Witam Wszystkich.
Musiałam tu wejść, napisać co czuję bo mnie roznosi.
W czwartek minie miesiąc odkąd przezywam śmierć mojego setera.
Nie potrafię sobie z tym poradzić i ciągle chce mi się płakać, a najgorsze jest to że czuję w tym swoją winę ponieważ umarł z powodu mega chorej trzustki.
Nigdy wet mi nie mowil ze on jest chory a ja nigdy nie wpadlam na to by sprawdzic cokolwiek ...profilaktycznie.
Z własnej głupoty pozwolilam mu zachorowac aż umarł.
Nacierpiał sie w schronisku, potem ze mną kilka przeprowadzek...umarł chory.
Normalnie mnie ciśnie.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Jeżeli wet nie pokierował odpowiednio leczeniem to nie rób sobie wyrzutów, przeciez masz prawo nie znac się na tym. Stąd wniosek,że winny wet a nie TY. Skoro przygarnęłaś pieska ze schronu to juz dobrze o Tobie świadczy i piesek nie umarł w samotności za kratami. Nie piszesz jak długo byliście razem i w jakim wieku był piesek ale jakby nie było z pewnościa bylaś dla niego kochającą panią i on z pewnościa o tym wiedział. A miesiąc od jego utraty to stanowczo za krotko aby otrząsnąć się po utracie ukochanego pupila. Nie wiem czy czytałaś wszystkie posty na tym forum ale jest tu mnostwo ciekawych porad i słów wsparcia. Może gdy wszystkie przeczytasz okażą się one pomocne i poczujesz się trochę lepiej. Przekonasz się,że wszyscy wpisujący sie tu wrazlicowcy cierpia tak samo jak Ty i wszyscy potrzebują na to czasu. Trzymaj się i nie obwiniaj się.Współczuję Ci!
Nie rozumiem jak mozesz twierdzić ze z właśnej głupoty pozwoliłaś mu zachorować ?Choroba nie powstaje z głupoty tylko ot tak po prostu ,nikt nie robi -no może prawie nikt -nie robi badań profilaktycznych a trzustka to trudny przeciwnik .Pomyśl o tych wszystkich dobrych chwilach spędzonych z pieskiem ,ile dostał miłości i dobra a nie o śmierci .Kązdy z nas mógłby obwiniać się ze nie sprawdził ,nie zauważył ,nie zrobił czegoś .Nie obwiniaj się bo nie masz racji że to twoja wina .
Jak ja sobie poradziłam? Dałam nowy dom jakiemuś biedakowi.... od razu było mi lżej, ale wciąż pamiętam moje kochane psisko.... miała 14 lat jak odeszła. Do tej pory łza mi się kręci w oku jak o niej myślę i noszę jej zdjęcie w portfelu! To już 5 lat...
rozumiem panią ja też kiedyś straciłam psa był zemną odkąt kiedy skąńczyłam 2 latka teras mam 10 a kiedy zginął miałam 8 i pół tele czasu potrzebowałam.teras za kilka tygodni biorę kolejnego psa. niech pani weżmie innego pomoże chociaż dostane nowego zawsze będę kochać mikusia
-
- Posty:1
- Rejestracja:17 maja 2013, 21:54
Żyłem z moim Rudym 14 lat, zawsze siedział przy mnie gdy było smutno. Człowiek po stracie takiego przyjaciela czuje ogromną pustkę. Za tydzień wybieram się do schroniska, zobaczymy co z tego wyniknie.
Myśle,że wszyscy na forum trzymają kciuki i mamy nadzieję,że lada dzień jakieś biedactwo zza krat znajdzie szczeście u Twego boku. Odezwij się jak już będzie po adopcji. Powodzenia i pozdrówka!
Czasem warto wejśc na Fb ,tam ogłaszają psy które sa w domach tymczasowych ,których charakter jest już znany ,psy wiekowe i schorowane jak i młode ,szczeniaczki .Czasem można zakochać się w takim psiaku .A tan kto już albo na razie nie moe zdecydowac się na psa moze zawsze wpłacić na jakąś biedę która wymaga lecznia lub wpłacać jako adopcja wirtualna starszego psa który zakończy życie w schronie ...
Mi też do tej pory nie daje mi spokoju śmierć mojego aniołka. Pamiętam ten przygnębiający brak drepczących łapek, pusty dom, do którego nie chce się wracać i oczy pełne łez na samo wspomnienie aksamitnych uszek, których przecież nigdy nie dotknę. Szybko zrozumiałam, że ból i każde "A pamiętasz jak..." wymienione z kimś z mojej rodziny na jej temat będą już zawsze ściskały gardło. Ale przecież nie mogłam żyć tylko dla siebie i ze sobą. Nigdy nie starałam się zastąpić miejsca Diany innym psem- po prostu chciałam wypełnić pustkę, która powstała. Miesiąc później trafiło do mnie dorosłe maleństwo- po raz pierwszy musiałam nauczyć się innego psa, a on zaufania do mnie- wcześniej mając psa od szczeniaka, wszystko przychodziło samo. Strata mojego pierwszego psa uświadomiła mi jak bardzo należy cieszyć się z każdej chwili, którą spędzamy razem z moim obecnym maleństwem- wcześniej moje plany i rzeczy odłożone na później przekreśliła nagła przedwczesna śmierć, dlatego teraz nic nie odwlekam w czasie. A ja polecam wszystkim pogrążonym w rozpaczy danie szansy psu zupełnie innemu od poprzedniego, takiemu po przejściach- nikt tak nie zrozumie naszego bólu i samotności jak on. I czasem zupełnie nieświadomie przemówi przez niego dusza naszej pierwszej psiej miłości, kiedy będzie miał podobnie naburmuszoną minę albo zrobi dziury w tym samym miejscu w ogródku.
Fajny post Kfik i 100 % w nim racji.Kochajmy nasze zwierzaczki i cieszmy się każdą chwilą, one na to zasługują a ich bezinteresowna miłość jest bezcenna.