a nie zakopaliście gdzieś w pobliżu Suni? może ten drugi zakopuje je dla niej?
Mówią, że zwierzęta są głupie i nie czują, a u mojej siostry na podwórku były dwa koty(dzikuski) które były zżyte ze sobą do tego stopnia, że jak pierwszy wpadł pod auto - to drugi co dzień chodził przy drodze i w końcu sam wskoczył pod koła.
Jak koleżanki z bloku obok psa potrąciło auto i noc decydowała czy przeżyje, moja suka siedziała cała noc w oknie i piszczała wpatrując się w okna koleżanki, rano sie uspokoiła i okazało się, że tamta przeżyła.
A na oczach ludzi potrafią zatłuc w biały dzień człowieka lub psa, kota w centrum miasta i ZERO reakcji - więc kto tu jest GŁUPI i NIECZUŁY ?
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Nie sunia jest zakopana w innym miejscu a on łazi po podwórku i zakopuje swoje zabawki czego nigdy nie robił ...do tego dzisiaj usiadł w miejscu gdzie było jej posłanie i siedział tak jakby patrzył tam gdzie zawsze miała pyszczek ..zmroziło mi to krew w żyłach ......nie chce tu poruszać jakiś kwestii życia po życiu ale mam nadzieje ze zwierzeta też mają duszę i może po prostu są z nami teraz ....oby tak było .Bo co do życia pozagrobowego człowieka to doświadczyłąm go na własnej skórze pracując jako pielegniarka w domu starców na nocnych dyżurach .....
tekst ze strony http://www.dobrypies.pl/plteczowy.most.html:
Ich odejście jest czasami dla nas zbyt nagłe i zbyt bolesne. Trudno jest się z tym pogodzić. Myślę, że jest to trudne także dla zwierząt, przyzwyczajonych do naszej obecności i nie zawsze rozumiejących co się z nimi dzieje.
Dlatego też, czasami potrzebują one kogoś, kto pokaże im drogę i przeprowadzi przez tęczowy most, by mogły w innym świecie zaznać spokoju i radości.
Zrobić to może każdy z nas. Wystarczy w myślach wyobrazić sobie rzekę i przechodzący przez nią tęczowy most. Po jednej stronie jest nasz ziemski świat a po drugiej widać piękną rajską krainę - zwierzęcy raj. Jeśli nasz pies jest bliski śmierci, możemy zapytać się go podczas medytacji, czy chce już odejść, zapraszając go, by wszedł z nami na most. Towarzyszymy zwierzęciu do środka mostu. Tam, możemy się z nim pożegnać i pokazać mu dalszą drogę, w którą pójdzie już samo. Przeprowadzałam już tak zwierzęta na drugą stronę. Czasami biegły ochoczo, z radością a czasami szły powoli, oglądając się za sobą. Bywa, że czasami zwierzę położy się na środku mostu. Jest to sygnał, że nie chce ono odejść teraz, ale stanie się to niedługo.
Jeśli nie możemy pogodzić sie z odejściem naszego ukochanego zwierzęcia, nasz ból utrudnia mu przejście przez tęczowy most. Pozwalając mu odejść na drugą stronę mostu, pomagamy także sobie iść dalej przez życie.
Ich odejście jest czasami dla nas zbyt nagłe i zbyt bolesne. Trudno jest się z tym pogodzić. Myślę, że jest to trudne także dla zwierząt, przyzwyczajonych do naszej obecności i nie zawsze rozumiejących co się z nimi dzieje.
Dlatego też, czasami potrzebują one kogoś, kto pokaże im drogę i przeprowadzi przez tęczowy most, by mogły w innym świecie zaznać spokoju i radości.
Zrobić to może każdy z nas. Wystarczy w myślach wyobrazić sobie rzekę i przechodzący przez nią tęczowy most. Po jednej stronie jest nasz ziemski świat a po drugiej widać piękną rajską krainę - zwierzęcy raj. Jeśli nasz pies jest bliski śmierci, możemy zapytać się go podczas medytacji, czy chce już odejść, zapraszając go, by wszedł z nami na most. Towarzyszymy zwierzęciu do środka mostu. Tam, możemy się z nim pożegnać i pokazać mu dalszą drogę, w którą pójdzie już samo. Przeprowadzałam już tak zwierzęta na drugą stronę. Czasami biegły ochoczo, z radością a czasami szły powoli, oglądając się za sobą. Bywa, że czasami zwierzę położy się na środku mostu. Jest to sygnał, że nie chce ono odejść teraz, ale stanie się to niedługo.
Jeśli nie możemy pogodzić sie z odejściem naszego ukochanego zwierzęcia, nasz ból utrudnia mu przejście przez tęczowy most. Pozwalając mu odejść na drugą stronę mostu, pomagamy także sobie iść dalej przez życie.
Moje psie niebo
"Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba
Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu
W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy"
B. Borzymowska
"Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba
Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu
W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy"
B. Borzymowska
psy mają ten szósty zmysł... sama spotkałam się z tym samym, jak umarł mój pies... koleżanka, jak się o tym dowiedziała, powiedziała że jej pies tego dnia był apatyczny i nie miał apetytu. jestem pewna, że wiedział co się stało. to właśnie zwierzęta odróżnia od ludzi, że nie musi im się powiedzieć, pokazać, że coś się stało. Ania05 - Twoje psy były z pewnością bardzo zżyte, więc Twoj pies przeżywa brak obecności towarzysza... poza tym widzi w Was rozpacz i smutek. ale podobno czas leczy rany, sama staram się w to wierzyć...
Ten wiersz jest najpięknięszym wierszem jaki czytałam w życiu i to za takie parę słów powinni dawać nagrody literackie a nie za bełkot o ojczyżnie .....Nie mogę go nawet czytac bo łzy po prostu lecą same ....Mineło już kilka dni a ja dalej ryczę bo inaczej nie potrafię ...z drugiej strony dziwne było by gdybym nie płakała bo to że jest tak wielki żal po jej stracie to znak że była naprawdę kimś ważnym w naszym życiu ...mam nadzieję że z czasem łzy żalu zamienią się w łzy ale wdzięczności że mogłam ją mieć i tyle lat żyć obok niej i że będę ją wspominać z uśmiechem na ustach .......te 13 lat mineło tak szybko że nawet nie wiadomo kiedy ....w takich chwilach człowiek orientuje się co tak naprawde jest najważniejsze w życiu .Gonimy za czymś nie wiedząc że największe szczęście lezy obok nas .Jedyne co mnie pociesza to fakt że miała dobre życie .Ale to na razie za mało żeby złagodzić ten żal . Drugi piesek nie odstępuje nas na krok .Jemu tez jest cięzko bo został sam w swoim psim świecie .Jest wzięty ze schroniska .Staramy się chodzić na spacery żeby go trochę rozerwać ale niestety pogoda też jest przeciwko nam
Żal po stracie przyjaciela bez wzgledu ile lat z nami był jest naturalny, choć nie dla wszystkich. Czy czas leczy rany ? Wg mnie nie, czas tylko pomaga oswoić się z bólem i z nim żyć. Mój pierwszy piesio żył 15,5 roku bardzo go kochałam i pozostanie w moim sercu na zawsze, wiedziałam że kiedyś odejdzie i sama myśl sprawiała mi ból. Ten czas jednak nadszedł, płakałam po nim 4 miesiące nieustannie i nie chciałam mysleć o następnym piesku, ale żal nie mijał, a dom bez psa był taki martwy, po czterech tych miesiącach pomyślałam o następnym psiaku, ale musiał być podobny, a czarne PON-y należą do rzadkości. Czekałam na niego w sumie 9 miesięcy targały mną myśli czy pokocham go tak samo ? i pojawił się o takim umaszczeniu mój wymarzony, pokochałam go od pierwszego wejrzenia. Byłam bardzo szczęśliwa, odżyłam stałam się radosna, choć poprzedni piesek był w moim sercu, niestety moja radość, szczęście i więź z tym psiaczkiem nie trwała długo. Mój Raptusek umarł nagle, nie wiedzieliśmy że miał wadę serduszka. Moja rozpacz była nie do opisania, pisząc o tym teraz łzy płyną mi po twarzy, dziś mój Raptusek miałby 5 lat, ale go nie ma. Znów upłynął czas, tym razem 8 mc i pojawił się Wigor również o podobnym umaszczeniu. Wigorek ma w tej chwili 3 lata i mam nadzieję że będzie żył szczęśliwie do późnej starości.
W taj książce, o której wcześniej wspominałam są opisane historie, które świadczą o tym, że zwierzęta po śmierci zostają z nami. Chcę w to wierzyć...ania05 pisze: mam nadzieje ze zwierzeta też mają duszę i może po prostu są z nami teraz ....
Przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz. Moja poprzednia, ukochana suczka nigdy mi się nie śniła, mimo że każdej nocy ją o to prosiłam. Teraz mam kolejna suczkę, która ostatnio miała problemy zdrowotne (na szczęście chwilowe). Przed dwiema ważnymi wizytami u weterynarza przyśniła mi się poprzednia suczka. Przeanalizowałam te sny i doszłam do wniosku, że ona dawała mi ewidentne znaki, jak to wszystko się skończy. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi jak jakieś zabobony i może się wydawać śmieszne. Dla mnie jest to jednak wyraźny znak, że moja poprzednia, ukochana suczka jest z nami i czuwa nad tym, co się tu dzieje.
Wasze słowa to jak balsam na moje złamane serce .....też chcę wierzyć w to że nad nami czuwają i są przy nas ....kupię sobię ta książkę w poniedziałek .... dziękuje za wasz odzew jeszcze raz bo troszkę łatwiej przejść przez to wszystko jak człowiek podzieli się tym swoim żalem z innymi .
Zdecydowanie łatwiej. Ja po uśpieniu też pisałam na forach i oczekiwałam jakiegoś odzewu. Miałam potrzebę mówienie o tym, a wsparcie i zrozumienie innych bardzo mi pomogło. Najgorszy był ten wolno płynący czas. Nie mogłam się doczekać, kiedy chociaż trochę przyspieszy, żeby ból stawał się mniejszy. U mnie od tego momentu minęło już 5 miesięcy, ale dalej zdarza mi się płakać, mimo że koło mnie leży już kolejny futrzak.
Tak najgorszy ten czas chociaz czy minie tydzień czy rok to i tak to nic nie zmieni i nie wróci do nas .Też mysle o nowym piesku nie w formie zastąpienia tylko po prostu żeby wniesc trochę radości do domu i żeby mój psiak miał towarzysza jak siedzi sam w domu ,no i z tego powodu że przyzwyczaliliśmy się do 2 psów .Wiem że ona zawsze pozostanie w moim sercu tak jak poprzedni psiak którego też nagle wydarła mi choroba .....teraz pewnie biegają razem za tęczowym mostem bo bardzo się lubili i razem spały wtulone w siebie ,chociaż ona to amstaff a on mały kundelek ...ach znowu się poryczałam bo jeszcze dobrze nie opłakałam tamtego a już ją opłakuje .....
Minoł tydzień i nic .........ból jaki był taki jest a tym bardziej że to niedziela więc wszystko wraca jak bumerang ....nawet pogoda nie daje za wygraną bo spacer niemożliwy żeby wyrwać się z domu .Na dodatek mam od jutra urlop więc zamiast cieszyć sie wolnym będe ryczec po kątach ....Dlaczego nasza miłosc tak boli ...złamane serce ...rozdarta dusza ....najgorsze wspomnienia nie chcą wyjśc z pamięci ...co wieczór proszę Boga żeby pogłaskał ją od nas ....dla niektórych to już by chyba była choroba psychiczna .....
Tymi "niektórymi" nie ma się co przejmować. U mnie minęło 5 miesięcy, a ja każdego wieczoru całuję jej zdjęcie i życzę jej, żeby dobrze spała. Najgorszy jest niestety ten czas. Nawet nie wiem, jak żyłam po jej stracie, bo wymazałam to z pamięci. Pamiętam jedynie, że dni strasznie się ciągnęły, a ja czułam wszechogarniającą pustkę i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nie miałam po co żyć i dlatego zaczęłam myśleć o kolejnym psie. No i zaczęłam szukać - oczywiście bardzo podobnego. Los był jednak przewrotny i pojawił się pies zupełnie inny pod każdym względem. Ale to chyba dobrze. Myślę, że tak miało być i moja poprzednia suczka pomogła mi w wyborze. Nowy futrzak jest wspaniały, ale tamtej nie zastąpi. Czekam na dzień, kiedy też tak mocno ją pokocham, ale to jeszcze nie nastąpiło. A może po prostu tamta miłość była niepowtarzalna i jedyna taka silna. Jedyna czego jestem pewna, to że mimo bólu związanego ze stratą psa, warto go mieć. Warto dawać każdemu psu wspaniałe życie, nawet jeśli miałoby być ono wg nas zbyt krótkie.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości