guzki na łapach - CHŁONIAK

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Lidan
Posty:167
Rejestracja:17 grudnia 2006, 23:13
Lokalizacja:Kraków

17 października 2012, 22:52

SleepingSun pisze: Kori ma niestety dość silny instynkt obrony swojego terytorium, dlatego też w okolicy klatki chadza w kagańcu. Ale poza osiedlem to na prawdę super pies:)
No i wyjaśniła się kolejna zagadka. Zastanawiałam się czemu tak trochę na odwrót spotykam suczkę na osiedlu na smyczy i w kagańcu a na łąkach puszczoną i bez kagańca :wink:
Ile tych chemii Kori już wzięła i ile jeszcze musi ich znieść?
Czy te guzy na łapach zniknęły?
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

17 października 2012, 23:31

bo na łąkach to pies cud miód i orzeszki :D

W sumie nawet nie liczyłam ;) w grudniu 4 i przez każdy kolejny miesiąc podtrzymująco, po jednej. Czy w sumie będzie to 14. Mówimy o chemii agresywnej, czyli winkrystynie. Na co dzień dostaje inną chemię, lżejszą endoxan 4 x w tygodniu. To właśnie ona powoduje, że Kori musi dużo pić i dużo sikać. Do tego dochodzi steryd, który sam w sobie powoduje zwiększone pragnienie (i apetyt). Czasem w kapciach wychodzę z nią tylko przed blok, bo jestem zmęczona tym ciągłym spacerowaniem. Ona z resztą też nie wyraża chęci wybrania się na porządny spacer częściej niż raz dziennie. Stąd te ''podejrzanie krótkie spacery'' ;). Ile musi znieść, to sprawa skomplikowana. Kori powinna zażyć winkrystynę 8 razy w odstępach cotygodniowych. Zrobiłyśmy połowę tego... Dlatego chemię podtrzymującą będzie dostawała tak długo jak się będzie dało, bądź jak zobaczę że choroba całkowicie odpuściła ;) puki co nie ma jej objawów, ale ja czuję że gdzieś tam się czai. Na szczęście wie, że ze mną nie wygra więc siedzi cicho i nie szkodzi ;) mam nadzieję, że jeszcze 2,3 chemie i zaczniemy przedłużać czas między jedną a drugą.

Guzy na łapach, czyli węzły chłonne do końca nie zniknęły. Nie jest to wina samego chłoniaka, ale zrostów. Ja sama od dziecka mam powiększony jeden węzeł chłonny, myślę że to działa na podobnej zasadzie. Ważne, że się nie powiększają. Widziałam psy z węzłami chłonnymi podżuchwowymi wielkości dorodnej pomarańczy. U nas nie doszło do aż tak dużego rozprzestrzenienia się choroby. Co więcej wapń, który może być wyznacznikiem toczących się w organizmie procesów nowotworowych mamy w normie (jak i resztę badań), więc jestem dobrej myśli.

Niestety bardzo rzadko udaje się chłoniaka wyleczyć. Dotyczy to tylko 5% przypadków (leczonych). Powszechnie się uważa że to choroba nieuleczalna, a tak nie jest. Znam takie psy, mam kontakt z ich właścicielami. Mam nadzieję, że Kori jest w tej szczęśliwej 5 ;) i będzie żyła jeszcze długo, długo, długo!
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

18 października 2012, 08:41

Przekaż moje przeprosiny w postaci miziania za uszkiem i powiedz, że jest prześliczna, kochana i bardzo dzielna.
Będzie żyła dłuuugo, musi tak być i kropka.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

10 lutego 2013, 22:59

ale długo nic nie napisałyśmy! nadrabiamy :)

niestety ostatnim czasem miałyśmy problemu z leukocytami. nagle wyszło nam ich 4 tysiące (norma od 6 albo 10 w zależności od lecznicy). podałyśmy chemię i Kori dostała na wszelki wypadek antybiotyk. po tygodniu znowu morfologia i wynik .. 2 tysiące. znów antybiotyk i znów trzeba czekać. za dwa tygodnie znowu badanie i wyszło nam ich 6 - wielka radość, jedziemy na chemię! termin za tydzień. Kori podpięta do całego sprzętu, kontrolna morfologia - i znowu ta okropna dwójka... odstawiłyśmy na dwa tygodnie wszystkie leki. po dwóch tygodniach leukocyty znowu w normie, podałyśmy winkrystynę.

w między czasie dopadła nas też jedna biegunka ze świeżą krwią i jakaś śmieszna zmiana skórna. wszystko na szczęście dawno już opanowane :) Kori szaleje na spacerach, szaleje z kotem. dziś stała się rzecz okropna - zgubiłyśmy piłę :( ale jeszcze jutro poszukamy!
Lidan
Posty:167
Rejestracja:17 grudnia 2006, 23:13
Lokalizacja:Kraków

16 lutego 2013, 22:03

Niesamowite, że Kori jest taka radosna i energiczna będąc równocześnie tak poważnie chora. I jeszcze te wszystkie dodatkowe sensacje niezwiązane bezpośrednio z chłoniakiem... Dzielna psinka :-)
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

16 lutego 2013, 22:13

ja tam uważam, że jest zdrowa skoro choroba siedzi sobie cichutko i się nie wychyla. można to nazwać reemisją :) dziś przeczytałam o kolejnym wyleczonym psie, to takie motywujące. w samym Krakowie są przynajmniej dwa wyleczone psy, żyją i mają się świetnie kilka lat po chemioterapii, mam nadzieję że i nas tak los nagrodzi! :)
Lidan
Posty:167
Rejestracja:17 grudnia 2006, 23:13
Lokalizacja:Kraków

17 lutego 2013, 17:58

SleepingSun pisze:ja tam uważam, że jest zdrowa skoro choroba siedzi sobie cichutko i się nie wychyla. można to nazwać reemisją :) dziś przeczytałam o kolejnym wyleczonym psie, to takie motywujące. w samym Krakowie są przynajmniej dwa wyleczone psy, żyją i mają się świetnie kilka lat po chemioterapii, mam nadzieję że i nas tak los nagrodzi! :)
Te wyleczone psy nie mają podawanej już w ogóle chemii?? A Kori nadal co miesiąc jeździ na dożylne wlewy i na co dzień też coś zażywa... dobrze pamiętam? Trzymam kciuki nieustająco za zdrowie Kori...i za to, żeby nigdy moje awanturujące się kurdupelki do niej za blisko nie miały okazji podbiec :oops:
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

17 lutego 2013, 19:29

tak, czasem tak się zdarza, że udaje się osiągnąć całkowitą remisję i odstawia się wszystkie leki. my od początku leciałyśmy ''mało agresywnym'' (jeśli tak w ogóle można powiedzieć) schematem, więc szanse na to mamy marne, aczkolwiek sukcesywnie przedłużamy czas między jednym wlewem a drugim. jeden z wyleczonych psów dostał wlew tylko 3 razy, za to w takiej ilości że mogło go to zabić. ciężko decydować się na coś takiego...

dziękujemy za kciuki :) myślę, że krzywdy by sobie nie zrobiły. podarłyby we trzy mordki i tyle. psy bardzo rzadko zadają sobie prawdziwe rany.
Lidan
Posty:167
Rejestracja:17 grudnia 2006, 23:13
Lokalizacja:Kraków

17 lutego 2013, 19:51

SleepingSun pisze: myślę, że krzywdy by sobie nie zrobiły. podarłyby we trzy mordki i tyle. psy bardzo rzadko zadają sobie prawdziwe rany.
Hi hi... Gdyby wszystkie 3 były podobnego wzrostu to mniej bym się obawiała. Kola pewnie by okropnie głośno poszczekała ale ona raczej chętna do zabawy z każdym psem natomiast Gapa jest nieprzewidywalna. Może powinnam robić tak jak starsza pani ze środkowego bloku, która spuszcza swoją hałaśliwą Daszeńkę (mini sznaucerek) na łąkach i gdy nagle zobaczy moje suki 100 metrów od siebie krzyczy głośno "Ooo Jeeezuuu...! Daaszaaa!!!" Odwraca się tyłem i zasłaniając oczy cofa się zostawiając Daszeńkę :lol: Dasza nigdy nie podchodzi do moich psiaków ale zawsze gdy jest na smyczy drze dziób jak...moje potwory :oops:
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

17 lutego 2013, 20:06

Kori chadza w osiedlu w kagańcu więc siły rozłożone są po równo! ;) istnieje dość duża szansa na to, że na łąkach Kori widząc Twoje psy stanęłaby jak wryta i nie chciałaby koło nich przejść. ona generalnie boi się psów, haha :D

ja najbardziej lubię jak zaczyna się na psicę wydzierać, robi to w taki obrzydliwy sposób, że została przez Kori parokrotnie obszczekana (nie Dasza, tylko jej pani, Daszę nawet szczekającą Kori całkowicie ignoruje). bardzo dobrze można wtedy zaobserwować, jak zachowanie właściciela działa na psa :) co ciekawe jak jakiś czas z psem wychodziła wnuczka Pani to był święty spokój. a co do takiego obszczekiwania innych psów, to może się to źle skończyć. pół biedy jak psy są na smyczach. nie wiem czy kojarzysz jamniczkę szorstkowłosą z bloku przy polach. ona też postanowiła naszczekać na Kori. jak była z panią u Pana w budce na zakupach. my niestety przechodziłyśmy drugą stroną ulicy. pies wpadł prosto na samochód, cud że nic mu się nie stało...
Lidan
Posty:167
Rejestracja:17 grudnia 2006, 23:13
Lokalizacja:Kraków

17 lutego 2013, 20:25

To dlatego teraz jamniczka chodzi wolno i na smyczy chyba ją ostatnio widziałam (pierwszy raz w życiu). Ta pani kiedyś miała 2 psy (jeśli nie pomyliłam jej z kimś innym), obydwa jamniki szorstkowłose. Zawsze chodziła z nimi bez smyczy, a one kilkakrotnie atakowały moją Gapę będącą na smyczy. Nie cierpię gdy ludzie prowadzą psy luzem przy ulicy. Zawsze się boje, że wpadną pod samochód na moich oczach.
Też zauważyłam, że przy wnuczce "pani od Daszy" psica nie szczekała. Ciekawe, że poprzednia suczka tej pani, morelowa pudlica, też była szczekliwa. Nieraz najpierw słyszałam szczekania, a chwilę później widziałam nadchodzącą suczkę i jej panią. Poza nimi nikogo nie było widać więc pudel szczekał tak dla zasady.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

20 lutego 2013, 14:08

trochę zdjęć :)

z Noxem, który zajął jej miejsce. Kori nie poddała się kociemu terrorowi ;)

Obrazek

a tu sam Noxiu z ulubioną zabawką czyli reklamówką:

Obrazek

sesje łóżkowe

Obrazek

Obrazek

ostatnie zdjęcie ukochanej piły :(

Obrazek

i z hamburgerem, chwilowym zastępcą ulubionej zabawki.

Obrazek
89ola
Posty:745
Rejestracja:28 stycznia 2013, 14:27

20 lutego 2013, 14:12

no nie do pomyślenia!? pies na łóżku?! :wink:
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

20 lutego 2013, 15:46

Kori strasznie mi Shenę przypomina, zwłaszcza na zdjęciu z piłką :D Cieszę się, że Kori ma się dobrze. Świetnie wygląda :D
Lidan
Posty:167
Rejestracja:17 grudnia 2006, 23:13
Lokalizacja:Kraków

20 lutego 2013, 15:57

89ola pisze:no nie do pomyślenia!? pies na łóżku?! :wink:
To samo pomyślałam :P
Świetnie wyglądają z kociakiem na fotelu.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 15 gości