pierwsza myśl nigdy więcej psa i cierpienia związanego z odejściem,lecz w domu była pustka.....
Postawiłem żonę przed faktem dokonanym w piątek oznajmiłem,że jutro w sobotę 21 lipca jedziemy po psa.
Była to najlepsza decyzja,szczeniak jest tak apsorbujący,że nawet nie wiem kiedy zleciało tyle czasu.
Nero zawsze będzie w naszych serduchach,lecz Rico pojawił się po to żeby pomóc leczyć rany.
Nie wyobrażam sobie życia bez psa
Strata ogromna,te same myśli co wszyscy -Może nie zrobiłem wszystkiego co można było ?
Pierwsza myśl nigdy więcej psa i cierpienia związanego z odejściem,lecz w domu była pustka.....
Postawiłem żonę przed faktem dokonanym w piątek oznajmiłem,że jutro w sobotę 21 lipca jedziemy po psa.
Była to najlepsza decyzja,szczeniak jest tak apsorbujący,że nawet nie wiem kiedy zleciało tyle czasu.
Nero zawsze będzie w naszych serduchach,lecz Rico pojawił się po to żeby pomóc leczyć rany.
Nie wyobrażam sobie życia bez psa
Cieszę się , że są tu osoby które wiedzą przez co przechodzimy i próbuje pomóc.
Tylko na tym forum czuje ,że jestem rozumiana .
Umnie minął tydzień dziś. Budzę się i myślę o nim , idę spać myślę o nim . Nie potrafię nic w domu zrobić ,bo myślę o nim . Cały czas myślę czy czegoś nie przegapiliśmy wcześniej , co by było gdyby jeszcze pojechalismy do innego weterynarza ... może by do tego nie doszło. Los dał nam tylko tak mało czasu,by mu pomóc . Wszystko analizuje i przemyślam co mogliśmy zrobić i dlaczego tak się stało...co mu było ? Wystarczyly 24 godz aby los nam to odebrał .Dlaczego !!!!
Te myśli prześladuje mnie cały dzień.
O nowej psince nie myślę , bo myślę że zdradziła bym
Tofusia < 3 może głupie myślenie ale narazie nie potrafię inaczej
Tylko na tym forum czuje ,że jestem rozumiana .
Umnie minął tydzień dziś. Budzę się i myślę o nim , idę spać myślę o nim . Nie potrafię nic w domu zrobić ,bo myślę o nim . Cały czas myślę czy czegoś nie przegapiliśmy wcześniej , co by było gdyby jeszcze pojechalismy do innego weterynarza ... może by do tego nie doszło. Los dał nam tylko tak mało czasu,by mu pomóc . Wszystko analizuje i przemyślam co mogliśmy zrobić i dlaczego tak się stało...co mu było ? Wystarczyly 24 godz aby los nam to odebrał .Dlaczego !!!!
Te myśli prześladuje mnie cały dzień.
O nowej psince nie myślę , bo myślę że zdradziła bym
Tofusia < 3 może głupie myślenie ale narazie nie potrafię inaczej
Ja też myślałam że zdradziłabym mojego kochanego pieska, ale los pokierował mną tak że trafił do mnie pies w potrzebie, który błąkał się po ulicy w mojej miejscowości około 5lat (!), atak przynajmniej mówią ludzie w okolicy w której koczował. Spał w prowizorycznej budzie skleconej przez kogoś na 20 stopniowym mrozie itp. Trafił do mnie na stałe po jakimś wypadku ( miał ranę nie wiem dokładnie od czego), kiedy wyglądało tak że nikt mu nie pomoże. To jest mój aktualny piesek któremu staram się wynagrodzić los jaki go spotkał.
Dzisiaj mija dokładnie 4 miesiące bez mojego Skarba Tak bardzo mi go brakuje.. Staram się odganiać smutne myśli i zajmować się czymkolwiek żeby ciągle nie rozmyślać i się nie załamać .Wiem że już nic nigdy nie będzie samo. Narazie wogole sobie nie potrafię wyobrazic że jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa a napewno nie w pełni bo Jego będzie brakowało do tej pełni zawsze... Kocham pieski i jak moje serduszko było jeszcze z nami to wiele razy probowalam namowic mamę żeby wziąc jeszcze jednego pieska żeby mogli bawic się we dwóch.Ale teraz bym nie potrafiła... Nie chcę , nie mogę ... Poprostu czułabym się jak zdrajca. Wiem to jest chore i nie powinnam może tak myślec ale poprostu nie i koniec. Nie chcę żadnych innych. To on był był moim szczęściem , sensem mojego życia. Nie umiem wyobrazic sobie że na Jego miejsce przychodzi inny. Wiem ile jest bezdomnych smutnych psiaczków , wiem że napewno każdy chciałby mieć domek i kochającą rodzinę ale narazie nie potrafię i nie chcę nawet o tym myślec.Napewno nikt nigdy nie zajmie miejca Kubusia w moim sercu. NIkt mi Go nigdy nie zastąpi. Był Jedyny, najcudowniejszy . Mój Skarb <3 Kocham i będę kochałą i nosiła w sercu na zawsze <3
Wiem,że był najważniejszy i ukochany,ale każdy pies jest inny.
Powspominaj ,pomyśl ile radości Ci dał,zapewniłaś mu wspaniałe życie,wiem,że za krótkie.
Tak zawsze myślimy.
On patrzy na Ciebie za Tęczowego Mostu i pewno jest mu przykro ,że rozpaczasz ,ale jakby Ci potrafił powiedzieć,to byłoby to "daj dom i miłość kolejnemu psiakowi"
Tylko nic na siłę ,jedni potrzebują więcej,drudzy mnie czasu.
Teraz piszesz nie masz sensu życia ,a możesz mieć.......
Powspominaj ,pomyśl ile radości Ci dał,zapewniłaś mu wspaniałe życie,wiem,że za krótkie.
Tak zawsze myślimy.
On patrzy na Ciebie za Tęczowego Mostu i pewno jest mu przykro ,że rozpaczasz ,ale jakby Ci potrafił powiedzieć,to byłoby to "daj dom i miłość kolejnemu psiakowi"
Tylko nic na siłę ,jedni potrzebują więcej,drudzy mnie czasu.
Teraz piszesz nie masz sensu życia ,a możesz mieć.......
Wiem, wiem że jest na świecie tyle biednych kochanych istotek które też chciałyby mieć ciepły dom ale poprostu narazie nie potrafię.. Mój ból jest ogromny bo cierpię nie tylko z ogromnej tęsknoty ale i tak strasznie boli mnie to że mój skarb cierpiał przed śmiercią...Boże nie moge tego znieść;( Czy jest tu ktoś kto stracił pieska tez jak ja w naprawdę tragicznych okolicznościach? Byłam w pracy kiedy mój piesio został przejechany przez samochod:(((Wzięłam go do lekarza dopiero po powrocie z pracy więc kilka godzin po wypadku .Nie miał żadnych obrażeń zewnętrznych, żadnej krwi żadnych złamań, łapki i wszystko całe .. po wizycie u weterynarza diagnoza brzmiala: pęknięty pęcherz ale dostałam nadzieję że wszystko będzie ok, że jest to do zoperowania . Na stole operacyjnym okazało się że oprócz pęcherza jest jeszcze wiele innych obrażeń w tym nerki:((( lekarz odrazu zaproponował eutanazję żeby piesio się nie męczył bo operacja nie pomoże... Nie mogę przebolec że cierpiał, że nic nie wiedziałam , że byłam wtedy w pracy. Wiem że czas nie uratowalby mu życia ale gdybym zaraz po wypadku mogła z nim pojechać to nie cierpiały. Tak mi zle;(( Życie bym za niego oddała, dała się żywcem pokroic żeby tylko nie cierpiał. Tak bardzo boli;(( tęsknota, świadomość że cierpiał i kolejne to to że nikt bliski mnie nie rozumie;( dobrze że jest to forum bo takie wygadanie się troszkę mi pomaga . Jest tak ciezko:( Najgorsze że nie wierzę już w to że kiedyś jeszcze coś będzie mnie tak cieszyło jak widok mojego Skarba i jego obecność. Wiem że nigdy już nie poczuje się w pełni szczęśliwa bo zawsze będzie brak tej kochanej istotki. Wiem że nie chciałby widzieć mnie smutnej ale nie potrafię;( kiedy jestem sama to jest najgorzej. Odrazu zbiera mi się na płacz bo rozmyślam o tym wszystkim.Jak żyć bez kogoś kto był sensem życia? Jak???
Wiem co czujesz , nasz synek ❤ bo tak o nim gadaliśmy z mężem.
Odszedł od nas nie w wyniku wypadku, ale jak dla nas też w tragicznych okolicznościach.
W ciągu 24 godzin choroba nam go odebrała... bardzo cierpiał.A my po wizycie u lekarza byliśmy zadowoleni bo stwierdziła że nic złego nie widzi .Brakło nam czasu by mu pomóc a może gdybyśmy pojechali do innej przechodni albo jeszcze do innego weterynarza ....to może było by dobrze.
Jutro mija dwa tygodnie a ja mam chyba depresję
Dla mnie wszystko straciło sens.
Nie potrafię się cieszyć.
Staram się byc przy innych w miarę normalna , bo nikt nie rozumie przez co przechodzę.
Taka kolej rzeczy - to tylko pies - przesadzasz!!!!
To słyszę non stop, więc staram się już nie pokazywać, ale przy każdej okazji gdy tylko jestem sama wyje i nie ma kilku minut żebym w tym czasie o nim nie myślałam.
Boli mnie to że już On nie wróci.
Jedynie tak jak ty lubię czytać i pisać na tym forum. , bo czuje że tu mnie nikt nie wyśmieje.
Był taki radosny , każdego witał na ulicy merdającym ogonkiem, uwielbiał dzieci .
Ciągle domagał się głaskania i przytulania .
Uwielbiał podróże góry , miał siedem kilo a siły mógł mu pozazdrościć nie jeden duży.
Każdy go uwielbiał. Idealny był ❤
Dom bez niego , nie jest już tym samym domem . Tak bardzo mi go brakuje
I najgorsze jest to że nie ma na tą rozpacz lekarstwa. Ból nigdy nie będzie mniejszy, jedynie co możemy, to się do niego przyzwyczaić
Odszedł od nas nie w wyniku wypadku, ale jak dla nas też w tragicznych okolicznościach.
W ciągu 24 godzin choroba nam go odebrała... bardzo cierpiał.A my po wizycie u lekarza byliśmy zadowoleni bo stwierdziła że nic złego nie widzi .Brakło nam czasu by mu pomóc a może gdybyśmy pojechali do innej przechodni albo jeszcze do innego weterynarza ....to może było by dobrze.
Jutro mija dwa tygodnie a ja mam chyba depresję
Dla mnie wszystko straciło sens.
Nie potrafię się cieszyć.
Staram się byc przy innych w miarę normalna , bo nikt nie rozumie przez co przechodzę.
Taka kolej rzeczy - to tylko pies - przesadzasz!!!!
To słyszę non stop, więc staram się już nie pokazywać, ale przy każdej okazji gdy tylko jestem sama wyje i nie ma kilku minut żebym w tym czasie o nim nie myślałam.
Boli mnie to że już On nie wróci.
Jedynie tak jak ty lubię czytać i pisać na tym forum. , bo czuje że tu mnie nikt nie wyśmieje.
Był taki radosny , każdego witał na ulicy merdającym ogonkiem, uwielbiał dzieci .
Ciągle domagał się głaskania i przytulania .
Uwielbiał podróże góry , miał siedem kilo a siły mógł mu pozazdrościć nie jeden duży.
Każdy go uwielbiał. Idealny był ❤
Dom bez niego , nie jest już tym samym domem . Tak bardzo mi go brakuje
I najgorsze jest to że nie ma na tą rozpacz lekarstwa. Ból nigdy nie będzie mniejszy, jedynie co możemy, to się do niego przyzwyczaić
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości