hehe, widzisz Mario - większość się zgadza, a historię z klonowaniem znam z trzeciej ręki - Teściowa nam opowiadała piąte przez dziesiąte. tak, zdaję sobie sprawę, że to będą odmienne istoty. zastanawiam się jedynie nad tym, co by było gdyby... dało się "oszukać Boga" i zmajstrować kontynuację (duchową itd.) takiego zwierzaka (co równa się, że człowieka również). takie tam gadanie o niczym ważnym, może wróćmy do meritum tematu...
widzę przez ramię, że Żona non stop ogląda pieski w internecie. szczerzy się do ekranu i ciągle mi pokazuje co lepsze "okazy" Rodzice też już w nieco lepszej kondycji. tylko ja jak ten zombie... no nic, trzeba się brać do życia, bo zamartwianiem się wcale nie sprawię, że będę Go bardziej kochał. Jemu jest dobrze, jest przy nas, kocha i wie, że nie chciałem Mu zrobić krzywdy moją decyzją... powoli układam to sobie w mojej łepetynie.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Witam.powiem wam ze troche mi przeszla ta depresja ale to chyba zaslugo dwoch suczek.Tam gdzie zajmuje sie domem właścicielka ma dwie sunie dogi niemieckie duże i piękne. Jak przychodzę do niej wychodzę z nimi na spacerek i daje im jesc. Powiem wam ze jestem szczęśliwa ze mogę się nimi zając sa takie wdzięczne łasza sie do mnie tak mocno ze mnie wczoraj przewróciły,dzis ta mlotrza o imieniu barbie nie dawała mi spokoju tuliłam ja i nawet dala mi buzi. Nie-wiem czy wszystkie zwierzaki czuja ze jestem w rozpaczy ale nawet na ulicy kotki do mnie sie lasza.To jest fajne.Mam momenty ze myślę ze mój Hektor byl by zazdrosny bo zawsze był zazdrosny.Ale co mi tam nie mogę wziasc zwierzaczka narazie do domu (jak wychodzę o 4 rano to wracam 18tej)i by był samotny.To chociaż innym daje radość i sobie tez to takie fajne. Pomyślałam ze kupie sobie te książki co o nich piszecie i przeczytam może mi pomogą w jakiś sposób przejść ta żałobę.dobrze ze znalazlam wasze forum.
Hektor, Rocco- odezwę się jeszcze dzisiaj do Was , bo narazie ogladam mecz ale coś mi się zdaje,że Polska nie da rady Ukrainie.
hej kochani
co do imienia to trochę tak jakby nowy statek nazwać "Titanic 2" Lepiej nie
Co do klonowania to nie mam wyrobionej opinii-bałabym się jednak ,że razem z wyglądem pies odziedziczyłby skłonność do chorób,które wcześniej przechodził oryginał.Nie zniosłabym drugi raz jej umierania. Nie stanowczo nie chcę klona.
Mario ty miałaś i tak trochę szczęścia,że trafiła ci się bardzo podobna koteczka.Bardzo bym chciała kolejnego doga argentyńskiego, to lepsze niż klon, taka "wierność" pokoleniowa wobec psa ,którego kochaliśmy.Byłby a jednocześnie nie byłby tym samym psem.Ale nie mogę , to bardzo kosztowne zwierzęta, w sensie,że duże i każda choroba to tragedia finansowa.
Dogi to wspaniałe psy- niemieckie też, prawda Hector? Ale chorują strasznie, nie skuś się na takiego.
Rocco ty właśnie mógłbyś kontynuować tradycje posiadania tylko labradorów w swoim domu. Prawdziwy ojciec chrzestny Pomyśl, na stare lata "opowiadałbyś" jakiemuś szczeniakowi historię jego mentalnego prappradziada Rokusia.W ten sposób na zawsze zajął by honorowe miejsce w waszej pamięci.
A mój czarny stworek, prawie się nie rusza ze strachu.Wieczorem szukałam jej z latarka bo mi się zaszyła w krzakach w ogrodzie i ani pisnęła.Jest smutna i patrzy na mnie tymi brązowymi ślepkami(maja coś ze spojrzenia Tory) jakby pytała
"kim ty jesteś, gdzie jest mój prawdziwy dom,gdzie moi ludzie?"
Może i ona kogoś straciła i nie chce zapomnieć?
co do imienia to trochę tak jakby nowy statek nazwać "Titanic 2" Lepiej nie
Co do klonowania to nie mam wyrobionej opinii-bałabym się jednak ,że razem z wyglądem pies odziedziczyłby skłonność do chorób,które wcześniej przechodził oryginał.Nie zniosłabym drugi raz jej umierania. Nie stanowczo nie chcę klona.
Mario ty miałaś i tak trochę szczęścia,że trafiła ci się bardzo podobna koteczka.Bardzo bym chciała kolejnego doga argentyńskiego, to lepsze niż klon, taka "wierność" pokoleniowa wobec psa ,którego kochaliśmy.Byłby a jednocześnie nie byłby tym samym psem.Ale nie mogę , to bardzo kosztowne zwierzęta, w sensie,że duże i każda choroba to tragedia finansowa.
Dogi to wspaniałe psy- niemieckie też, prawda Hector? Ale chorują strasznie, nie skuś się na takiego.
Rocco ty właśnie mógłbyś kontynuować tradycje posiadania tylko labradorów w swoim domu. Prawdziwy ojciec chrzestny Pomyśl, na stare lata "opowiadałbyś" jakiemuś szczeniakowi historię jego mentalnego prappradziada Rokusia.W ten sposób na zawsze zajął by honorowe miejsce w waszej pamięci.
A mój czarny stworek, prawie się nie rusza ze strachu.Wieczorem szukałam jej z latarka bo mi się zaszyła w krzakach w ogrodzie i ani pisnęła.Jest smutna i patrzy na mnie tymi brązowymi ślepkami(maja coś ze spojrzenia Tory) jakby pytała
"kim ty jesteś, gdzie jest mój prawdziwy dom,gdzie moi ludzie?"
Może i ona kogoś straciła i nie chce zapomnieć?
Rocco,kolejny raz czytając Twój post przypominają mi się akcje z książki o Marley'u. Jego żona również namierzyła w internecie (albo w gazecie, w każdym razie to było jakies ogłoszenie)labradora, właśnie tę suczkę . Była najbardziej podobna do Marley'a.Oboje byli zakochani w tej rasie, ja również.Nie róbcie tylko tego zbyt szybko, pochopnie czy na siłę. Czas na żal musi być, bo jak nowy piesek będzie miał inny charakter ,to możecie poczuć się zawiedzeni. Ale może być tak jak z moją kotką.Niedługo po jej śmierci codziennie zaglądałam na strony z ogłoszeniami i mimo woli zatrzymywalam się przy kotach podobnych do Katii. Ale kończyło się tylko na ogladaniu. Zamykałam komp i powtarzalam sobie,że nie będę szukała na siłę następczyni Katii.Obiecałam sobie,że jeśli pojawi się nowy kociak to musi przypadek sprawić,że pojawi się w moim życiu.I tak się stało, po pół roku od śmierci Katii, córki koleżanka znalazła 4 mieś. kociaka ,bardzo chorego na zapalenie płuc,kaszląc pluła krwią. Wetka na początku nie była pewna czy da się ją wyleczyć. Ale udało się, nie żałowałam kasy na leczenie a kicia wygrała walkę i do tej pory (odpukać) jest zdrowiutka.To wielka satysfakcja móc uratować takie biedactwo.Wszystkie moje koty są po przejściach, uratowałam im życie i potem nie moglam się z nimi rozstać,bo każdą pokochałam i z wzajemnością. Dlatego Tobie wspomniałam o schronisku , bo tam też trafiają szczeniaki i dorosłe rasowe pieski, z pewnością bez rodowodu ale czy to ma znaczenie przy psiej miłości i oddaniu człowiekowi.
Wracając do nadawania tych samych imion: moja ciotka miała kilka pudli czarnych ,oczywiście nie naraz. Gdy jeden kończył żywot brała następnego takiego samego i każdy miał na imię Dudek. Z kolei moja koleżanka robiła podobnie z pieskami rasy foksterier i każda następna suczka miała na imię Ara. Nie wiem czy dzięki temu były szczęśliwsze ale taki był ich wybór.
Hektor, cieszę się,że lepiej się czujesz ,dobrze,że masz do czynienia z pieskami .Może dzięki temu stopniowo dojrzejesz do decyzji o adopcji psiaka. A co do uczuć zwierząt to dobrze zauważyłaś,że one wiedzą,że jesteś w rozpaczy. Już tu pisałam o tym i ja tego nie wymyśliłam- zwierzęta doskonale wyczuwają nasze emocje zarówno te dobre jaki złe.Te kotki też mogą Cię pocieszać. Gdy płakałam po Katii pozostałe kotki natychmiast właziły do mnie,zlizywały łzy z mojej twarzy i przytulały się.Życzę Ci ukojenia bólu i otwieraj serce na zwierzaki, bo tyle ich potrzebuje dobrego opiekuna.
Vinii , może nie puszczaj psiuńki samej do ogródka, ona z pewnością coś przeżywa stąd jej zachowanie. Może wychodż razem z nią.Prowokuj jakąś zabawę piłeczką lub rzucaj jej kijki i nagradzaj smakołykami. Nie chcę się wymądrzać ani Cię pouczać ,bo z pewnością miałaś doświadczenie z nie jednym zwierzaczkiem. Często ogladam na Animal Planet różne programy o zwierzakach. Kiedyś był cykl z behawiorystą od kocich zachowań. Koty sprawiające kłopoty miały rozładowywane napięcie m.in. zabawą ,najczęściej wędką(kijek z jakąś zabawką czy piórkiem na końcu). Ta zabawa powodowała,że koty zapominały o stresie i poprawiało się ich zachowanie. Może z psami jest podobnie, ważne abyś nie zostawiała suni samej sobie, bo albo ucieknie albo zamknie się jeszcze bardziej. Tu nie ma reguły, każdy zwierzak potrzebuje różnego czasu na aklimatyzację w nowym domu. Sunia musi się przekonać,że od Ciebie czeka ją tylko wszystko co najlepsze. Życzę powodzenia w oswajaniu i odzywaj się jakie są postępy. Pozdrawiam wszystkich!
P.S. No i znowu Polska przegrała, szkoda było czasu na ten mecz,trochę sobie poklęłam ale czasy polskiej piłki takiej jak za Kazia Górskiego już nie wrócą.
Wracając do nadawania tych samych imion: moja ciotka miała kilka pudli czarnych ,oczywiście nie naraz. Gdy jeden kończył żywot brała następnego takiego samego i każdy miał na imię Dudek. Z kolei moja koleżanka robiła podobnie z pieskami rasy foksterier i każda następna suczka miała na imię Ara. Nie wiem czy dzięki temu były szczęśliwsze ale taki był ich wybór.
Hektor, cieszę się,że lepiej się czujesz ,dobrze,że masz do czynienia z pieskami .Może dzięki temu stopniowo dojrzejesz do decyzji o adopcji psiaka. A co do uczuć zwierząt to dobrze zauważyłaś,że one wiedzą,że jesteś w rozpaczy. Już tu pisałam o tym i ja tego nie wymyśliłam- zwierzęta doskonale wyczuwają nasze emocje zarówno te dobre jaki złe.Te kotki też mogą Cię pocieszać. Gdy płakałam po Katii pozostałe kotki natychmiast właziły do mnie,zlizywały łzy z mojej twarzy i przytulały się.Życzę Ci ukojenia bólu i otwieraj serce na zwierzaki, bo tyle ich potrzebuje dobrego opiekuna.
Vinii , może nie puszczaj psiuńki samej do ogródka, ona z pewnością coś przeżywa stąd jej zachowanie. Może wychodż razem z nią.Prowokuj jakąś zabawę piłeczką lub rzucaj jej kijki i nagradzaj smakołykami. Nie chcę się wymądrzać ani Cię pouczać ,bo z pewnością miałaś doświadczenie z nie jednym zwierzaczkiem. Często ogladam na Animal Planet różne programy o zwierzakach. Kiedyś był cykl z behawiorystą od kocich zachowań. Koty sprawiające kłopoty miały rozładowywane napięcie m.in. zabawą ,najczęściej wędką(kijek z jakąś zabawką czy piórkiem na końcu). Ta zabawa powodowała,że koty zapominały o stresie i poprawiało się ich zachowanie. Może z psami jest podobnie, ważne abyś nie zostawiała suni samej sobie, bo albo ucieknie albo zamknie się jeszcze bardziej. Tu nie ma reguły, każdy zwierzak potrzebuje różnego czasu na aklimatyzację w nowym domu. Sunia musi się przekonać,że od Ciebie czeka ją tylko wszystko co najlepsze. Życzę powodzenia w oswajaniu i odzywaj się jakie są postępy. Pozdrawiam wszystkich!
P.S. No i znowu Polska przegrała, szkoda było czasu na ten mecz,trochę sobie poklęłam ale czasy polskiej piłki takiej jak za Kazia Górskiego już nie wrócą.
Oczywiście,że z nią wychodzę Mario, co więcej znoszę ja do ogrodu na rekach bo nie chce chodzić. A na zewnątrz siedzi jak posążek i ani drgnie.O smyczy w ogóle nie ma mowy.Jak się do niej zbliżam, przewraca się na plecy , to zresztą jest zachowanie szczeniaka wobec dorosłego psa, albo bardzo uległego psa .Na uległa mi nie wygląda, raczej musi być młodsza niż w schronisku ocenili.Chcąc nie chcąc muszę się nieco oddalić, wtedy trochę się rusza, i tak mi zwiała w te krzaki.Posesja jest ogrodzona,więc nie ucieknie, ale zakamarków sporo.
Dzisiaj jest ciut lepiej, tu tylko cierpliwość jest potrzebna.
Acha, ma na imię Inka.Tak ją nazwali w schronisku i uznaliśmy,że to do niej pasuje.
Rocco, pisałeś ,że ciągle wracają do ciebie ostatnie chwile twojego Rokusia.Ja też to ciągle mam, wyświetla mi się to w głowie jak film.Zabroniłam sobie o tym myśleć, jak tylko czuję,że nadciąga natychmiast czymś się zajmuję.To jednak traumatyczne przeżycie i może sie przerodzić w natręctwo.A przecież niczego już nie da się odwrócić.
Maria słusznie zauważyła,jak bardzo podobnie przechodzimy wszyscy żałobę.W sumie nie jesteśmy tacy oryginalni jak nam się wydaje prawda? I choćbyśmy nie wiem jak kochali zwierzęta to pocieszyć nas może głównie drugi człowiek.
Szczególnie taki, który przeżył to samo co my. W tym widzę jakiś sens cierpienia-możemy być dla siebie oparciem bo kto nie przeżył bólu straty ,nie zrozumie i nie pomoże.
Miłej niedzieli kochani
Dzisiaj jest ciut lepiej, tu tylko cierpliwość jest potrzebna.
Acha, ma na imię Inka.Tak ją nazwali w schronisku i uznaliśmy,że to do niej pasuje.
Rocco, pisałeś ,że ciągle wracają do ciebie ostatnie chwile twojego Rokusia.Ja też to ciągle mam, wyświetla mi się to w głowie jak film.Zabroniłam sobie o tym myśleć, jak tylko czuję,że nadciąga natychmiast czymś się zajmuję.To jednak traumatyczne przeżycie i może sie przerodzić w natręctwo.A przecież niczego już nie da się odwrócić.
Maria słusznie zauważyła,jak bardzo podobnie przechodzimy wszyscy żałobę.W sumie nie jesteśmy tacy oryginalni jak nam się wydaje prawda? I choćbyśmy nie wiem jak kochali zwierzęta to pocieszyć nas może głównie drugi człowiek.
Szczególnie taki, który przeżył to samo co my. W tym widzę jakiś sens cierpienia-możemy być dla siebie oparciem bo kto nie przeżył bólu straty ,nie zrozumie i nie pomoże.
Miłej niedzieli kochani
Vinii, ja jestem pewna ,że nie skrzywdzisz psiuńki, wiem,że masz doświadczenie w postępowaniu ze zwierzaczkami, to się czyta między wierszami w Twoich postach. Ja tylko parę rzeczy wtrącilam z tego co widziałam w tv. Ciagle się uczymy, ja chociaż od lat mam kontakt ze zwierzętami, wydawało mi się ,że dużo wiem ale odkąd "bawię" się internetem i oglądam Animal Planet zauważyłam,że jeszcze dużo można się nauczyć. Masz rację, Twojej Ince trzeba czasu i cierpliwości.A propos imienia, kotka mojej córki -syjamka też ma na imię Inka. Ja tak wymysliłam, bo jej futerko jest beżowo-brązowe dlatego szukałam imienia wśród nazw kaw. Moja sunia ,którą wzięłam przed laty ze schroniska też już miała imię -Tina. Z chęcią zostawiłam jej to imię, bo jestem fanką Tiny Turner.A jak kotek i piesek reagują na siebie, czy już się dogadują i jak ma kicia na imię?Podziwiam Cię ,że przygarnęłaś swoje zwierzaczki, one dadzą Ci dużo miłości a Inka niebawem przekona się,że ma najukochańszą Pańcię na świecie.
Ja również życzę wszystkim miłej niedzieli i cieszmy się "latem",które do nas wróciło. Oby na jak najdłużej, tego kalendarzowego lata mamy tak mało. Mnie ciągle mało słońca. Może będziecie się śmiać ale zawsze jak ktoś umrze,to w mojej głowie pojawia się myśl,że ta osoba musi leżeć w zimnej ziemi i nie widzi słońca. Podobne odczucia mam , gdy odchodzą zwierzęta. Zawsze,gdy dzieje się to na wiosnę lub na początku lata to mnie bardzo żal,że nie mogą cieszyć się słońcem.Zawsze kochałam słońce i chyba nie jestem w tym odosobniona. Nawet gdy w tv ( gdy u nas jest zimno) pokazują jakieś ujęcia z Ameryki Pd. albo np. Australii i widzę tych ludzi w letnich ciuchach "kąpiących" się w słońcu to też mi żal d....ściska. Pozdr...
Ja również życzę wszystkim miłej niedzieli i cieszmy się "latem",które do nas wróciło. Oby na jak najdłużej, tego kalendarzowego lata mamy tak mało. Mnie ciągle mało słońca. Może będziecie się śmiać ale zawsze jak ktoś umrze,to w mojej głowie pojawia się myśl,że ta osoba musi leżeć w zimnej ziemi i nie widzi słońca. Podobne odczucia mam , gdy odchodzą zwierzęta. Zawsze,gdy dzieje się to na wiosnę lub na początku lata to mnie bardzo żal,że nie mogą cieszyć się słońcem.Zawsze kochałam słońce i chyba nie jestem w tym odosobniona. Nawet gdy w tv ( gdy u nas jest zimno) pokazują jakieś ujęcia z Ameryki Pd. albo np. Australii i widzę tych ludzi w letnich ciuchach "kąpiących" się w słońcu to też mi żal d....ściska. Pozdr...
Witajcie. Dziś rano przez przypadek trafiłam na tem temat. Odrazu wyłączyłam przeglądarke. Wciąz miałam nadzieję. Po południu umarł mój największy przyjaciel. Nie mogę się z tego otrząsnac. Jeszcze wczoraj byłam z nim na spacerze. Gdzieś o tej porze. Byl szczesliwy. Wąchał trawkę, odwracał głowę w stronę kotów ( pelno sie ich tu kręci) Myslalam ze mu się poprawiło. Rozradowana wróciłam do domu. Spokojnie połozyłam się spać. Dziś rano strasznie pogorszył sie jego stan. Zadzwoniłam po weterynarza. Wziełam go na ręce i osłabionego zabrałam do kliniki. Kiedy wracałam niosąc go na rękach, on stracił przytomność. Nie wybudził się już. Tragedia dla całej rodziny. Mielismy go 13 lat. Pzerabiałam juz stratę zwierzęcia. Poprzedni jamniczek ( ojciec Drakusia) umarł w wieku 14 lat. Po jego smierci cała uwaga przeszła na Draka. Tęsknie za nim. Cały czas go widzę, niestety gdy odracam glowę okazuje się, że to tylko cień od lampki. Najgorsze jest to, że znowu tłumie swój cały smutek i żal. Moja mama była z nim związana bardzo mocno. Nie chcę jej przypominać o stracie. Nie moge płakać przy niej, nie mogę pokazywać, że Cierpie, bo wtedy ona coraz bardziej cierpi. Nawzajem się ranimy.
Wczoraj ugotowałam zupę, z myslą o moim piesku. Jego ulubiona z kawalkami kurczaka. Zresztą wszyscy ją lubimy. Juz po smierci Draka, brat chciał odgrzać zupę. Moja mama głosno krzykła, żebym nalała mu do miseczki, póki nie jest gorąca. Serce mnie boli. Bardziej boli mnie jednak cierpienie mojej mamy. Wymęczona od łez własnie leży na swoim łózku w miejsce gdzie ON umarł,
Wczoraj ugotowałam zupę, z myslą o moim piesku. Jego ulubiona z kawalkami kurczaka. Zresztą wszyscy ją lubimy. Juz po smierci Draka, brat chciał odgrzać zupę. Moja mama głosno krzykła, żebym nalała mu do miseczki, póki nie jest gorąca. Serce mnie boli. Bardziej boli mnie jednak cierpienie mojej mamy. Wymęczona od łez własnie leży na swoim łózku w miejsce gdzie ON umarł,
Nirvi każdy tutaj przezywał albo właśnie przeżywa swoją stratę .Niektórzy już się otrząsnęli i pomagają innym .Nie da się przejść do porządku dziennego po takiej stracie ,nie da się pocieszyć ,nie da się niczego cofnąć .Poczytaj wątek od początku bo tu już wszystko zostało napisane .Może dla mamy będzie dobrze jak weżmiecie pieska ze schronu ?Jest taka fundacja bodajże Jamniki niczyje ,tam można adoptować jamniory w różnym wieku ,zaniedbane ,porzucone .Taki pies odpłaci po stokroć swoim oddaniem .
Czytam ten temat. Wasze hisorie są bardzo smutne, i wiem, ze nie jestem sama. Najbardziej podobajją mi się te wiersze, opowiadania i przypowieści. Czytam forum juz od godziny. Wszpominam Draka i łzy same mi płyną do oczu. O 18 poszłam "z nim" na spacer trasą którą zawsze razem chodzilismy, Może to troche masochostyczne, ale znowu mam ochotę się przejść. Jestem taka zmęczona, nic dzis nie jadlam. Ciągle chce mi się wymiotować. Wszystko mi sie kojaży z moim piesiem. Dokładnie każda rzecz.
To normalne .Jak czujesz taką potrzebę to idz na spacer ,on na pewno będzie z Tobą .Już nie ciałem ale na pewno w twoich wspomnieniach i swoim psim duchem .Trzeba w to wierzyć że jego energia jest z wami .Jak masz fb to wpisz Fundacja Jamniki Niczyje i pooglądaj .Może jego strata przerodzi się w szczęście i dom dla innego psa .
Dziecko co ty mówisz?!! Przecież to stało się dzisiaj-niczego nie przypominasz bo żeby to zrobić, mama musiałaby najpierw zapomnieć. A na to potrzebny jest czas. Tylko czas- nie ma innej rady.Nie ranisz mamy uwierz mi- płacz razem z nią to przyniesie jej ulgę.Człowiek w żałobie chce by inni płakali razem z nim.Nie udawajcie przed sobą tylko razem nieście ten ból. Może wspólne czytanie forum wam pomoże. Ja po mojej stracie przeczytałam całe i co się napłakałam to moje.Ale to uwolniło wiele zablokowanych emocji.Pisz jak będzie ci źle.Chcemy mówić o naszej stracie , to jest naturalne i tutaj są ludzie,którzy będą słuchać.Napisz o swoim piesku,jaki był, wspominaj go tutaj a zachowamy go w naszej pamięci i pomożemy ci nieść ten ciężar. trzymaj się!Nie chcę jej przypominać o stracie. Nie moge płakać przy niej, nie mogę pokazywać, że Cierpie, bo wtedy ona coraz bardziej cierpi. Nawzajem się ranimy.
Mario nowy koteczek będzie dopiero we wtorek.Na razie jest ta sam kotka wizytatorka.Az się boje bo Inka ją dziś niespodziewanie pogoniła.Ale może to ze strachu.
Są pewne rytuały, które zachowuję:
więc: tapczan tylko w połowie zajmuję,
nóg pod stół kuchenny nie wsuwam za daleko.
drzwi otwieram szybko, by nie za długo czekał.
Chodzę na spacer drogą utartą od lat.
Ja i cień mojego psa.
więc: tapczan tylko w połowie zajmuję,
nóg pod stół kuchenny nie wsuwam za daleko.
drzwi otwieram szybko, by nie za długo czekał.
Chodzę na spacer drogą utartą od lat.
Ja i cień mojego psa.
Czy dotarłeś bezpiecznie, kochany,
po drabinie z bielutkich obłoków
do tęczowej, świetlistej bramy?
...Uchylona, choć nie słychać Twych kroków.
Wsuń łapeczkę w szparę - w tę niebieską,
teraz główkę; widzisz most? – piękny pewnie!
Nie bój się, podążaj jak ścieżką,
drugi brzeg to Twój dom, choć beze mnie.
No a ja, chociaż serce mi pęka,
myślę tutaj o Tobie z uśmiechem,
przecież wiem, kto na Ciebie tam czeka.
Znam ich, wiedzą że idziesz.
Już lepiej?
Bądź szczęśliwy w tęczowej krainie,
ja swą miłość Ci czasem podeślę,
- zbieraj ją, gdy do Ciebie dopłynie,
ale czasem odwiedź, choć we śnie
po drabinie z bielutkich obłoków
do tęczowej, świetlistej bramy?
...Uchylona, choć nie słychać Twych kroków.
Wsuń łapeczkę w szparę - w tę niebieską,
teraz główkę; widzisz most? – piękny pewnie!
Nie bój się, podążaj jak ścieżką,
drugi brzeg to Twój dom, choć beze mnie.
No a ja, chociaż serce mi pęka,
myślę tutaj o Tobie z uśmiechem,
przecież wiem, kto na Ciebie tam czeka.
Znam ich, wiedzą że idziesz.
Już lepiej?
Bądź szczęśliwy w tęczowej krainie,
ja swą miłość Ci czasem podeślę,
- zbieraj ją, gdy do Ciebie dopłynie,
ale czasem odwiedź, choć we śnie
Panie Boże, nie jestem aniołem
dziś niewielu jest takich na świecie,
może ci, co na ziemskim padole
pokochali zwierzęta i dzieci.
Panie Boże, powiedziałeś "proście",
rzekłeś "proście, a będzie wam dane"
wiesz, że wczoraj po Tęczowym Moście
poszedł do Ciebie mój pies ukochany?
Panie Boże, poznasz go z łatwością,
miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon,
proszę o Panie, zawołaj go głośno,
bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo.
Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną,
by głodny i smutny tam nie był, i żeby
mógł sobie przy kimś spokojnie zasnąć.
Panie Boże, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba
pozwól, by wyszedł mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba
dziś niewielu jest takich na świecie,
może ci, co na ziemskim padole
pokochali zwierzęta i dzieci.
Panie Boże, powiedziałeś "proście",
rzekłeś "proście, a będzie wam dane"
wiesz, że wczoraj po Tęczowym Moście
poszedł do Ciebie mój pies ukochany?
Panie Boże, poznasz go z łatwością,
miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon,
proszę o Panie, zawołaj go głośno,
bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo.
Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną,
by głodny i smutny tam nie był, i żeby
mógł sobie przy kimś spokojnie zasnąć.
Panie Boże, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba
pozwól, by wyszedł mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości