bo na łąkach to pies cud miód i orzeszki
W sumie nawet nie liczyłam
w grudniu 4 i przez każdy kolejny miesiąc podtrzymująco, po jednej. Czy w sumie będzie to 14. Mówimy o chemii agresywnej, czyli winkrystynie. Na co dzień dostaje inną chemię, lżejszą endoxan 4 x w tygodniu. To właśnie ona powoduje, że Kori musi dużo pić i dużo sikać. Do tego dochodzi steryd, który sam w sobie powoduje zwiększone pragnienie (i apetyt). Czasem w kapciach wychodzę z nią tylko przed blok, bo jestem zmęczona tym ciągłym spacerowaniem. Ona z resztą też nie wyraża chęci wybrania się na porządny spacer częściej niż raz dziennie. Stąd te ''podejrzanie krótkie spacery''
. Ile musi znieść, to sprawa skomplikowana. Kori powinna zażyć winkrystynę 8 razy w odstępach cotygodniowych. Zrobiłyśmy połowę tego... Dlatego chemię podtrzymującą będzie dostawała tak długo jak się będzie dało, bądź jak zobaczę że choroba całkowicie odpuściła
puki co nie ma jej objawów, ale ja czuję że gdzieś tam się czai. Na szczęście wie, że ze mną nie wygra więc siedzi cicho i nie szkodzi
mam nadzieję, że jeszcze 2,3 chemie i zaczniemy przedłużać czas między jedną a drugą.
Guzy na łapach, czyli węzły chłonne do końca nie zniknęły. Nie jest to wina samego chłoniaka, ale zrostów. Ja sama od dziecka mam powiększony jeden węzeł chłonny, myślę że to działa na podobnej zasadzie. Ważne, że się nie powiększają. Widziałam psy z węzłami chłonnymi podżuchwowymi wielkości dorodnej pomarańczy. U nas nie doszło do aż tak dużego rozprzestrzenienia się choroby. Co więcej wapń, który może być wyznacznikiem toczących się w organizmie procesów nowotworowych mamy w normie (jak i resztę badań), więc jestem dobrej myśli.
Niestety bardzo rzadko udaje się chłoniaka wyleczyć. Dotyczy to tylko 5% przypadków (leczonych). Powszechnie się uważa że to choroba nieuleczalna, a tak nie jest. Znam takie psy, mam kontakt z ich właścicielami. Mam nadzieję, że Kori jest w tej szczęśliwej 5
i będzie żyła jeszcze długo, długo, długo!