trójłapek
My juz po. Staś śpi obok jak aniołek. Nic nie wskazuje na to, jaka rzeźnia miał miejsce w gabinecie.
Stach był już rano śliczny, miziaty i kochany =bardzo głodny. Dał się zgarnąć bez problemu do transporterka. W drodze było spokojnie, a właściwie cudnie, bo Grażynka jest WSPA-NIA-ŁĄ osobą. Dopiero w gabinecie...
Guru spytał, czy kot jest spokojny. Taaa, no jest, grzeczny, spokojny, spolegliwy. No to pobierzmy krew. No i sie zaczęło.
Tu powinnam zacytować Pieśń o spustoszeniu Podola. Stanisław bronił juchy jak niepodległości. Było syczenie, burczenie, pazurzenie, drapanie, krwi rozchlapanie. Była na panu doktorze, na Grażynce, na ścianie, na stole, na podłodze, na mnie i, rzecz jasna, na Stanisławie. Trochę się ze Staszka ulało, trochę z próbówki. Potwierdza się, że Polak głodny, zły. Nawet kot.
Guru cierpliwie kota umył, wyniki były prawie natychmiast, 15minut. kreatynina 1, mocznik 16. I to są bardzo dobre wieści (ostatnio było 25 chyba). w związku z horrorowatym nastawieniem Staszka i dość dobrym wynikiem do USG nie doszło. Za miesiąc do kontroli, a jakby się poziom 16 utrzymał, to ciach i wtedy USG,a jakby było gorzej, to będziemy mysleć (może wtedy USG).
Waga 3kg
No i tak wyglądała nasza wizyta
Stach był już rano śliczny, miziaty i kochany =bardzo głodny. Dał się zgarnąć bez problemu do transporterka. W drodze było spokojnie, a właściwie cudnie, bo Grażynka jest WSPA-NIA-ŁĄ osobą. Dopiero w gabinecie...
Guru spytał, czy kot jest spokojny. Taaa, no jest, grzeczny, spokojny, spolegliwy. No to pobierzmy krew. No i sie zaczęło.
Tu powinnam zacytować Pieśń o spustoszeniu Podola. Stanisław bronił juchy jak niepodległości. Było syczenie, burczenie, pazurzenie, drapanie, krwi rozchlapanie. Była na panu doktorze, na Grażynce, na ścianie, na stole, na podłodze, na mnie i, rzecz jasna, na Stanisławie. Trochę się ze Staszka ulało, trochę z próbówki. Potwierdza się, że Polak głodny, zły. Nawet kot.
Guru cierpliwie kota umył, wyniki były prawie natychmiast, 15minut. kreatynina 1, mocznik 16. I to są bardzo dobre wieści (ostatnio było 25 chyba). w związku z horrorowatym nastawieniem Staszka i dość dobrym wynikiem do USG nie doszło. Za miesiąc do kontroli, a jakby się poziom 16 utrzymał, to ciach i wtedy USG,a jakby było gorzej, to będziemy mysleć (może wtedy USG).
Waga 3kg
No i tak wyglądała nasza wizyta
Uff! Bardzo się cieszę,że wyniki dobre. Dobrze Stacha prowadzisz! To budujące, ze Twoje starania przynosza efekt. Prawda?
Ale Twój opis wizyty...
Pewnie wesoło wcale nie było, ale uśmiałam się szczerze!
Najlepsze:
Wierzę,ze teraz będzie juz tylko lepiej
Ale Twój opis wizyty...
Pewnie wesoło wcale nie było, ale uśmiałam się szczerze!
Najlepsze:
dobbinka pisze:powinnam zacytować Pieśń o spustoszeniu Podola
dobbinka pisze:Stanisław bronił juchy jak niepodległości
Krewdobbinka pisze: Potwierdza się, że Polak głodny, zły. Nawet kot.
Uwielbiam Cie Dobbi!dobbinka pisze:Była na panu doktorze, na Grażynce, na ścianie, na stole, na podłodze, na mnie i, rzecz jasna, na Stanisławie.
Wierzę,ze teraz będzie juz tylko lepiej
Potwierdzam relację w całości! Było dużo krwi i męskiej walki Stach - Doktor.
Stres i hałasy wyprowadziły Stacha skutecznie z przyjaznego i myziatego nastroju. Ja mu się nie dziwię!
Ilość siły i zaciekłość w boju potwierdzają jego dobrą kondycję i tu mały apel do koleżanek i kolegów:
Dobbi spisała się na medal! Musimy ją, każdy na swój sposób, wspierać, aby wytrwała w staraniach przez
jeszcze jeden miesiąc (wiem, że sobie poradzi, ale wsparcia nigdy dość) z myślą o zabiegu.
Dobbi ja Cię podziwiam całym sercem za miłość do Stacha, Stacha kocham całym sercem za tego tygrysa w duszy
i piękne wielgachne oczyska w transporterku.
Stres i hałasy wyprowadziły Stacha skutecznie z przyjaznego i myziatego nastroju. Ja mu się nie dziwię!
Ilość siły i zaciekłość w boju potwierdzają jego dobrą kondycję i tu mały apel do koleżanek i kolegów:
Dobbi spisała się na medal! Musimy ją, każdy na swój sposób, wspierać, aby wytrwała w staraniach przez
jeszcze jeden miesiąc (wiem, że sobie poradzi, ale wsparcia nigdy dość) z myślą o zabiegu.
Dobbi ja Cię podziwiam całym sercem za miłość do Stacha, Stacha kocham całym sercem za tego tygrysa w duszy
i piękne wielgachne oczyska w transporterku.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
No to Stach sobie podżył z Wami dziarskimi babeczkami i panem Dr
Biedny Stachu, głodny, wyciągnięty siłą z milusiego, bezpiecznego domku, przewieziony na drugi koniec Krakowa, postawiony na wstrętnym zimnym, wysterylizowanym stole!
I Wy się dziwicie, że mu ciśnienie podskoczyło ?
Basia, ogromnie się cieszę, że (odpukać) wszystko idzie w dobrym kierunku.
Biedny Stachu, głodny, wyciągnięty siłą z milusiego, bezpiecznego domku, przewieziony na drugi koniec Krakowa, postawiony na wstrętnym zimnym, wysterylizowanym stole!
I Wy się dziwicie, że mu ciśnienie podskoczyło ?
Basia, ogromnie się cieszę, że (odpukać) wszystko idzie w dobrym kierunku.
Basiu, ja też uwielbiam ten Twoj styl Podpisuję się pod wszystkimi cytatami razem z Asią Również podziwiam Cię za wytrwałość i miłość do Stacha, a Stacha uwielbiam, bo mi przypomina Kocię, zresztą nie tylko dlatego
Cieszę sie bardzo, że Wasza walka o zdrowie przynosi efekty
Cieszę sie bardzo, że Wasza walka o zdrowie przynosi efekty
Hey, znalazlam to forum i ten post pare dni temu. Poczytalam troche na poczatku i troche na koncu tylko, bo post jest dlugi...
Chcialam wam podziekowac bo wasze przezycia, slowa i podejscie do waszych kotkow bardzo mi pomoglo.
Nie chce tworzyc nowego postu, bo bylby to smutny post. 4 dni temu musialam uspic swoja 13 letna kicie. To jest tak strasznie traumatyczne i bolesne przezycie, ze nie da sie opisac. Kazdy kto ma zwierzaka wie, ze czas pozegnania kiedys nadejdzie, ale potem nagle nie da sie temu sprostac. Sam fakt smierci zwierzaka i jego straty jest straszny, a tutaj jeszcze trzeba bylo podjac dezycje o uspieniu. Wstac rano, zabrac kotunie i zawiezc na smierc... a potem patrzyc na te smutne, najkochansze, gasnace oczy.... wiem, ze kotek juz nie cierpi i ze tak musialo byc, ale mi wcale nie jest lepiej. Wiem, ze czas leczy rany, ale teraz... no wlasnie teraz, jest po prostu beznadziejnie.
Chcialam wam podziekowac bo wasze przezycia, slowa i podejscie do waszych kotkow bardzo mi pomoglo.
Nie chce tworzyc nowego postu, bo bylby to smutny post. 4 dni temu musialam uspic swoja 13 letna kicie. To jest tak strasznie traumatyczne i bolesne przezycie, ze nie da sie opisac. Kazdy kto ma zwierzaka wie, ze czas pozegnania kiedys nadejdzie, ale potem nagle nie da sie temu sprostac. Sam fakt smierci zwierzaka i jego straty jest straszny, a tutaj jeszcze trzeba bylo podjac dezycje o uspieniu. Wstac rano, zabrac kotunie i zawiezc na smierc... a potem patrzyc na te smutne, najkochansze, gasnace oczy.... wiem, ze kotek juz nie cierpi i ze tak musialo byc, ale mi wcale nie jest lepiej. Wiem, ze czas leczy rany, ale teraz... no wlasnie teraz, jest po prostu beznadziejnie.
Imissu, bardzo Ci współczuję, podejmowałam kilka miesięcy taką samą decyzję. Czas łagodzi ten ból, ale tęsknota pozostaje. Zrobiłaś co mogłaś, teraz bądź dzielna i trzymaj się.
Uściski
Grażyna
Uściski
Grażyna
Imissu, bardzo ładnie, wzruszająco napisane...
My tu Ciebie doskonale rozumiemy. I ja też uważam,że najtrudniejsze jest podjęcie tej decyzji Potworne przeżycie.
Moim zdaniem żałoba po stracie kota jest łatwiejsza. Przynajmniej mamy świadomośc,ze kotek sie juz nie męczy, nic nie czuje.
Chociaz... zawsze jest wątpliwośc, czy nie za wcześnie podjęlismy decyzję?
My tu Ciebie doskonale rozumiemy. I ja też uważam,że najtrudniejsze jest podjęcie tej decyzji Potworne przeżycie.
Moim zdaniem żałoba po stracie kota jest łatwiejsza. Przynajmniej mamy świadomośc,ze kotek sie juz nie męczy, nic nie czuje.
Chociaz... zawsze jest wątpliwośc, czy nie za wcześnie podjęlismy decyzję?
Imissu, witamy Cie serdecznie. Dziękuję, że chciało ci się chociaż kawałek tego przeczytać, bo naprodukowałyśmy w tym wątku mnogość .
Nie chciałabym być w takiej sytuacji, ale mam świadomość, że pewnie przyjdzie mi tez decydować o stasiowym życiu. Chyba, że sama wcześniej się wykopyrtnę Do tej pory 'usypiałam' tylko szczurka, ale i tak było potwornie smutno, bo nie jest ważne kto, ważne że przyjaciel.
Jeśli pomoże coś trochę, to zapraszamy Cię do dzielenia się wspomnieniami, smuteczkami i radosciami tutaj. Czy masz innego kota, czy koteczka była jedyną rezydentką? Trzymaj się ciepło.
Ps. GRAŻYNKO! Kupiłam dynie Hokkaido (?) i czekam na przepis!!! Nie pozwól warzywu się zmarnować!!!
PS2. Stach pokochał spółdzielnię naszą za puszczenie ciepła w kaloryfer i znów spadłam w hierarchii miejsc do spania sromotnie.
Nie chciałabym być w takiej sytuacji, ale mam świadomość, że pewnie przyjdzie mi tez decydować o stasiowym życiu. Chyba, że sama wcześniej się wykopyrtnę Do tej pory 'usypiałam' tylko szczurka, ale i tak było potwornie smutno, bo nie jest ważne kto, ważne że przyjaciel.
Jeśli pomoże coś trochę, to zapraszamy Cię do dzielenia się wspomnieniami, smuteczkami i radosciami tutaj. Czy masz innego kota, czy koteczka była jedyną rezydentką? Trzymaj się ciepło.
Ps. GRAŻYNKO! Kupiłam dynie Hokkaido (?) i czekam na przepis!!! Nie pozwól warzywu się zmarnować!!!
PS2. Stach pokochał spółdzielnię naszą za puszczenie ciepła w kaloryfer i znów spadłam w hierarchii miejsc do spania sromotnie.
Nadrobiłam zaległości. Czekały na mnie cudowne wieści, oby się udało. Trzymam mocno kciuki.
Śmierć, wszędzie śmierć. 23 zmarł Tarzan, 11.10 skończyłby 17 lat. Był to mój pierwszy przyjaciel... nienawidzę drugiej połowy roku. Dzisiaj rocznica śmierci mojej matki, 13 listopada Sheny... odór śmierci czai się w tej połowie roku.
Imissu, czas zabliźni rany. Blizna będzie boleć mniej i nie zawsze.
Śmierć, wszędzie śmierć. 23 zmarł Tarzan, 11.10 skończyłby 17 lat. Był to mój pierwszy przyjaciel... nienawidzę drugiej połowy roku. Dzisiaj rocznica śmierci mojej matki, 13 listopada Sheny... odór śmierci czai się w tej połowie roku.
Imissu, czas zabliźni rany. Blizna będzie boleć mniej i nie zawsze.
Bardzo dziekuję za miłe przyjęcie i słowa otuchy. Na pewno dobrze jest podzielić się tak strasznym przeżyciem z kimś kto zrozumie.
Maja była kotkiem znajdą z działek. Wzieliśmy ją gdy miała około pół roku. Była naszym jedynym zwierzakiem przez te wszystkie lata. Teraz gdy wchodzę do domu to ciągle jej szukam, nawet zdarza mi się ją zawołać. Trudno uwierzyć, że już jej nie ma. To nie był taki bardzo przylepny kot. Nie lubiła gdy bralo się ją na ręce ani nigdy nie siedziała na kolanch, cóż każdy kot ma swoj charakter i to trzeba było zaakceptować. Ale uwielbiała sie bawić oraz żeby ją miziać, z tym, że musiała sama przyjść na pieszczoty. Często wskakiwała na deske do prasowania gdy wracałam z pracy, to był taki nasz znak, że czas na mizianie. I mruczała tak rozkosznie.
Półtora roku temu nagle zachorowała, cały czas wymiotowała i była bardzo chuda choć cały czas jadła. Na szczęście udało się postawić trafną diagnozę i Majunia poczuła się lepiej. To była nadczynnośc tarczycy. Biedactwo musiała dostawać Metizol (tabletki) 2 razy dziennie. To dzieki niemu mogła przeżyć jeszcze rok w dość dobrej kondycji. Ale ostatnio znowu się pogorszyło. Przestała chodzić i jeść. Przy dotykaniu płakała tak bardzo ją bolał brzusio. Nerki odmówiły posłuszeństwa z powodu tych tabletek. Kotek cierpiał i trzeba było mu jakoś pomóc.
Taka to oto historia w skrócie. Postaram się wkleić zdjęcie, żebyście zobaczyły kogo tak bardzo mi brakuje.
Maja była kotkiem znajdą z działek. Wzieliśmy ją gdy miała około pół roku. Była naszym jedynym zwierzakiem przez te wszystkie lata. Teraz gdy wchodzę do domu to ciągle jej szukam, nawet zdarza mi się ją zawołać. Trudno uwierzyć, że już jej nie ma. To nie był taki bardzo przylepny kot. Nie lubiła gdy bralo się ją na ręce ani nigdy nie siedziała na kolanch, cóż każdy kot ma swoj charakter i to trzeba było zaakceptować. Ale uwielbiała sie bawić oraz żeby ją miziać, z tym, że musiała sama przyjść na pieszczoty. Często wskakiwała na deske do prasowania gdy wracałam z pracy, to był taki nasz znak, że czas na mizianie. I mruczała tak rozkosznie.
Półtora roku temu nagle zachorowała, cały czas wymiotowała i była bardzo chuda choć cały czas jadła. Na szczęście udało się postawić trafną diagnozę i Majunia poczuła się lepiej. To była nadczynnośc tarczycy. Biedactwo musiała dostawać Metizol (tabletki) 2 razy dziennie. To dzieki niemu mogła przeżyć jeszcze rok w dość dobrej kondycji. Ale ostatnio znowu się pogorszyło. Przestała chodzić i jeść. Przy dotykaniu płakała tak bardzo ją bolał brzusio. Nerki odmówiły posłuszeństwa z powodu tych tabletek. Kotek cierpiał i trzeba było mu jakoś pomóc.
Taka to oto historia w skrócie. Postaram się wkleić zdjęcie, żebyście zobaczyły kogo tak bardzo mi brakuje.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 49 gości