czy pies może jeść kości

Dyskuje na temat prawidłowego żywienia psów.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

03 stycznia 2013, 20:24

...
Ostatnio zmieniony 16 listopada 2013, 13:20 przez isabelle30, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1137
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

03 stycznia 2013, 21:07

.
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2013, 22:22 przez Dardamell, łącznie zmieniany 1 raz.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

04 stycznia 2013, 16:58

w krakowie woda w kranach spełnia wszystkie normy wody pitnej, więc nie wiem co w tym dziwnego :D
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

04 stycznia 2013, 17:05

Może moje konto udostępnię Arkadiuszowi i pogadacie sobie o normach wody z kranu. :mrgreen: Kiedyś zrobił mi na ten temat wykład ale jakoś go nie słuchałam. :oops:
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

04 stycznia 2013, 17:21

woda i wszystko co z nią związane to jedna z gorszych rzeczy jakie miałam na studiach (dokładnie na biochemii), nie wiem jak można się tym zajmować na co dzień ;P
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

04 stycznia 2013, 17:28

A żebyś wiedziała, już wolę tłumaczyć Marcinkowi matematykę (teraz poznaje świat ułamków). ;)
SAYR
Posty:70
Rejestracja:10 listopada 2012, 07:41

05 stycznia 2013, 10:42

filodendron pisze:
A to narzekanie na wszechobecną chemię to już lekarze powoli zaczynają definiować jako fobię ;) ;) Jak ktoś tak bardzo tęskni za dawnymi czasy, to proszę bardzo - naczynia z ołowiu, woda ze studni, w której utopił się kot, więc lepiej na okrągło pić piwo, jedzenie z którego odkraja się pleśń, bo szkoda wyrzucić, bida z nędzą na przednówku, ewentualnie jak ktoś lepiej urodzony to mięcho obficie przyprawione korzeniami, żeby nie było czuć jak śmierdzi. Średnia życia ok. 40 bardzo zdrowych lat :) I co drugi noworodek do piachu - w sensie doboru genetycznego naprawdę super.
Jestem ciekawy skąd masz te dane? Bo według moich doświadczeń ludzie w tedy żyli zdrowiej, czy teraz noworodki nie umierają? Od czego są świńskie grypy i ptasie? Dlaczego nie wolno teraz pić surowej wody? Dlaczego dzisiejsza kiełbasa nie poleży dłużnej jak dwa dni i jest nie do spożycia, bo zaraz robi się nie przyjemna w dotyku i w spożyciu? Dlaczego młodych ludzi dotyka krzywizna, ślepota. Jest jeszcze sporo przykładów spożywania chemii w dzisiejszych czasach, i ty uważasz że to zdrowe? Chciałbym abyś mi odpowiedział, dlaczego teraz mleko ma ważność 6 miesięcy? Uważasz że to zdrowe mleko? Widzę że jesteś mocno przekonany do modyfikowanej żywności, i trochę się dziwie, bo sam na własne życzenie się trujesz. Nie chcę łykać tabletki zamiast dobrej kiełbasy czy jaja, lub chleba z mąki, a nie z ulepszaczy.
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

05 stycznia 2013, 12:27

...
Ostatnio zmieniony 16 listopada 2013, 13:20 przez isabelle30, łącznie zmieniany 1 raz.
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

05 stycznia 2013, 12:36

[quote="isabelle30" No i zsiadłe da się zrobić.[/quote]

Dzięki a myślałam, że nawet z zsiadłego mleka nie potrafię zrobić. Uff.
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

05 stycznia 2013, 13:22

Ze sklepowego mleka nie da się zsiadłego zrobić. Wychodzi jakieś śmierdzące, spleśniałe coś. Naturalne samo się robi :mrgreen:
filodendron
Posty:275
Rejestracja:23 kwietnia 2010, 15:54

05 stycznia 2013, 15:41

SAYR pisze: Jestem ciekawy skąd masz te dane? Bo według moich doświadczeń ludzie w tedy żyli zdrowiej, czy teraz noworodki nie umierają? Od czego są świńskie grypy i ptasie? Dlaczego nie wolno teraz pić surowej wody? Dlaczego dzisiejsza kiełbasa nie poleży dłużnej jak dwa dni i jest nie do spożycia, bo zaraz robi się nie przyjemna w dotyku i w spożyciu? Dlaczego młodych ludzi dotyka krzywizna, ślepota. Jest jeszcze sporo przykładów spożywania chemii w dzisiejszych czasach, i ty uważasz że to zdrowe? Chciałbym abyś mi odpowiedział, dlaczego teraz mleko ma ważność 6 miesięcy? Uważasz że to zdrowe mleko? Widzę że jesteś mocno przekonany do modyfikowanej żywności, i trochę się dziwie, bo sam na własne życzenie się trujesz. Nie chcę łykać tabletki zamiast dobrej kiełbasy czy jaja, lub chleba z mąki, a nie z ulepszaczy.
No poczułam się wezwana do tablicy i wiesz, zmobilizowałeś mnie do pewnego wysiłku - dobrze że jestem prawie zawodową "maszynistką".
Wnioski czerpię z książek oczywiście :) Mogę Ci Sayr trochę opowiedzieć, ale to będzie długie. Masz ochotę na lekturę? :)

Statystyk jako takich oczywiście nie prowadzono. Są jednak źródła historyczne, które opracowują współcześni historycy.
Znakomita większość kultur historycznych obfituje w mitologię oraz zwyczaje religijne związane z jedzeniem - z jego obfitością. To dlatego, że głód był wszechobecny i bywał śmiertelny. W prawie wszystkich tzw. legendach założycielskich występuje motyw rozmnożenia żywności. Prawie każda kultura ma obrzędy religijne związane ze świętem plonów (np. dożynki). W prawie każdej obfitość jedzenia jest substytutem władzy i wysokiej pozycji społecznej i dotyczy wąskiej grupy społeczeństwa. W prawie każdej religii występuje jakaś mityczna kraina, ziemia obiecana, mlekiem i miodem płynąca - bo ludzie byli głodni.
Taki wspólny dla wielu kultur motyw nazywa się archetypem.

Złe użytkowanie gleby (nieregularny cykl przemienno-odłogowy) wyjaławiał glebę, urodzaje były mierne, cyklicznie pojawiały się klęski głodu, gdy ludzie jadali tylko korzonki.
O klęskach głodu można naprawdę sporo poczytać - całkowite uzależnienie od przyrody (nadmierne deszcze, nadmierna susza - to wszystko były katastrofy), brak technologii, brak nawadniania, brak transportu, ktory sprawnie zapewniłby przemieszczanie żywności na duże odległości - sprawiały, że ciągle gdzieś ktoś przymierał głodem. Z czasów najbardziej katastrofalnych zachowały się przekazy o zjadaniu dzieci, a nawet ciał wisielców zdjętych z szubienic (podobno w Polsce, w XIV wieku). Do tego dołóżmy epidemie czerwonki (sallmonela), dur brzuszny (bakterie, pasożyty), robaczyce.

Mój ulubiony historyk, taki historyczny historyk, Jan Długosz, zmarł w 1480 roku najprawdopodobniej z powodu kamieni nerkowych. Miał 65 lat i był uważany za sędziwego staruszka. Napisał monumentalne dzieło historyczne (12 ksiąg kronik), w którym jak refren przewijają się kawałki w rodzaju: "były częste i długotrwałe powodzie, a po nich przyszło upalne i dla wielu zgubne lato i dlatego zbiory przepadły, częściowo umniejszyły się, nadto wiosną przyszła niezwykła posucha, co przeszkodziło wiosennym zasiewom [...] sprowadziły głód.", "zapanowało podwójne zło, przynoszące wielką zgubę śmiertelnym, mianowicie zaraza i głód."
Nie było tirów z żywnością.

Powszechnie bano się zarazy z wody. Stąd ogromne ilości spożywanego alkoholu. W średniowieczu alkohol uważano za bardzo odżywczy. Biedota piła piwo, możni - wina i mocniejsze trunki. Możnym nie wypadało pić wody. Żywoty św. Jadwigi śląskiej wspominają, że jej mąż - Henryk Brodaty - czuł się zhańbiony faktem, że jego żona piła wodę (używając do tego kosztownych kielichów, żeby nie za wielu się zorientowało).
Polskie przezwisko "glinojady" powstało najprawdopodobniej z określenia diety grup najuboższych - niewolnych. Czesi mają inne przezwisko - hrybojedy, które wyraża pogardliwy stosunek do tych, którzy zmuszeni byli żywić się grzybami.
W XIII wieku zadośćuczynieniem, jakie płacono za zgwałcenie chłopskiej córki były 2-4 kury. Można się sprzeczać, czy to świadczy o lekceważeniu chłopek czy też o wartości kury.
W kronikach zachowały się przekazy o dostawach ryb słonych i cuchnących, o gotowaniu pędów i liści na przednówku.
Najważniejszym konserwantem była sól - w dużych ilościach.
Z opisów źródłowych wiadomo o chorobach wynikających z niedożywienia - o szkorbucie, krzywicy, pelagrze i wielu innych.
Taka ciekawostka - dlaczego włoszczyzna nazywa się włoszczyzna? Otóż dlatego, że zwyczaj powszechniejszego używania warzyw w kuchni wprowadziła dopiero królowa Bona. No ale to była kuchnia królewska.

Do powszechnego niedożywienia i wynikających z niego chorób dołóż poziom medycyny - zapalenie płuc, gruźlica, syfilis, zakażenie rany, zakażenie połogowe i wiele innych kończyło się śmiercią. Mało kto miał okazję dożyć wieku, w którym mógł się uaktywnić nowotwór, który - hipotetycznie i rzekomo występował nieporównywalnie rzadziej niż obecnie. A nawet jeśli, no to delikwent słabł, słabł, kładł się w końcu do łóżka i już z niego nie wstawał - diagnozy nie było - może zabił go rak wynikający z powszechnego zjadania żywności skażonej pleśnią.

Obecnie śmiertelność noworodków w Polsce to ok. osiem zgonów na tysiąc urodzeń - i stawia nas to w niechlubnej czołówce najwyższej śmiertelności w Europie, bo w takiej Danii np. umiera tylko 2 na 1000. A niegdyś mało która rodzina nie pochowała jakiegoś dziecka, często razem z matką. Różni historycy szacują śmiertelność noworodków w średniowieczu na 30 do 50%! Średnią życia szacuje się na 40 lat, w niektórych opracowaniach nawet na 30.
Są to oczywiście dane szacunkowe.
Dokładniejsze są dostępne dopiero dla XIX wieku. I wcale nie było aż tak bardzo lepiej. Dla przykładu podaję link do zestawienia statystycznego śmiertelności w Starogardzie Szczecińskim w XIX wieku.
http://www.ptg.gda.pl/index.php/publish ... icleID/23/
Uwadze polecam wykresy 3 i 4. Wykres 3 przedstawia sytuację w XIX wieku, wykres 4 w 2004 roku. Wykresy są swoim przeciwieństwem. W XIX wieku starości powyżej 75 lat dożywało kilka procent ludności, zaś liczba zgonów dzieci i niemowląt stanowiła 40-60% ogólnej liczny zgonów.
Takie to były fajne czasy.

I już tak całkiem na marginesie - mleko ma ważność 6 miesięcy bo jest wysterylizowane. Z tego też powodu nie zsiądzie się. Krzywica w stopniu zaawansowanym (mającym znaczenie dla zdrowia) obecnie jest rzadką chorobą, bo powszechna jest suplementacja witaminy D w okresie niemowlęcym. Grypy świńskie i ptasie służą napędzaniu koniunktury koncernów farmaceutycznych.
Wędliny to osobny temat - żeby były dobre, muszą sporo kosztować - za 25 zł/kg nic szczególnego się nie kupi. Sama nie kupuję, piekę własne pasztety, pieczenie itp. Mleko kupuję od krowy tylko wtedy, gdy chcę zrobić ser. Na co dzień wybieram sterylizowane. Jestem przeciwna GMO. Mięsa ze wsi nie kupuję, bo nie mam tam dobrych znajomych i wolę normy unijne od pani Ziutki, która wypuszcza kury na pole, na które wcześniej wysypała popiół ze spalonych plastików.
Więc może nie wrzucajmy wszystkiego do jednego wora?
Świadome pakowanie w siebie chemii wtedy, gdy można tego uniknąć, to jedna sprawa. A fobie wynikające z przekonania, że wszystko idzie ku gorszemu, że świat jest zły i że kiedyś było lepiej, to inna sprawa - i nazywa się syndromem złotego wieku.

Bardzo przepraszam wszystkich innych za ten elaborat, ale poczułam się kompletnie niezrozumiana zwłaszcza w sprawie historycznego ujęcia problemu :)
In plus czasom obecnym proszę zaliczyć fakt, że najwyraźniej ludzie już nie pamiętają, czym był głód i wynikające z niego chroniczne niedożywienie i choroby. A niestety w tej sprawie albo rybki, albo akwarium - jest nas za dużo, żeby dla wszystkich wystarczyło upraw ekologicznych. Wycofamy szeroko pojętą chemię, to będziemy głodować - statystycznie rzecz ujmując oczywiście.
SAYR
Posty:70
Rejestracja:10 listopada 2012, 07:41

05 stycznia 2013, 20:05

Na początku chciałbym cię przeprosić za kierowanie pytań do rodzaju męskiego, ale twój nick mnie zmylił. Mi nie chodzi o tak odległe czasy, tylko te czasy gdzie była już jakaś cywilizacja a nie kanibalizm. Ty opierasz się na tabelkach, wykresach ja natomiast na doświadczeniach na własnej skórze i czasach gdzie żywność była naprawdę bez konserwantów. Dlaczego kupna szynka jest trzy razy większa od robionej z własnego świniaka i samemu? Można by się spierać długo, ale zapominamy że to forum o zwierzętach, więc kończmy tą dyskusje w pokoju.
filodendron
Posty:275
Rejestracja:23 kwietnia 2010, 15:54

06 stycznia 2013, 11:54

SAYR pisze:Dlaczego kupna szynka jest trzy razy większa od robionej z własnego świniaka i samemu?
NIe zawsze. Zależy, jaką szynkę kupujesz. Szynkę z szynki czy szynkę z solanki. Szynka z szynki kosztuje ok 45 zł/kg i jest podobna do tych domowych (oczywiście plus konserwanty, bo jakoś to trzeba przewieźć na duże odległości, przechować, sprzedać, a producent już nie ma tego komfortu, jaki miał za PRLu, że jak rzucą taki towar do sklepu, to ludzie czekający na niego od świtu zaczną sobie go wydzierać z rąk i wszystko sprzeda się na pniu). Szynka z solanki i z niemięsnymi dodatkami (to ta większa) jest o połowę tańsza. A szynka parmeńska, bez konserwantów i bez żadnej chemii - około 100 zł/kg. Cena odzwierciedla nie tylko technologię produkcji ale przede wszystkim ilość mięsa potrzebną do wyprodukowania końcowego produktu.
To chyba dlatego, żeby dla każdego było coś dobrego i dlatego, że mamy wolny rynek = wolny wybór. Dobra jest droga, no ale jaka ma być? Ktoś to przecież robi dla biznesu, to nie caritas. Jak za drogo, to można jeść na co dzień groch, kaszę ze skwarkami i chleb ze smalcem, a szynkę (parmeńską) tylko od święta. I wtedy będzie tak, jak drzewiej bywało :)

(PS W żaden sposób nie rażą mnie pomyłki co do zaimków osobowych - przecież to forum, nie widzimy się :)
Psa zaś karmię mniej więcej tym samym, co sama jem, tylko w innych proporcjach; a przynajmniej jedzenie mamy z tego samego źródła, więc z mojego punktu widzenia to rozmowa o tym samym ;))
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

06 stycznia 2013, 12:17

dlatego, że dodaje się do niej różne substancje wiążące wodę. dzięki temu może zwiększyć swoją objętość nawet 3 krotnie.

filodendron bardzo ciekawe to co napisałaś :)
elghundowa mama
Posty:4
Rejestracja:15 stycznia 2013, 23:21

31 stycznia 2013, 22:26

Moj pies dostaje tylko takie ogromne kosci (do kupienia w sklepie zoologicznym).Pozwalam mu je meczyc dopoki nie rozpracuje ich na tyle ze zaczynaja sie dzielic na mniejsze kawalki.Kosc ktore sa resztkami z obiadu mowie stanowcze NIE i nigdy nie dawalam takowych zadnemu z moich psow.
Po pierwsze i co najwazniejsze kosci dziela sie na mniejsze kawaleczki i staja sie jak igly ktore polyka pies.Moga uszkodzic przewod pokarmowy,zoladek a potem jelita.Bo kosci nie sa trawione przez psa(ani tez przez zadne inne zwierze)dlatego przechodza przez jelita.W najlepszym wypadku wyladuja na trawie z mocno biala twarda kupa(od kosci i wapnia w nich zawartych).W nagorszym rania psa w srodku,lub tez nie strawione zbieraja sie tuz przez wylotem pupy.Po trochu,po trochu az wkoncu pies ma problem z odbytem i wyproznianiem sie.Widzialam u psa kolezanki(dostawal kosci),jaki pies cierpi i jaki to dla niego bol.
Moja babcia zawsze powtarza ze pies to nie smietnik i nie dawaj psu tego co sam bys nie przetrawil lub nie zjadl.I cos w tym jest bo nawet dzikie zwierzeta(wilki,lisy i inne psowate),nie jedza kosci .Obgryzaja upolowana zwierzyne z miesa ale kosci zawsze zostawiaja bo ich nie trawia i im szkodza i sa tak samo szkodliwe dla ich kuzynow psow.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 53 gości