Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

marzena55
Posty:23
Rejestracja:23 lipca 2013, 17:21

02 sierpnia 2013, 10:42

dzięki Kapryska, wiem,ze nikt mi ich nie odda, ale dlaczego odeszły tak szybko jedna po drugiej Tesia 12,5 roku w miare zdrowa, wesoła 2 dni/niewyjaśnioony krwotok wewnęrtzny - mimo operacji/do dzis nie wiem i zadaję sobie pytane co to było./trucizna?/ VIKA 10,5 roku---- okaz zdrowia do maja, wybiegana umięśniona.Obie wypieszczone, zadbane, nie były grube.Za wcześnie, duzo za wczęśnie wezwano Je za TM.... patrzyłam na pieski do adopcji ale nie mogę nic we mnie nie drga myślę tylko o tych dwóch ogonach spacerujących łapa w łape, i widzę przed sobą dwa piekne tyłeczki równiótko sie kołyszące i stukot pazurków o asfalt ..........................i już ryczę znowu
kapryska
Posty:61
Rejestracja:11 sierpnia 2012, 21:25

02 sierpnia 2013, 14:55

Mój Maxio miał 7,5 roku jeszcze sporo było przed nim. Niestety okrutna choroba nie pozwoliła na to. Wiem, że dla niego nie było ratunku, że walczyłam o niego do końca, ale to nie zmienia faktu, że strasznie za nim tesknię i momo tego, że czas płynie jeszcze go nie opłakałam. Czuja sie jakby mi ktos kawał serca wyrwał. U mnie w domu został kot, który tez bardzo przezywa strate przyjaciela dlatego od połowy sierpnia zamieszka z nami malutki kotek. Na psa nie jestem jeszcze gotowa. Pozdrawiam
hektor0
Posty:57
Rejestracja:11 sierpnia 2013, 21:16

11 sierpnia 2013, 21:44

witam,jestem tu nowa mam na imie monika.znalazlam was przez przypadek.po prostu jestem w strasznej rozpaczy,szukalam ukojenia i tak trafilam na te strone.mialam ukochanego pieska a wsumie syneczka,nie moge miec dzieci i calom milosc przelalam na niego.m16 lipca musialam podjac trgiczna decyzje dla mnie i uspic go!!!w marcu przeszedl operacj usuniecia sledziony byl guz ktory sie okazal bardzo zlosliwy!!lekarz dawal mu 1rok zycia.opiekowalam sie nim troskliwie,byl nadal radosny,dostawal rozne leki i wszystko bylo ok.w lipcu poczul sie gozej by jak w agoni pojechalismy do wet.kroplowka postawila go troche na nogi ale tylko na 2dni,usg wykazalo przezut na watrobe.ale na drugi dzien zobaczylam ze jest zle z nim i podjelam ta decyzje aby sie nie meczyl.bylam z nim do konca !!!to bylo straszne dla mnie bol rozrywal mi serce,a on jak nigdy wszed do wet.spokojny(jak zawsze sie bal)jak by wiedzial ze dostanie tam ukojenie.wylam jak bobr.i do dzis nie daje sobie z tym rade!!wyje po nocach jestem sama z tym i nie radze sobie(w tym czasie , maz odszedl odemnie i moj piesek hektor byl przymnie w tych trudnych chwilach dla mnie,pocieszal tulil sie zmuszal do spacerow)a potem sam musial odejsc,rozum,swoje serce swoje nie daje sobie rady z tym,serce mi peka chdze jak w traumnie mysle czy dobrze zrobilam czy moglam poczekac jeszcze,czy on mi wybaczy czy chcial tego.jak mam dac sobie z tym rade(jego zeczy leza tak jak lezaly,spie nawet z jego zabawkami)czy mugby mi ktos cos doradzic co mam robic jak tak dalej pujdzie skacze w warjatkowie na lekach.monika :cry:
szarada

12 sierpnia 2013, 00:29

Moniko,bardzo mi przykro,Rok temu w sierpniu,po raz pierwszy w życiu, uśpiłam sunie z tym samym problemem coTwój piesek, powinnam to zrobić miesiąc wcześniej, nawet dotarłam w tym celu do lecznicy,lekarz wiedział,ze przyjdę i ....wróciłam z sunią do domu.Została z nami na miesiąc, faszerowana lekami,by nie cierpiała, ale pewno cierpiała,bo piesek nie może powiedzieć co naprawde czuje, my też cierpieliśmy bardzo patrząc jak niknie w oczach ,a brzuch ,guz się rozrasta, nie spałam po nocach,leżałam koło niej,głaskałam,myślałam,że może odejdzie we śnie, była taka słabiutka,były już takie chwile jakby przestawała oddychać,wyłam w rozpaczy i tuliłam ją.Teraz wiem,jak okropną udręke zafundowałam sobie jej i domowniką, choć piszę tylko o sobie.Gdyby to było dzis, teraz po wyciszeniu emocji,uśpiłabym ja za pierwszym razem.Moja zaprzyjażniona pani doktor z dużą empatiom do zwierząt, powiedziała do mnie tak :zawsze gdy musimy podjąc taką decyzje,to uważamy, że albo zrobiliśmy to za wcześnie, albo za póżno, nigdy nie można powiedzieć ,że ten dzień był odpowiedni,to wachanie przeżywa każdy kto kocha.Nie chce sie powtarzać Moniko, myśle,że dobrze bedzie jak przeczytasz ten temat od początku, ale pamiętaj, Twój piesek miał dobre życie,dzięki Twojej decyzi nie cierpiął tak jak by mógł,żyjąc na siłe dlużej.Dał Ci wiele radości i miłych chwil,ufał Ci,ty jemu, dlatego cierpisz, ale masz coś co nikt Ci nie odbierze, Wasze wspólne przeżycia,wspomnienią, to szczególne miejsce w sercu,zawsze możesz przymknąć oczy i wrócić do tego świata.Mogło być inaczej, mogłaś nie mieć psa-przyjaciela, mogłaś mieć puste życie, wtedy nic by nie bolało, ale czy takie życie jest lepsze?.Wolę mieć po kim cierpieć,niż nie mieć i nie cierpieć.Teraz jest Ci bardzo trudno, gdy tracimy członka ludzkiej rodziny,wtedy inni akceptują naszą żałobe,mało ludzi rozumie jednak, jak bardzo można cierpieć,gdy straci sie ukochanego psa.Bedzie łatwiej żyć,ale to potrwa długo, kup może w aptece jakieś ziołowe tabłetki.Nie zrobiłaś tego za wcześnie.
szafirka
Posty:236
Rejestracja:08 lutego 2013, 14:40

12 sierpnia 2013, 08:33

Kochamy nasze zwierzęta,są one dla nas niekiedy albo zawsze lepszymi przyjaciółmi, niż ludzie. Ale niestety, żyją krócej od nas i zwykle pierwsze muszą odejść. Pogodzenie się z odejściem ukochanego, niezawodnego i lojalnego przyjaciela jest niezmiernym bólem, zwłaszcza,że często sami podejmujemy decyzję o ich eutanazji. Ale pamiętajmy, że to dobrze, iż nasze zwierzęta mają ten ogromny przywilej, by odejść uśpione w ciszy i bez bólu. Zatrzymanie ich cierpienia jest naszym odwdzięczeniem się za ich wierność oraz lojalną i bezgraniczną miłość do nas. Wiem,że ciężko to przeżyć i zrozumieć, ale chyba tylko w ten sposób można to sobie wytłumaczyć.
89ola
Posty:745
Rejestracja:28 stycznia 2013, 14:27

12 sierpnia 2013, 09:23

moniko jest mi bardzo przykro z twojego powodu, nigdy nie piszę w tym temacie, staram się też go nie czytać bo zawsze kończy się to u mnie płaczem jak teraz czytając o twoim cierpieniu.
na twoj smutek nie ma lekarstwa, jest tylko czas, nie hamuj swojej żałoby, nie zamykaj jej w sobie, płacz ile wlezie, zacznij pisać pamiętnik z waszych wspólnych chwil, czy dzięki temu będzie ci lżej? nie, ale nie ma nic gorszego niż tłumiony ból i rozpacz, może warto było by pójść do psychologa, mieć kogoś komu możesz się wyżalić, popłakać, od tego jest też właśnie ten temat.
rozumiem dla czego twój psiak był jak syn,dla mnie również moje psy są jak dzieci, w życiu straciłam wiele zwierząt ale nigdy nie psa z którym byłam kilka lat, a mimo to do tej pory potrafię rozpłakać się za utraconymi gryzoniami czy psami które miałam bardzo krótko, teraz mam dwa psy oba z jakiś powodów są całym moim światem, już teraz przeraża mnie świadomość o ich stracie i wiem że kiedy to nastąpi moja psychika może tego nie wytrzymać.
hektor0
Posty:57
Rejestracja:11 sierpnia 2013, 21:16

16 sierpnia 2013, 20:19

dziekuje za slowa otuchy.czytajac wasze odpowiedzi plakalam i pomysla sobie ze rzeczywiscie moj hektorek mjal wspaniale zycie niejeden piesek tak by chcial.zostaly mi wspaniale z nim wspomnienia.wspulne spacery po lesie,kopanie dolkuw w ogrudku,dewastowanie misiow ktore mu kupywalismy,nawet do lazienki nie moglam isc sama bo on musial byc przymnie momentam bylo to meczonce.nie opuszczal mnie na krok!!za mojm meze tez byl ale nie tak bardzo jak za mna!byl wierny,kochajacy,lojalny,prawdziwy przyjaciel!!od serca.po operacjach lezal kolo mnie i tulil sie do mojego chorego brzucha.jest co wspominac.i dlatego jest mi tak bardzo cieszko!dzis mija miesiac jak go nie ma.chciala bym zeby mi sie przysnil.dom jest taki pusty i cichy.spie nawet z jego zabawkami nie jestem wsanie wyniesc jego zeczy.chyba nie czas.niewiem moze to przesto tak bardzo cierpie ze w tak krotkim czasie tyle sie stalo.moja operacja ,jego operacja w marcu w kwietnju zosawi mnie maz i teraz eutanazja mojech hektorka tak mysle czy nie mogl poczekac jeszcze z odejsciem,ale wsumie co by to dalo mialam czas na przygotowanie sie na to,ale to nie jest takie proste nie da sie.to boli bardzo podjecie takjej decyzji.niewiem kiedy sie wycisze po takiej stracie (uspalam wlasne dziecko)moze bym pisala pamjetnik ale nawet niewiem od czego mialabym zaczac,mam taki zamet w glowie i rozpacz,a leki bjore i nic nie daja i tak wyje po nocach.rano jak wstaje dalej otwieram dzwi zeby wyszed zrobil siusiu to chyba przyzwyczajenie.moze przejdzie.dziekuje wam
ania005

16 sierpnia 2013, 21:44

Przejdzie tylko bardzo dużo czasu musi upłynąć .Od ostatniego "mojego "psa minęło 2 lata a na wspomnienie łzy same płyną ,ale to są już inne łzy ,nie bolą już tak bardzo .Są to łzy tęsknoty ale bez wydzierania serca ,bez żalu który rozrywał wnętrzności .Jest tyle zwierząt cierpiących katusze ,sponiewieranych ,bitych ,głodzonych ,dręczonych ,zwierząt po których nikt nie uronił nawet jednej łzy .Dziękujmy za to ze nasze miały dużo szczęścia ,dom .Że mogły odejść kochane ,bez bólu .
hektor0
Posty:57
Rejestracja:11 sierpnia 2013, 21:16

18 sierpnia 2013, 10:01

no i poczytalam wasze posty i powiem ze mialam wzloty i upadki.troche mnie to podbudowalo ze w tym cierpieniu nie jestem sama i sa ludzie ktorzy to rozumieja.wiem ze z czasem spojze na to inaczej,myslalam o adopcji ale widocznie nie jestem na to jeszcze gotowa,wydaje mi sie ze to nie bedzie fer wobec mojego hektorka ze nie jestem wstanie pokochac innego pieska tak jak jego.on zawsze byl zazdrosny o mnie nawet jak dziecko zblizalo sie do mnie to stawal miendzy na mi albo wchodzilmi na kolana(a wazyl 50kg) i niechciala bym ranic inna istotke.podjecie decyzji o uspieniu przyjaciela wydaje sie takie proste jemu dajemy ukojenie a sami jak kochamy to cierpimy i zyjemy w strasznym bolu!!!nie rozumiem ludzi ktorzy daja zwierzakowi cierpienie bjora a potem wyzucaja bo sie znudzil.powina byc dla nich kara.czasami mysle ze zycie jest nie sprawiedliwe ze zabieraja nam za wczesnie to co kochamy,mam czasami wyzuty ze jak bym poszla wczesniej do weteryniaza moze bym unikla tego zlosliwego raka(ale on sie dobrze czul to stalo sie tak nagle)jak bym mu wczesniej gotowala nie dawala tej chemi w karmie to by zyl dluzej,tak mnie targaja wyzuty sumienia ze przyczynilam sie do jego szybkiej smierci mial tylko 9lat mugl sobie pozyc przymnie jeszcze.te mysli sa straszne.
szarada

18 sierpnia 2013, 12:31

Te myśli są straszne, masz RACJE ,wszyscy tak myślimy uwierz,ale gdybyś nie dawała chemii,gdybyś poszła wcześniej,gdybyś.....,może nic by to nie zmieniło, nie jesteś nie omylna,nie jesteś bogiem,nie jesteś wspaniała,nie jesteś najlepsza,jak ja ,jak Ania oo5,jak szafirka Jak marzena 55 ,jak 89 Olai tak dalej, jesteśmy tylko ludzmi,ale chyba dobrymi,nasze pieski o tym wiedziały!!!
Gdy odszedł mój pierwszy, najukochańszy najwspanialszy piesek Świat runął,nie radziłam sobie,udawałam tylko,że żyje,okropnie wychudłam,nie spałam,nie mogłam sprzątać,gotować,jeść,istnienie bolało i gdybałam,że jak bym postąpiła wtedy tak ,lub tak.....,po 7 latach wiem,nic bym nie zmieniła....nic!
Myślałam wtedy...".wydaje mi się ze to nie będzie fer wobec mojego hektorka" ,Tak właśnie myślałam,ZDRADA,jak głaskać innego,potrzebowałam 4 miesięcy, by dotarło do mnie,,,,,,,,,ze tak jak moje serce krwawi, to jeszcze wiele,małych serduszek krwawi więcej, bo ja mam możliwość ogarnąć moim rozumem dlaczego cierpię,poza tym cierpię w komfortowym mieszkaniu,w cieple ,a lato się kończy i idzie zima,że jest w każdym schronie w Polsce mała istota,piesek,któremu umarł właścicieli ,bo on piesek nie był w stanie powstrzymać tej wstrętne choroby, że tak cierpi z tęsknoty i wyje i nie rozumie,dlaczego przyszli ludzie i wzięli go do zimnego więzienia,gdzie nikt go nie pogłaska,gdzie inne gryzą.Wtedy zrozumiałam ,że ja nie muszę kochać pieska,,,,,,że to nie zdrada,jeśli okaże serce, ze on nigdy nie będzie,moim ukochanym pierwszym pieskiem,a ja nigdy nie będę tą najwspanialszą pierwszą panią.Ale łatwiej cierpieć we dwójkę,w ciepłym przytulnym domu,ja mogę mu się wyżalić i opowiedzieć mu o swoim bólu,a on to zrozumie,bo czuje to co ja!Ot po prostu kobieta po przejściach i piesek z przeszłością.I nie ważne było czy będzie młody czy stary,czy ładny, czy brzydki.Wiedziałam ,że nie zbawię ,nie zmienię świata, ale zmienię świat przynajmniej tego jednego pieska.I tak zaczęła się moja przygoda z pomaganiem braciom mniejszym.Już nie szukam w ich wyglądzie podobieństw do mojego pieska tego naj,naj,......wiem,że moj piesek,gdyby mógł powiedziałby,jestem dumny z niej,dobrze ją wyszkoliłem,nie zmarnowałem tych wspólnych lat.Dziękuje ci Bafii,za wszystko co otrzymałam i nie zależnie co mówią ludzie ,sąsiedzi,zawsze już będę pomagać braciom mniejszym. I tobie radzę, nie musisz zdradzać,odrzuć ta chemie,leki, nie bierz pieska na stałe,weż cierpiącą wycofaną biede ze schronu ,bądż dla niego domem tymczasowym,schowaj zabawki miski Hektora kup nowe,pomóż ! Tyle jest człowiek wart,ile może dać drugiemu.Pomoc ćie uleczy,nie musisz kochać,wystarczy,że bedziesz dobra.
maria28

18 sierpnia 2013, 13:43

Witaj Szarado! Pięknie napisałaś. Uważam dokładnie tak jak Ty.Ból nas otumania, jeśli czytałaś wszystkie posty na tym forum to wiesz jak bardzo cierpiałam po śmierci mojej kotki Katii,też bardzo schudłam i byłam niezdolna do zycia. Ale gdy adoptowałam nastepną kotkę ( bardzo chorą i potrzebującą leczenia)poczułam sie lepiej. Przestałam tak codziennie płakać za Katią i zajęłam się leczeniem bardzo chorego 4 mieś. kociaka. 3-go sierpnia minęło 14 mieś. jak odeszła moja Katia i tego samego dnia ,póżnym wieczorem ta nowa kicia wyleciała z balkonu mimo,że siatka jest zamontowana ale do połowy balkonu.Wybiegłam natychmiast na dół ale nigdzie jej nie było, gdzieś przestraszona pognała. Szukałam jej codziennie tak jak Katii. Po tygodniu miałam sen,że ją znalazłam niedaleko domu. Poszłam w to miejsce ( w realu) i znalazłam ją dokładnie w tym miejscu jak w moim śnie. Teraz zakupiłam na allegro nową większą siatkę i delektuję się odzyskaną kicią.Rozpisałam się trochę ale już myślałam,że będę musiała przechodzić na nowo to co przeszłam z Katią.Dziś wiem,że tak jak piszesz Szarado mimo bólu nie możemy zamykać się w domu i cierpieć w samotności. Tyle cierpienia zwierzęcego jest poza naszym domem,wystarczy tylko się rozejrzeć i otworzyć serce i drzwi naszego domu. Poczujęmy się lepiej pomagając tym zwierzaczkom a ich lepszy los sprawi,że odpłacą nam nieocenioną miłością. Ludzie rzadko potrafią kochać tak bezinteresownie i dozgonnie jak zwierzęta. Dlatego dopóki żyjemy i mamy siłę pomagajmy im w każdy możliwy sposób bo naprawdę warto.Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników zwierząt a tym zbolałym po utracie pupila ukojenia tego bólu i szczęścia z nowym potrzebującym zwierzaczkiem.
Szarada

18 sierpnia 2013, 14:44

Dziękuje Mario, wiem wszystko, bo ja to Szalona Rita.Pozdrawiam Cie Mario również.I musimy pamiętać o tym,że szczęście spotyka naszych pupili,wtedy, gdy mogą odejść przed nami, nie trafiając z dobrych domów, w wielkim cierpieniu do zwierzęcego więzienia,bo najlepszy schron, to i tak więzienie o zaostrzonym rygorze,gdzie można zostać zagryzionym, lub umierać chorym,a nikt nawet nie zauważy choroby.
ajunia

18 sierpnia 2013, 16:47

witajcie, wczoraj odeszła moja kochana sunia , nie mogę sobie z tym poradzić. Miala 15 lat, od jakiegoś czasu była chora , miała guza ,wet rodzicom powiedział trzeba uśpić, kiedy przyjechałam na urlop do Pl (mieszkam za granica a sunia została z rodzicami, nie mogłam jej wziasc ze sobą ) ale ja się nie poddałam, nie posłucham tego co mówił wet, pojechałam z nią do innego weta, ten zdecydował ze operujemy ,po operacji miesiąc było dobrze , biegała , szczekała , moja radość ogromna ,chociaż nie mogłam na to patrzeć jak zdrowieje ,wszyscy mówili mi przez telefon ze jest dobrze ,nie wiem możne kłamali mnie, nie chcieli mnie martwic ,bo wiedzieli jaka jestem głupia za tym psem. przed wczoraj dolatam telefon , co robimy ona strasznie sie meczy ,nie je,nie możne wstać wyje z bólu . Pojechali z nią do weta ,nic już nie da się zrobić , rak zaatakował inne narządy to był złośliwy rak ,Wczoraj podjęłam najgorsza decyzje w moim życiu. Nie daje rady psychicznie ,nie było mnie przy niej kiedy odchodziła , nie mogłam się z nią pożegnać, przytulic,mam straszne poczucie winy .Nawet nie wiem czy ja bolało jak ja usypiał , nic nie wiem .Przepraszam ze tak bez ładu i składu ale nie mogę sie skupić , chciałam się tylko troszkę wyżalić .
szarada

18 sierpnia 2013, 17:48

ajunia,cierpisz jak mu wszyscy,to smutne,piesek nie cierpiał,lekarz daje wcześniej w duzej dawce taki ogłupiacz,jak przed przystąpieniem do operacji.powinnam napisać,że w lecznicy w końcu nie cierpiał,bo jak sama piszesz wcześniej cierpiał.Jesteśmy z Tobą,ale prawda jest taka, że nawet gdy dom byłby pełen cierpiących ludzi,to i tak w cierpieniu,,każdy jest sam,bo nikt nie może tego przeżyć za Ciebie.Wybecz się,i pisz jak Ci to daje ukojenie.Przykro mi.Smutne,że i Ty się winisz,bez powodu.
ania005

18 sierpnia 2013, 18:02

Ajunia ty nie podjęłaś wczoraj najgorszej decyzji w swoim życiu tylko jedyną słuszną ostatnią i być może najważniejsza decyzję żeby ulżyć swojemu zwierzakowi w cierpieniu .
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości