Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

ania05

20 stycznia 2012, 20:21

Mnie tez wydawało się że oszaleję .....jestem z zawodu pielęgniarką i widziałam już wiele nieszczesc ludzkich ale nie potrafiłam i nie potrafię pogodzić się z odejściem moich piesków .Jak bierzemy małego szczeniaczka czy też trochę starszego psa nie myślimy że kiedyś przyjdzie dzień że trzeba będzie się rozstac często w bólu i cierpieniu i jego i naszym .Jak usypiałam moją sunię Funię ukojeniem dla mnie było to że już nie cierpi że już jest spokojna .Miała niewydolność nerek i póki było jako tako i nie cierpiała pozwoliliśmy jej żyć chociaż codziennie zabiegi ,zastrzyki i kroplówki też były dla nas i dla niej obciążeniem .Dla nas oczywiście psychicznym bo na pewno nie finansowym .Ale nadszedł dzień kiedy z godziny na godzinę zaczeła słabnąć ,tracić świadomość po czym ją znowu odzyskiwała nie miała siły nawet stanąć na łapkach ,dosłownie z minuty na minutę ,aż zaczeła płakac z bólu ...wtedy nie czekaliśmy już ani chwili ,zadzwoniliśmy po lekarza i ....koniec .Zanim przyjechał leżałam koło niej na dywanie i trzymałam ją za łapkę a ona na mnie patrzyła i kwiliła .myślałam że serce mi pęknie ..nawet teraz po pół roku łzy leca mi jak to pisze .Nie da się opisac tego żalu i strachu żadnymi słowami .On po rostu jest w sercu .Też miałam wyrzuty sumienia że nie dość czasu jej poświęcałam ,że może za mało spacerów że za mało uwagi chociaż wiem że nie jeden człowiek nie ma tak jak miała ona .Pełna piska ,spanko na kanapie ,pieszczoty ,spacery .Ale i tak miałam rozterki że mogłam więcej ,częściej ,lepiej .Twoja psinka żyła długo ,nie każdemu psu jest to dane i za to powinieneś dziękować losowi .Za to że tak długo mogliście żyć razem .Mnie też dużo dały wpisy innych osób bo dawały nadzieję że kiedyś ból zelży i tak się też stało .W Wigilię ryczałam jak głupia bo wszystko wróciło ...Zresztą teraz też ryczę ...niegdy nie będzie inaczej zawsze będzie żal tylko z czasem trochę mniejszy ,zgłuszony .Nawet te psy które pożegnałam bardzo dawno temu są w moim sercu i myślach .Moja miała tylko 13 lat ....a może aż 13 lat ....może oczekujemy od losu za duzo ?
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

20 stycznia 2012, 21:23

Ale Ty Aniu miałaś to szczęscie byc w osatniej chwili,mnie przy niej nie było.Może powinienen ją zistawic w domu,a nie ciągnąć do wet.Ale wted.Ale wtedy mógłbym sobie zarzucic że jej nie ratowałem.Czyli też zle.Naprawde tych pytan jest wiele,ktore sie nasuwają w tym momencie.błędy napewno jakies byly,ale tego nie da sie uniknąć bo wszystkiego sie nie przewidzi.Ale tak jak Ty wiele osób mi mówi że jesli pies dożywa takiego wieku to musial byc w dobrych warunkach I tak było faktycznie,a psinka dożyła starośći,bo porównując człowieka jej wiek to 80lat,a więc już starość.Gdy umiera czlowiek 80 letni uważamy to za rzecz naturalną,natomiast gdy odchodzi pies,mający w porownaniu z czlowiekiem 80 lat,nie potrafimy sie z tym pogodzic.Mysle że przywiązanie i miłość człowieka do psa jest jednak większa niż człowieka do człowieka.Twój piesek miał 13lat,to też juz wiek poważny.Według książek psy żyją od 13-16lat,pomijając oczywiscie przypadki psów 18 czy 20 letnich bo nie jest ich tak wiele.To tak samo jak ludzi 100letnich też nie jest wiele.Ja o przeżyciu 80 lat to moge tylko pomarzyć.Jestem tak już wykończony dializami,że często mam już dość wszystkiego,jesteś pielęgniarką więc pewnie mnie rozumiesz.A z drugiej strony co za zbieg okolicznosci,ja z pielęgniarkami mam do czynienia 3 razy w tygodniu.Niestety,21 lat dializ odbilo sie na moim organizmie bardzo.Do tego tona zjedzonych lekow po trzech transplantacjach.Palce u rąk prawie soe nie zginają ,prawie ciągle ble kręgosłupa,migotanie przedsionków,przepuklina i teraz jeszcze to kolano.Artroskopia wykazała duże zmiany zwyrodnieniowe,znaczne uszkodzenie łąkotni i to wszystko sie jeszcze pogłębiło w wyniku przeciążenia kolana.Mysle że to moglo nastąpic przez noszenie mojej suni po schodach,a mieszkamy na trzecim piętrze.Ale tego akurat wcale nie żałuje.Przepraszam że tak sie rozpisałem o sobie,bo temat tego forum jest przecież inny.Ale to wszystko w jakiś sposób jest ze sobą związane.Też tak mysle że czasami oczekujemy od losu że cos bedzie trwalo i trwało,bo faktycznie to chcielibysmy żeby nasz pieseż żył tyle ile my,ale jest to niemożliwe,a my po prostu nie chcemy ,a raczej nie potrafimy przyjąc tego do wiadomośći.Jak na razie los jest dla mnie szczęsliwe bo wyszedłem z dwóch bardzo ciężkich stanów.Sądze że i naszych piesków los zle nie potraktował,gdyz były na tym swiecie przez bardzo ladny okres czasu.I najwazniejsze że byly szczęsliwe i my wraz z nimi
ania05

20 stycznia 2012, 22:27

I tak właśnie musimy myśleć bo inaczej nic nie miało by sensu Tyle jest psów pozbawionych miłości człowieka ,zapomnianych ,bitych ,dręczonych ,katowanych .....ja nawet nie moge o tym mysleć bo jest to dla mnie zbyt trudne ,jak widzę jakiegoś bidula na ulicy to najpierw jadę albo kupuję coś w sklepie do jedzenia bo nie mogłabym przełknąć nic sama mając świadomość że nie nakarmiłam głodnego psa .A nasze wypieszczone w ciepełku przeżyły szmat czasu a dla nas to wciąż za mało .....Wyobrażam sobie twoje zmęczenie dializami i ogólnym stanem zdrowia a mimo to jesteś pochylony nad grobikiem swojej pupilki .Po śmierci tego 6 letniego kundelka (a miałam cały czas moją sunię jeszcze )w niedługim czasie pojechaliśmy po psa ze schroniska .Wzieliśmy jakąś hybrydę jamnikopodobną z umaszczeniem wyżła :roll: który teraz ma 3 lata bo nie mogłam znieśc tego że mam tylko jednego psa .Zresztą sunia po śmierci tamtego stała się apatyczna ,nie chciała wychodzic na dwór ...............wiesz co sobie teraz uświadomiłam ..........jutro mijają 4 lata od jego śmierci ........dokładnie jutro .... :?
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

20 stycznia 2012, 23:08

Tak,mija Kamusia ma swój grobik.Pochowalismy ją na cmentarzu dla zwierząt i wierze że jest szczęsliwo bo wokól niej mnóstwo pogrzebanych zwierzątek.A więc nie jest sama,ma towarzystwo i myle że jest wesoła.W przeciwieństwie do mnie,ja przeżywam katusze i męczarnie.Człowiek nie dopuszczal takiej możliwośći a tu jak grom z jasnego nieba.Ale może to i lepiej że to cierpienie sie już zaczeło,bo przeciez i tak by sie zaczeło,tylko może troszke pózniejBardzo dziękuje za Twoje słowa.Przynoszą mi jakies ukojenie oraz swiadomość że ktos chce mnie wysłuchać.Na drugiego pieska będzie sie ciężko zdecydowac.Mysle tu o potwornym bólu który rozsadza mi serce a także o naszej,mojej i Mamy kondycji fizycznej która jest bardzo marna.Mysle że i na mnie już niedługo przyjdzie kres,choc nie w prawidlowy sposob,jak moja sunia,bo ja nie mam szans na starość.Cudów nie ma,organizm człowieka też ma swoją wytrzymałość a ja już pewnie limit wyczerpałem bo tą bariere wytrzymałosci pare razy już sie ocierałem
ania05

21 stycznia 2012, 08:22

Ale pomyśl może jakiś mały starszy piesek mógłby wnieśc trochę radości do waszego życia ?Może siedzi gdzieś w klatce w schronisku i czeka ?Nie namawiam cię bo to trudna decyzja ale mielibyście zajęcie i trochę ból by zelżał .To nie jest zdrada tamtej suni tylko opieka nad innym zwierzęciem potrzebującym pomocy .Tyle jest starszych piesków których już nikt nie chce ........
Gość

21 stycznia 2012, 09:59

Popieram Anię,Antoni,spojrz w oczy tych bezdomniaków, one czekają na Ciebie :

http://www.facebook.com/pages/Sznaucery ... 1606088123


jak trzeba -skopiuj linka i wklej do przeglądarki-wszystkie psiaki czekają na adopcję.Może dasz ktoremuś radość ?
Gość

21 stycznia 2012, 10:29

A to,że pies ma duszę i nie kończy żywota jest prawdą. Słuchaj,Sunia przeżyła swoje,musiała odejść tak jak i my gdy przezyjemy swoje. Moj psiunio odszedł w wieku 8 lat,przegrał z chorobą,walczyłam o każdy dzień,ale gdy lekarz zwrócił mi uwagę,ze postępuję egoistycznie przedłużając tylko cierpienie psa,zdecydowałam się na uśpienie.....i wiem,że była to najlepsza decyzja,bo sama nie chciałabym żyć cierpiąc tak bardzo,co to za zycie. ....

Daj jej szczęście,pozwól odejść do psiego raju,niech będzie szcześliwa,zapewne,przez Twą rozpacz jest przy Tobie,ale jest to dobre tylko dla Ciebie,bo tam gdzie idą nasze psiaki po smierci jest bajkowo...Zdobądz się na czuły gest i puść ją wolno....... I wiedz,że ona na bank jest szczęśliwa ( po smierci mojego psa w domu działy się dziwne rzeczy,potem gdy doszłam do wniosku,że to moja rozpacz nie pozwala psu być radosnym,pozwoliłam mu odejść i wzięłam nowego pieska. Antoni,doradzam Ci,zrob tak jak ja,a poczujesz ulgę-:)
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

21 stycznia 2012, 11:27

Kochani,ja rozumiem że tak sie musiało stać,że moja Kamusia przeżyła tyle ile przeciętnie żyją psy,ale nie potrafie sie z tym pogodzic,przyjąź do wiadomosci.Rozumiem że kiedys to musiało sie stać,jesli nie teraz to stałobyby sie to niebawem.Wiem ,że musze cały czas dziękowac Bogu że zabrał ją do siebie yeraz,a nie wczesniej ,bo w pazdzierniku 2010 był bardzo ciężki stan i naprawde cudem ją uratowano.Taki jest porządek tego swiata że kazda istota żywa ma do przeżycia jakiś swój czasokres.Ale jakbyśmy oboje przeczuwali że niebawem tak sie stanie ,gdyż moja Sunia w ostatnich dniach częsciej leżała kolo mnie na wersalce,a ja ją głaskałem ,całowałem głowke,mówiłem do Niej że ją bardzo kochamy.Jesli chodzi o drugiego pieska to pomysle o tym ale nie w tej chwili.Za bardzo jestem roztrzęsiony i nie byłbym w stanie sie nim zajmować.Teraz to są tylko tabletki uspkajające i cały czas rozmyslanie o mojej kochanej Kamusi,oraz płacz,płacz i jeszcze raz płacz.Nie jem trzeci dzień,nawet sie nie przebieram na noc,spie w ubraniu,po prostu jest mi wszystko jedno,zobojętniałem na wszystko.Może póżniej ,jak sie troszke uspokoje,i pozwoli na to moja kondyja psychicznai fizyczna,bo na razie są fatalne.Chodze skołowany i zamulony po proszkach,ale to jest konieczność bo inaczej chyba bym oszalał z rozpaczy
ania05

21 stycznia 2012, 11:32

To normalne ......ja tez nie mogłam jesc a jak już coś jadłam to łzy kapały mi na talerz .Jak szłam do pracy to najchętniej bym wszystkich pozabijała tak byłam bezsilna i zła jednoczesnie że ktoś mi d.....zawraca a ja przecież pochowałam mojego kochanego psa i co oni w ogóle mogą wiedzieć i jakie są ich zmartwienia w stosunku do mojego .Musisz się wypłakać .Nie ma innego wyjścia .Pomyśl też czy ona chciałaby tego żebyś był tak nieszczęśliwy ?Bo myślę że nie .
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

21 stycznia 2012, 12:31

Tak sobie mysle że to dobrze że ja teraz tak cierpie z powodu choroby.Może to jest kara,za moją sunie,za te dni kiedy jej przylałem,nakrzyczałem.Jesli tak to bardzo dobrze,chce za te uczynki cierpiec,choc wiem że te złe uczynki nie zaważyły na życiu Kamusi,bowiem stworzylismy jej bardzo dobre warunki przez całe jej życie,kochalismy ją i kochamy ,a Ona nas.A może Bóg tak sprawi że niedługo sie spotkamy
Gość

21 stycznia 2012, 13:17

Na pewno się spotkacie,ale sunia nie chce widziec swego Pana w rozpaczy,a kochający pies wyczuwa Twoj ból i siedzi przy Tobie zamiast odejść do krainy szczęścia.Pomyśl o niej i pozwól jej być szczęśliwą. Nie czyń sobie wyrzutów . Ja swojego psa nigdy nie uderzyłam,a po smierci męczyło mnie pytanie czy aby wszystko wykorzystałam,każdy lek,terapię by go ratować. I czułam się winna,że mogłam ciągnąc dalej leczenie,ale jakie ta psina miałaby życie >od sterydów i srodkow przeciwbolowych wymiotował,kazdy krok był dla niego bólem,piszczał, załatwiał się pod siebie-spondyloza zrobiła swoje. Przychodzi czas,że każdy musi odejść,przeszedł lekcję życia -to było mu dane-przychodzi czas na człowieka,zwierzę,drzewo czy kwiat-normalna kolej rzeczy,ciesz się latami kiedy była z Tobą,teraz pozwól jej cieszyć się za Teczowym Mostem,nie katuj się wyrzutami,to nic nie da
ania05

21 stycznia 2012, 14:51

Antoni I co z tego że dałes jej klapa jak i tak ją kochałes a ona ciebie .To już teraz nie ma znaczenia .Kązdy popełnia błędy i potem zastanawia się dlaczego .Jesli ktoś dał kalpa w dupę dziecku to znaczy że ono znienawidziło rodzica czy dalej kochało ?Oczywiście mówię tu o klapie a nie katowaniu ....Kto z nas nie dostał w dupę ale to nie znaczy że teraz nie kochamy swoich rodziców.I tak było z sunią ,skarciłeś ją słusznie czy nie słusznie a ona dalej trwała przy twym boku .A ile głaskań ,pieszczot ,dobrych słów od ciebie zaznała -myslę że ogrom i to przeważyło .Jeśli gdzieś jest ten inny świat ,gdzie nie ma bólu ,łez i smutków ,gdzie nie ma złości ,chorób i zimna ,bestwialstwa i niesprawiedliwości jeśli on jest to na pewno wszyscy spotkamy się tam z naszymi pupilami i nie ważne czy robilismy błedy czy nie ,czy daliśmy z siebie wszystko czy nie ,padniemy sobie w ramiona i łapki -bo taka jest bezwarunkowa miłośc -wybacza wszystko .
Gość

21 stycznia 2012, 14:59

Ania,święte słowa,więc nie wyrzucaj sobie tego Antek
ania05

21 stycznia 2012, 15:09

Zawsze wiernie ci służyłem.
Teraz ciało już zmęczone.
Oczy gasną. Uszy słyszą
głos, co w inną wzywa stronę.
Muszę pójść po moście z tęczy
gdzie kraina jest daleka.
Tylko nie płacz, panie, proszę.
Będę tam na ciebie czekał.
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

21 stycznia 2012, 15:34

Ja rozumiem że te skarcenia nie zmieniły jej życia u nas.Jestem pewien że przeszła swoje życie będąz zadowoloną z miejsca w którym jest.Ale w takim momencie człowiek głupieje,mysli,mysli i zaczyna wymyslac jakies historie.Ona często przewracała sie brzuszkiem do gory a to podobno jest oznaką że pies w tym miejscu czuje sie dobrze.Wiem że trzeba sie otrząsnąć,ale ja jeszcze nie potrafie,nie mam na to siły.Boże,to dopiero trzecia doba tego koszmaru,czemu teraz własnie czas biegnie tak powoli.Mysle już o jej grobiku,co tam można zrobic.Narazie planujemy w przyszłym rygodniu pojechac do naszej Sunii i położyc jakiś kwiatek oraz zapalic lampke,żeby nie było tak pusto na mogiłce.Narazie jest tam tylko jej piłeczka.Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo dziękuje że mi odpisujecie.To naprawde bardzo pomaga,czuje sie to wsparcie w tak trudnej chwili
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 28 gości