dziękujemy razem z Kori za kciuki. Suńka zaczęła wykorzystywać moją dobroć na całej linii, dlatego korzystając z poprawy jej stanu (o ile można to tak nazwać) powolutku wracamy do ustalonych wcześniej reguł. Ofcors wszystko tłumaczone jest od początku, żeby nie było że wymagam czegoś co jest całkiem niezrozumiałe;) zostaje jej tylko możliwość spania na fotelu - ja zasiadam z książką, a ona kładzie się na mnie. Myślę, że daje nam to świetne pretekst do wspólnej bliskości, która (przynajmniej dla mnie) jest taka ważna.
Wymyziajcie wszyscy od nas swoje pieski i pamiętajcie żeby na maxa wykorzystywać każdy dzień z nimi!
guzki na łapach - CHŁONIAK
A ja trzymam kciuki za cud,żeby suńka wyzdrowiała i przytulam Was obie cieplutko .Jestem z Wami,całkiem niedawno -rok temu -przechodziłam podobną sytuację tylko choroba była inna.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
Minął prawie miesiąc od diagnozy. Dziś Kori dostała trzecią chemię. Właściwie już po pierwszej zaczęła wracać do siebie. Po drugiej całkiem skończyły się problemy ze strony układu pokarmowego (schudła 10kg). Od 3, 4 dni suńka całkowicie wróciła do stanu przed chorobą - ładnie śpi w nocy z brzuchem wywalonym do góry, znowu szczeka całymi rankami, hasa z innymi psami, robi rowerki, poluje na moje włosy apetyt ma 2 x taki jak przed tym wszystkim (akurat się nie dziwię po tych wszystkich wymiotach i biegunkach) dostaje małe porcje 5 razy dziennie i rosołek żeby płukać pęcherz. I chociaż już nam się trafił skutek uboczny (1 tylko jeden!) w postaci krwotocznego zapalenia pęcherza (opanowane po 1 dniu) to uważam, że decyzja o podjęciu leczenia była dobrze trafiona.
Uważa się, że pies od postawienia diagnozy chłoniaka ma 3, 4 tygodnie życia. Gdyby nie chemia to albo już by jej nie było, albo byłaby w bardzo złym stanie. O dziwo poprawiła się jej morfologia, biochemia jest idealna (sprawdzamy co tydzień). Mam nadzieję, że przed nami jeszcze parę, albo nawet paręnaście miesięcy życia, takiego dobrego jakościowo jak teraz. I owszem, jest to wyrzeczenie finansowe, no i trzeba zwracać uwagę na ślinę, dokładnie po psie sprzątać, ale jest to warte widoku tego uśmiechniętego pyszczka co rano i merdającego ogona po przyjściu do domu. Warte widoku odkrywania przez psa coraz to nowych miejsc, zapachów, poznawania nowych psich znajomych, uczenia się kolejnych sztuczek.
Być może przeczyta to kiedyś ktoś, kto właśnie dowiedział się, że pies cierpi na chłoniaka i tak jak mnie, zawali mu się świat. Usłyszeć można, że pies się będzie męczył na chemii, że będzie cierpiał, że jest nie wiadomo jak toksyczna dla ludzi, że ogromne koszta. Kori chemii w ogóle nie odczuwa, uwielbia na nią jeździć, bo dostaje miskę chrupek od Pani doktor (musimy być na czczo przed badaniami krwi). Jedyne co zauważyłam, że w ten sam dzień robi się z niej straszna przylepa o cierpieniu w ogóle nie ma mowy (chyba, że coś dodatkowo się przypląta). Co do toksyczności dla ludzi, każdy onkolog mówi, że jest to nieco przesadzone, owszem trzeba uważać, ale bez przesady. Mnie przekonało do końca porównanie do człowieka na chemioterapii. Można go całować, przytulać i nic nikomu złego się nie dzieje. Pieniądze? Podstawowy schemat + badania to koszt około 250zł, najpierw raz na tydzień przez miesiąc, a potem co 4 tygodnie.
Moja rada? Wszystko dokładnie na spokojnie sprawdzić, poszukać, popytać kilku weterynarzy, ja konsultowałam się nawet z lekarzami medycyny, mailowo z kliniakami z innych miast. Starać się nie załamywać, szukać różnych opcji.
A dla wszystkich, którzy trzymali za nas kciuki, zdjęcie Kori po drugiej, zdaję się chemii
Uploaded with ImageShack.us
Uważa się, że pies od postawienia diagnozy chłoniaka ma 3, 4 tygodnie życia. Gdyby nie chemia to albo już by jej nie było, albo byłaby w bardzo złym stanie. O dziwo poprawiła się jej morfologia, biochemia jest idealna (sprawdzamy co tydzień). Mam nadzieję, że przed nami jeszcze parę, albo nawet paręnaście miesięcy życia, takiego dobrego jakościowo jak teraz. I owszem, jest to wyrzeczenie finansowe, no i trzeba zwracać uwagę na ślinę, dokładnie po psie sprzątać, ale jest to warte widoku tego uśmiechniętego pyszczka co rano i merdającego ogona po przyjściu do domu. Warte widoku odkrywania przez psa coraz to nowych miejsc, zapachów, poznawania nowych psich znajomych, uczenia się kolejnych sztuczek.
Być może przeczyta to kiedyś ktoś, kto właśnie dowiedział się, że pies cierpi na chłoniaka i tak jak mnie, zawali mu się świat. Usłyszeć można, że pies się będzie męczył na chemii, że będzie cierpiał, że jest nie wiadomo jak toksyczna dla ludzi, że ogromne koszta. Kori chemii w ogóle nie odczuwa, uwielbia na nią jeździć, bo dostaje miskę chrupek od Pani doktor (musimy być na czczo przed badaniami krwi). Jedyne co zauważyłam, że w ten sam dzień robi się z niej straszna przylepa o cierpieniu w ogóle nie ma mowy (chyba, że coś dodatkowo się przypląta). Co do toksyczności dla ludzi, każdy onkolog mówi, że jest to nieco przesadzone, owszem trzeba uważać, ale bez przesady. Mnie przekonało do końca porównanie do człowieka na chemioterapii. Można go całować, przytulać i nic nikomu złego się nie dzieje. Pieniądze? Podstawowy schemat + badania to koszt około 250zł, najpierw raz na tydzień przez miesiąc, a potem co 4 tygodnie.
Moja rada? Wszystko dokładnie na spokojnie sprawdzić, poszukać, popytać kilku weterynarzy, ja konsultowałam się nawet z lekarzami medycyny, mailowo z kliniakami z innych miast. Starać się nie załamywać, szukać różnych opcji.
A dla wszystkich, którzy trzymali za nas kciuki, zdjęcie Kori po drugiej, zdaję się chemii
Uploaded with ImageShack.us
Bardzo się cieszę, że Kori ma się lepiej. Dobrze, że to opisujesz, komuś innemu może to pomóc w podjęciu decyzji. Jak widać - Twoja była jak najbardziej słuszna. Pozdrawiam i trzymam kciuki za powodzenie leczenia Kori.
- cockermanka
- Posty:169
- Rejestracja:25 stycznia 2007, 10:40
- Lokalizacja:Beskidy
Dobrze czytać, że psica lepiej się czuje.
Nasza najstarsza sunia, w marcu skończy 13 lat, na zdiagnozowanego chłoniaka od 27 czerwca. Z wielu względów (nie finansowych), po konsultacjach z kilkoma lekarzami, nie zdecydowałam się na chemię. Sara jest na Encortolonie + Piastprazol. Od niecałego miesiąca włączyłam zioła (niestety nie wiedziałam o nich wcześniej).
Nasza najstarsza sunia, w marcu skończy 13 lat, na zdiagnozowanego chłoniaka od 27 czerwca. Z wielu względów (nie finansowych), po konsultacjach z kilkoma lekarzami, nie zdecydowałam się na chemię. Sara jest na Encortolonie + Piastprazol. Od niecałego miesiąca włączyłam zioła (niestety nie wiedziałam o nich wcześniej).
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
Minął prawie 2 miesiąc walki z chłoniaczyskiem. W dalszym ciągu uważam że było warto poddać ją chemioterapii. Przez ten czas 2 razy zdarzyła nam się okropna biegunka, ale po podaniu leków przeszła jak ręką odjął. Z resztą, mała to cena za jej szczęśliwy pyszczek:) wczoraj zrobiłyśmy biochemię, żeby sprawdzić jak się mają jej narządy wewnętrzne. Wszystko w normie (odpukać!). Właściwie nie mam wpływu na to co się dzieje w środku. Dostaje tylko leki osłonowe na wątrobę i zobojętniające kwas żołądkowy. Tym bardziej się cieszę, że wszystko ok:)
Miałyśmy miesiąc przerwy w podawaniu winkrystyny. Niestety troszeczkę urosły nam węzły podżuchwowe, ale nie tak żeby się tym martwić. W czwartek kolejny wlew, zobaczymy jak wyjdzie morfologia
A jak nam się żyje? Dokładnie tak jak to było rok czy dwa lata temu. Kori nie wypada sierść (a przez swoją chorobę pół życia była łysa - taka ironia losu), nie wymiotuje, nie ma spadków nastroju, braku apetytu. Każdy komu mówię, że jest chora nie chce w to wierzyć, jest po prostu jak normalny zdrowy pies i tak też jest przez nas traktowana.
Pozdrawiamy cieplutko wszystkie psiaki.
Miałyśmy miesiąc przerwy w podawaniu winkrystyny. Niestety troszeczkę urosły nam węzły podżuchwowe, ale nie tak żeby się tym martwić. W czwartek kolejny wlew, zobaczymy jak wyjdzie morfologia
A jak nam się żyje? Dokładnie tak jak to było rok czy dwa lata temu. Kori nie wypada sierść (a przez swoją chorobę pół życia była łysa - taka ironia losu), nie wymiotuje, nie ma spadków nastroju, braku apetytu. Każdy komu mówię, że jest chora nie chce w to wierzyć, jest po prostu jak normalny zdrowy pies i tak też jest przez nas traktowana.
Pozdrawiamy cieplutko wszystkie psiaki.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Cieszę się bardzo i trzymam kciuki żeby było już tylko dobrze!
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
I kolejny miesiąc za nami:)
oj przez pewien czas było ciężko a z powodu 10dniowej biegunki, która nie przechodziła po żadnych lekach, na dodatek nie mogliśmy zdiagnozować przyczyny. Badania krwi robiliśmy w każdą stronę, kału także - wszystko w normie. W końcu łącząc siły naszej wetki, dr Jarka, Roberta i osób, które się z tą chorobą swoich psiaków zmierzyli, daliśmy radę! Bardzo jestem wszystkim za to wdzięczna. Kori już taka wykończona była tymi sensacjami żołądkowymi że przez parę dni nie chciała wychodzić, natomiast w domu była pełna pogoda ducha:)
Teraz odkarmiona hasa z psami, biega za ukochaną piłką i jak zwykle żebra o jedzenie:) w piątek byłyśmy na chemii, powtórzyliśmy badania - wszystko pięknie nam funkcjonuje. Kori nie chciała wyjść z gabinetu, tylko siadła dostojnie na swoim kocyku i czekała aż pani doktor da jej kolejną porcję chrupek;)
cały czas wspomagamy żołądek, wątrobę, dostaje siemię lniane, iskal no i probiotyk żeby te jelita były zabezpieczone. Żyjemy pomalutku i mamy się na prawdę świetnie:)
Wymyziajcie psiaki i weźcie je na długie spacery, w końcu jako najlepsi ludzcy przyjaciele na to zasługują:)
oj przez pewien czas było ciężko a z powodu 10dniowej biegunki, która nie przechodziła po żadnych lekach, na dodatek nie mogliśmy zdiagnozować przyczyny. Badania krwi robiliśmy w każdą stronę, kału także - wszystko w normie. W końcu łącząc siły naszej wetki, dr Jarka, Roberta i osób, które się z tą chorobą swoich psiaków zmierzyli, daliśmy radę! Bardzo jestem wszystkim za to wdzięczna. Kori już taka wykończona była tymi sensacjami żołądkowymi że przez parę dni nie chciała wychodzić, natomiast w domu była pełna pogoda ducha:)
Teraz odkarmiona hasa z psami, biega za ukochaną piłką i jak zwykle żebra o jedzenie:) w piątek byłyśmy na chemii, powtórzyliśmy badania - wszystko pięknie nam funkcjonuje. Kori nie chciała wyjść z gabinetu, tylko siadła dostojnie na swoim kocyku i czekała aż pani doktor da jej kolejną porcję chrupek;)
cały czas wspomagamy żołądek, wątrobę, dostaje siemię lniane, iskal no i probiotyk żeby te jelita były zabezpieczone. Żyjemy pomalutku i mamy się na prawdę świetnie:)
Wymyziajcie psiaki i weźcie je na długie spacery, w końcu jako najlepsi ludzcy przyjaciele na to zasługują:)
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
z pewnością są to porzeczki, ale Srebrnych Orłów jest chyba troszkę dalej?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 77 gości