Domowe diety dla psow ze schorz.wątroby i ukladu pokarmowego

Dyskuje na temat prawidłowego żywienia psów.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

27 lipca 2012, 23:04

isabelle30 pisze:Oprócz ferrytyny zrobiłabym ręczny rozmaz krwi - badanie nie aparatem tylko ręcznie robiony preparat z kropli krwi, barwiony i ogladany pod mikroskopem. Niech określą czy we krwi obwodowej są retikulocyty - forma niedojrzała erytrocytów. Są one uwalniane na obwód gdy organizm musi zrekompensować dużą niedokrwistość. Jeżeli będą to znaczy że organizm "tworzy" krwinki czerwone.
Nie wiem czy badanie było ręczne czy aparatem; analizę robił Lab-vet; o retikulocytach rozmawiałam z lekarką po pierwszych badaniach; byłam pewna, ze teraz to zrobią ale nie zrobili. Po poprzednich badaniach dr Jarek, z którym je konsultowałam, raczej nie miał wątpliwości, ze to niedobór żelaza.
''anizocytoza,poikilicytoza,oligochromia- wszystko "dość znaczna"; polichromazja-nieznaczna ''
Chyba wspominałam, ze sama latami zmagałam sie z niedokrwistością; Wyniki miałam zwykle podobne w tym właśnie anizocytozę i poikilocytozę. Lekarze nie mieli wątpliwości, że to niedobór żelaza a badanie poziomu żelaza jedynie to potwierdziło (było niewiele powyżej zera a ja żyłam i zyję do dzisiaj 8) ). Diagnoza była prosta, na podstawie zwykłej morfologii. Nawet hematolog nie widział potrzeby dodatkowych badań. Inną sprawą jest przyczyna niedoboru. Zdaniem dr-a Jarka wyniki nie wskazują na krwawienie wewnętrzne czego się obawiałam. Najprawdopodobniejszą przyczyną są niedobory wynikające z diety wymuszonej przez chorobę wątroby i przede wszystkim złe wchłanianie, które wynika z choroby wątroby. Tak czy inaczej taka anemię leczy się żelazem i wspomaga dietą. Tylko sprawę komplikuje chora wątroba. Możliwe, że skuteczniejsza byłaby transfuzja czy erytropoetyna; obawiam się jednak, że efekt byłby krótkotrwały w sytuacji kiedy nie można wyleczyć przyczyny anemii. Sunia oprócz anemii ma nadal kosmiczne wyniki parametrów wątrobowych; Tu wprawdzie leczenie i dieta są na tyle skuteczne, ze udało sie przynajmniej zahamować postęp choroby i sunia wciąż żyje. Obawiam się, że leczenie żelazem może spowodować zaostrzenie objawów niewydolności wątroby. Tak jak wszystkie błędy dietetyczne, które zdarzyło mi się niestety popełniać.
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

02 sierpnia 2012, 12:40

isabelle30 pisze:Oprócz ferrytyny zrobiłabym ręczny rozmaz krwi - badanie nie aparatem tylko ręcznie robiony preparat z kropli krwi, barwiony i ogladany pod mikroskopem. Niech określą czy we krwi obwodowej są retikulocyty - forma niedojrzała erytrocytów. Są one uwalniane na obwód gdy organizm musi zrekompensować dużą niedokrwistość. Jeżeli będą to znaczy że organizm "tworzy" krwinki czerwone.
Niestety wynik badania reticulocytów jest negatywny tzn "brak regeneracji". Badanie robiłam we wtorek rano. Wieczorem Fraszka poczuła się nagle bardzo żle. Wczoraj było tragicznie ale w nocy spała już spokojnie; dzisiaj jest bardzo osłabiona. Właściwie to powinnam już prosić o radę czy pozwolić jej odejść bez pomocy czy podjąć decyzję za nią. Dopóki sunia żyje staram się jej zapewnić to co w takiej sytuacji możliwe. Podaję jej bez zmian wszystkie dotychczasowe leki. Mam wątpliwość czy wobec takiego wyniku badania należy nadal podawać żelazo? Doktor przed pobraniem krwi mówił, żeby odstawić żelazo jeżeli nie będzie reticulocytów. Nie dopytałam czy dlatego, że nie ma sensu, czy dlatego że pogorszy stan psa. Nie udało mi się wczoraj skontaktować z nim telefonicznie, tak jak się umawiałam; wyniki podał mi inny lekarz.
Dzisiaj Fraszka zrobiła czarną kupę. Mogłabym się pocieszać, ze to normalne po żelazie ale dotychczas martwiłam się własnie tym, ze kupy nie były czarne.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

02 sierpnia 2012, 14:48

i właśnie dlatego psu należało podać ertytropoetynę. Widać było po wynikach, że nie jest to sprawa stricte niedoborowa, tylko szpik szwankuje. Stanęłaś przed naprawdę trudnym wyborem. Tak czy inaczej sądzę, że tylko właściciel może decydować czy walczyć, czy nie. Tylko właściciel może zadecydować czy korzyści przeważają ewentualne skutki uboczne. I ostanie - tylko właściciel wie, kiedy pomóc psu odejść.
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

02 sierpnia 2012, 15:53

SleepingSun pisze:i właśnie dlatego psu należało podać ertytropoetynę. Widać było po wynikach, że nie jest to sprawa stricte niedoborowa, tylko szpik szwankuje. .
Na dogomanii miałam nawet ofertę odstąpienia odpowiednika erytropoetyny. Nie miałam jednak nawet okazji zapytać lekarzy, czy to ma sens. Dlaczego nie zapytałam to już oddzielny temat. O swoich wątpliwościach w tej sprawie już pisałam; mam je nadal ale w tej chwili to bez znaczenia. Przypomnę tylko, że podstawowa choroba suni, która jest przyczyną anemii nie została rozpoznana. Bez tego podawanie krwi czy preparatów krwiotwórczych nie rokuje długotrwałej poprawy.
Stanęłaś przed naprawdę trudnym wyborem. Tak czy inaczej sądzę, że tylko właściciel może decydować czy walczyć, czy nie. Tylko właściciel może zadecydować czy korzyści przeważają ewentualne skutki uboczne. I ostanie - tylko właściciel wie, kiedy pomóc psu odejść
Moje poglądy na eutanazję zwierząt (a nawet ludzi) uległy znacznej modyfikacji w ciągu ostatnich czterech miesięcy.
Miałam też niejednokrotnie okazję przekonać się, że właściciel (czyli ja)nie wie, kiedy pomóc psu odejść. Był moment kiedy byłam tego pewna i zdecydowana. Muszę przyznać, że nawet sama poczułam wtedy ulgę. 15 minut później straciłam tę pewność. To było 2 maja. Dzisiaj wiem, że "właściciel nie wiedział". Ale gdybym się wtedy nie zawahała a może nawet gdyby na dyżurze był inny lekarz, dzisiaj byłabym przekonana, ze postąpiłam słusznie pomagąjąc psu odejść. Nie wiedziałabym, że przeżyje kolejne 3 miesiące w czasie których było dużo dni trudnych ale znacznie więcej dobrych lub prawie dobrych.
Od lekarzy od pierwszego dnia, po pierwszych wynikach badań słyszałam o złych rokowaniach. Dwa razy wprost, że "to już czas". Ostatnio 2 tygodnie temu po stwierdzeniu anemii. Wczoraj było tak źle, że byłam pewna, że już lepiej nie będzie. Dzisiaj jednak jest trochę lepiej. Nie na tyle dobrze, żebym uwierzyła w cud ale za dobrze, żebym potrafiła podjąć ostateczną decyzję.

Od czterech miesięcy żyję życiem mojego psa. To był mój wybór, który wymaga ode mnie wiele wysiłku, odporności psychicznej, rezygnacji z wielu własnych potrzeb. Pomijam kwestie finansowe. Jestem gotowa walczyć nadal, tak długo jak to będzie możliwe i chciałabym, żeby to trwało jak najdłużej
Nasłuchałam i naczytałam się mnóstwa historii, po których ze smutkiem myślałam, że często właściciele i niestety także lekarze zbyt łatwo rezygnują.Mam jednak świadomość, że nie każdy ma warunki, żeby walczyć do końca. Dlatego nigdy nie będę oceniać innych, którzy podejmują tę najtrudniejszą decyzję.

Ja wciąż nie zrezygnowałam, więc proszę Was o porady i jednocześnie o to, żebyście się nie obrażali jeżeli nie zawsze z tych rad korzystam. Byłoby prościej, gdyby ktoś mi powiedział: mój pies miał (ma) ciężką niewydolność wątroby o nieznanym pochodzeniu, z powikłaniami: żółtaczką, marskością, niedokrwistością, brakiem regeneracji krwinek. Że ma(miał) wyniki badań, które dziwiły weterynarzy, ze z takimi parametrami żyje. Wtedy być może bezkrytycznie przyjmowałabym każdą wskazówkę. Ale nie udało mi się znaleźć nikogo z podobnym problemem, natomiast niejednokrotnie przekonałam się, że to co pomogło innemu psu nie pomaga a nawet szkodzi mojemu.

W tej chwili istotne jest czy podawanie żelaza przy stwierdzonym braku regeneracji krwinek może psu zaszkodzić? Druga wątpliwość dotyczy encortonu? Właściwie powinnam już schodzić z obecnej dawki. Bezpieczniejsze wydaje mi się jednak pozostawienie obecnej. Wiem, najlepiej byłoby żeby o tym zdecydował lekarz. Ale kiedyś w podobnej sytuacji "moja" p. wet odpowiedziała mi, że jej (suni) już nic nie zaszkodzi. Może teraz powinnam jej przyznać rację?
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

02 sierpnia 2012, 16:33

przede wszystkim encorton jako tako działa przeciwbólowo. Żelazo w kwestii szkodzenia - może zaszkodzić wątrobie w takim stopniu jak wszystko inne. Niezużyte ilości żelaza będą po prostu wydalane. Za pewne wiesz czym kończy się niewydolność wątroby - encefalopatią, czyli uszkodzeniem mózgu. To z pewnością będzie widać po psie i wtedy myślę że nie ma sensu ciągnąć psiego życia na siłę, skoro szans na ratunek żadnych nie będzie. Doczytaj jakie są objawy, żeby tego nie przeoczyć. W tym momencie tak naprawdę nie wiadomo czym spowodowany jest taki zły stan suni: czy wątrobą, czy niedokrwistością. Ona tak dzielnie walczy z niewydolnością. Nie wiem jaką podjęłaś decyzję. Jeżeli chcesz walczyć (bo być może pies po prostu tak źle się czuje z powodu niedotlenienia) to załatw psu przetoczenie krwi. Może by to też pomogło wątrobie odpowiednio pracować? A jeżeli sądzisz, że już nic nie da się zrobić to zapewnij psu odpowiedni komfort, zapytaj lekarza o coś przeciwbólowego i w odpowiednim momencie podejmij decyzję. Możesz poprosić weterynarza, żeby zrobił to u Ciebie w domu, żeby sunia po prostu zasnęła na Twoich kolanach.

Ja też wiele razy podejmowałam decyzję, że to już. 5 razy w ciągu 3 tygodni chciałam wzywać weterynarza. Jednak cały czas działo się coś co dawało mi nadzieję. W naturze zwierzęta umierają i jest to całkiem normalne. Moim zadaniem jako właściciela jest nieprzekroczenie pewnego progu wytrzymałości zwierzęcia, gdzie chce jeszcze walczyć i przede wszystkim NIE CHCE odchodzić. Nie mogłam sobie wyobrazić szarpania się z kotem aby zawieźć go na tę ostatnią wizytę. Nie zrobiłabym tego wbrew jemu, zwłaszcza w takiej chwili. Jeśli chciałby odejść w szafie - proszę bardzo. Ale w tym momencie, kiedy podjęłam decyzję wiedziałam, że on chce już odejść. Więc wzięłam go na ręce, dałam tacie i pojechał do weterynarza. Zero oporu, zero miauczenia, wyrywania się. On po prostu wiedział, że nadeszła jego chwila. Nie można kierować się własnymi emocjami w takim momencie. Trzeba wczuć się w rolę naszego ukochanego zwierzęcia. Nie można na siłę targać go do weterynarza w ostatnich chwilach jego życia, bo ktoś nam powiedział że tak należy. Nikt nie może nam tego powiedzieć. Skoro zrezygnowałaś to znaczy że to nie był ten moment kiedy Fraszka się poddaje.
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

02 sierpnia 2012, 18:01

Objawy encephalopatii sunia miała podczas pierwszego "wielkiego kryzysu". Tak przynajmniej ja zdiagnozowałam to co się wtedy z nią działo a lekarka nie kwestionowała tej diagnozy. Sunia przez dwa- trzy dni była prawie bez kontaktu, zdezorientowana, obijała się o ściany. Wczoraj było podobnie, chociaż przebiegało trochę łagodniej. Po tym pierwszym epizodzie najpierw ratowałam ją sama; znalazłam na dogomanii poradę, że przy encephalopatii wątrobowej dieta ma być "zerobiałkowa" i należy wtedy podawać wyłącznie ziemniaki i ewentualnie prażone w mikrofali jabłko i buraki. Później były kroplówki z lekami, które zapobiegają encephalopatii.
Myślę, ze wczorajszy kryzys, który zaczął się przedwczoraj też był spowodowany bardziej dietą niż anemią. Podejrzewam mięso wołowe. Może jednak dla wątroby mojej suni jest zbyt ciężkie, może nie było idealnie świeże (drugi dzień w lodówce). W każdym razie problemy zaczęły się po posiłku. Mogło się na to nałożyć zmęczenie. Rano była wizyta u wet-a, później wywiozłam sunię za miasto. W trakcie pobytu na wsi zrobiło się bardzo duszno i gorąco i w takich warunkach był powrót w samochodzie. W każdym razie dzisiaj te dramatyczne objawy całkiem ustąpiły. Sunia je normalnie tzn. 2 razy ryż z kurczakiem a teraz z pstrągiem. Z mięsa wołowego na wszelki wypadek zrezygnowałam. Żelazo i kwas foliowy podałam dzisiaj i wczoraj. Dzisiaj też postanowiłam zaryzykować z Surfinem (bio siarka). Kupiłam dawno ale nie miałam odwagi podawać go suni, bo nie udało mi się znaleźć nigdzie potwierdzenia, że siarka jest dozwolona dla zwierząt.
Wciąż jest bardzo słaba, ale już utrzymuje równowagę.
Niepokoi mnie jeszcze jeden objaw. We wtorek czyli kiedy sunia poczuła się nagle gorzej, w nocy miała dreszcze i prawdopodobnie gorączkę. Wczoraj silny świąd skóry, czerwone opuszki łap. W ramach swojej internetowej edukacji poczytałam o przełomach hemolitycznych. Objawy się zgadzają a zdarzało się to kilka razy w ciągu tych czterech miesięcy leczenia. Zaczerwienienie łap bardzo często po błędach dietetycznych. Dzisiaj łapy w normalnym kolorze (o ile opuszki nie powinny być bardziej różowe :roll: )
Awatar użytkownika
Robert A.
Posty:4455
Rejestracja:27 czerwca 2007, 11:31
Lokalizacja:Warszawa

02 sierpnia 2012, 19:12

Słuchaj mme- bio siarka jeśli nie pomoże to w 100% nie zaszkodzi bardziej niż encorton,ja wiem,ze nie podajesz go bo masz kaprys tylko ratujesz psa,ale powinnaś naprawdę postawić wszystko na jedna kartę bo jak sama widzisz weci nie mają juz pomysłów aby pomóc Twojemu psiakowi,dlatego decyzja o siarce nie jest błędem.
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

03 sierpnia 2012, 10:29

Robert A. pisze:Słuchaj bio siarka jeśli nie pomoże to w 100% nie zaszkodzi bardziej niż encorton,ja wiem,ze nie podajesz go bo masz kaprys tylko ratujesz psa,ale powinnaś naprawdę postawić wszystko na jedna kartę bo jak sama widzisz weci nie mają juz pomysłów aby pomóc Twojemu psiakowi,dlatego decyzja o siarce nie jest błędem.
O siarkę pytałam moja wet-kę ale nie wypowiedziała się. Stan suni był wtedy stabilny, więc nie chciałam ryzykować, że nawet jak się pogorszy z innych powodów, to ja będę podejrzewać Surfin. Teraz to już kolejny akt desperacji.
Gdybym cztery miesiące temu miała tę wiedzę co dzisiaj, to być może udałoby się uniknąć wielu problemów
Sunia trzyma się nieźle jak na stan jej krwi i wątroby. Próbuję uruchomić w sobie resztki optymizmu i tak jak na początku nie chciałam wierzyć, że kosmiczne wyniki parametrów wątrobowych to wyrok, tak teraz liczę na cud, że sunia poradzi sobie z anemią i brakiem regeneracji krwinek. Nie ukrywam jednak, że coraz trudniej mi w to wierzyć.
Pozostaje mi jeszcze spróbować Spiruliny, która budziła podobne wątpliwości jak Surfin. Tylko, że na efekty jakiejkolwiek kuracji potrzeba czasu a my mamy go coraz mniej.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

03 sierpnia 2012, 10:55

krwinki się nie regenerują, bo one żyją stosunkowo krótko. Gdy w organizmie ich zaczyna brakować, nerki zaczynają uwalniać erytropoetynę, która pobudza szpik do wytwarzania nowych (niedojrzałe formy to właśnie retikulocyty, a ich zwiększona ilość świadczy o tym, że organizm uzupełnia niedobory).
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

03 sierpnia 2012, 11:08

Erytrocyty nie żyja tak krótko...aż około 120 dni.
Należy się zastanowić co jest przyczyną braku produkcji erytrocytów w szpiku. Brak erytropoetyny czyli jakiś problem w przekaźnictwie hormonalnym? Uszkodzenie nerek? Czy niemożność funkcjonowania szpiku? Jeżeli nie funkcjonuje szpik to nie pomoże ani erytropoetyna ani nic . Jeżeli to nerki to erytropoetyna może pomóc. Jeżeli bład w przekaxnictwie to tez zalezy na którym etapie.
W sumie....stan psa jest ciężki. Chorej wątroby nie da się już wyprowadzić na prostą. Gdyby nie to można by było walczyć - zrobić transfuzję a potem podac erytropoetyne i ciągnąć tą morfologię w górę.
Ale w obecnej sytuacji? Chyba w tej chwili jest już ten moment aby wprowadzić w życie formułę " Jeżeli sie kogoś bardzo kocha, należy pozwolić mu odejść w godności..." :cry: :cry: :cry:
Awatar użytkownika
Robert A.
Posty:4455
Rejestracja:27 czerwca 2007, 11:31
Lokalizacja:Warszawa

03 sierpnia 2012, 11:19

mme wspiera Cie wiele osób z forum,trzymamy kciuki.
Naprawdę bardzo ważne jest abyś sama nie dawała znać po sobie ,ze z psem jest coś nie tak i nie rozczulała się przy nim ,psiak wszystko,ale to wszystko wyczuwa,widzi,odbiera każdy Twój smutek,ale i radość .
Staraj sie być normalna i jak masz popłakać to w osobności nie przy zwierzaku-naprawdę dobra skuteczna rada(sprawdzona)
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

03 sierpnia 2012, 22:19

isabelle30 pisze:Erytrocyty nie żyja tak krótko...aż około 120 dni.
/.../Ale w obecnej sytuacji? Chyba w tej chwili jest już ten moment aby wprowadzić w życie formułę " Jeżeli sie kogoś bardzo kocha, należy pozwolić mu odejść w godności..." :cry: :cry: :cry:
Wolałabym już nie wracać do tematu eutanazji, bo jest o tym wyżej a to jednak wątek o żywieniu. Mam nadzieję, że pozwalam swojej suni "odejść w godności" cokolwiek to znaczy. Nie potrafię jednak uśpić psa dlatego, ze jest nieuleczalnie chory i ma złe wyniki badań. Nie chcę już przedłużać jej życia na siłę o kilka czy kilkanaście dni, gdyby to się miało wiązać z dodatkowym cierpieniem. Dopóki jednak sunia żyje chcę jej zapewnić to co jej tego cierpienia oszczędzi.
Naprawdę bardzo ważne jest abyś sama nie dawała znać po sobie ,ze z psem jest coś nie tak i nie rozczulała się przy nim ,psiak wszystko,ale to wszystko wyczuwa,widzi,odbiera każdy Twój smutek,ale i radość .
Staraj sie być normalna i jak masz popłakać to w osobności nie przy zwierzaku-naprawdę dobra skuteczna rada(sprawdzona)
Staram się, chociaż wciąż wpadam w panikę kiedy coś się dzieje. Przede wszystkim jestem już bardzo zmęczona. Ale dam radę.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

03 sierpnia 2012, 23:17

doskonale wiem co czujesz, ja żyję w ciągłym stresie o życie mojego psa już 8 miesięcy. Musisz wykrzesać z siebie siłę na kolejne tygodnie walki. A ile ich będzie? Kto wie, Twój pies już i tak chyba zaskoczył wszystkich ogromną wytrwałością. Da radę!
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

14 sierpnia 2012, 11:43

Przypominam się, bo nadal walczymy i wciąż potrzebuję waszego wsparcia.
Jest trochę lepiej- sunia ma więcej energii ; bez szaleństwa ale porusza się w miarę normalnie. Nadal ma "trzęsiawkę" i z tym nie potrafię sobie poradzić. Nie wiem czy to brak czy nadmiar czegoś w diecie, czy niedotlenienie związane z anemią, czy niezależnie od anemii mała tolerancja na zimno. Nowy kłopot to ropiejące oko suni; dostałam od wet-a krople i mam nadzieję, ze to minie ale niepokoje się, bo to podobno skutek spadku odporności. Od kilku tygodni waga suni utrzymuje się na tym samym poziomie ok. 5 kg. Jest to połowa jej wagi z "czasów świetności" i ok. 2-3 kg mniej z początku leczenia (czyli sprzed 4,5 miesiąca) Było gorzej, bo pod koniec maja ważyła 3,5 kg.
Od kilku dni odstawiłam wodę z miodem, myślałam że sunia zacznie normalnie pić. Nie sprawdziło się: nawet nie zagląda do miski z wodą. Od kilku dni karmię ją bananami. Je bardzo chętnie ale nie wiem jak dużo tego banana można jej podać bezkarnie (na wszelki wypadek ograniczam do ok. 1/3 dziennie). Poza bananem daję jej jeszcze prażone w mikrofali jabłko, gotowanego ziemniaka jako wypełniacz jednej porcji dziennej z dodatkiem mięsa. Innych warzyw na razie Fraszka nie jada, bo do niedawna wybrzydzała a ja się zniechęciłam i już nie próbuję jej zmuszać. Może chętnie jadłaby surówki ale surowe warzywa chyba nie służą wątrobie?
mme
Posty:159
Rejestracja:31 grudnia 2008, 19:12
Lokalizacja:kraków

24 sierpnia 2012, 21:25

Po raz kolejny zabiłabym sunię.. jajkiem. Przedwczoraj rano dałam jej trzy plasterki samego białka ugotowanego na twardo. Niemal natychmiast zauważyłam, ze źle się czuje, w ciągu dnia było coraz gorzej.Początkowo nie kojarzyłam tego z jajkiem i myślałam, ze tym razem sunia już z tego nie wyjdzie (było naprawdę kiepsko). Ale wyszła a ja doczytałam, ze białko jajka jest silnym alergenem. Problemy "jajeczne" były już wcześniej. Najpierw myślałam jednak, ze całe jajko to za dużo i dawałam najwyżej 1/2, później, ze szkodzi gotowane na twardo. Zaczęłam gotować na miękko i rzeczywiście po niedużej porcji nic się nie działo ale kiedy niedawno sunia zjadła małe jajko ale w całości, niemal nie umarła.
Bardziej podejrzane było dla mnie zawsze żółtko; tym bardziej że Fraszka ma prawdopodobnie problem z woreczkiem żółciowym. Nie wiem czy jest uczulona na biało jajka? Może po prostu w białku jest za dużo..białka? albo gotowane na twardo jest ciężkostrawne? W każdym razie postanowiłam pozbawić sunie jej ulubionej potrawy.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 9 gości