[quote][Chodzę na spacer drogą utartą od lat.Ja i cień mojego psa./quote]
O rany Aniu,jak idę naszą stara trasa spacerowa, to pamiętam każdy kamyk, każdy zakątek gdzie Tora się zatrzymywała.O, a tu zawsze przechodziłyśmy na druga stronę drogi bo obszczekiwała nas zza płota wielka wilkowatą suka.Tutaj miejsce na obowiązkowe siusiu, a tam mały piesek z którym można się było przywitać.Rzeczywiście ciągle chodzę z cieniem Tory u boku, i ten wiersz jest zbyt smutny na dzisiaj
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Dziekuje wam za rady. Dziekuje ci vinii bo mnie oświeciłaś. To prawda co mówisz. Lepiej jest cierpieć wspolnie. Czytam forum i lzej mi na sercu. Strasznie cierpie, ale jak przytulam się do mamy, jest mi lepiej. Mam nadzieje, ze ona odbiera to tak samo. Nigdy go nie zapomnimy, to nawno. Za jakiś czas, może nawet jutro, namówie mamę do wspolnego czytania tego tematu. Pokaże jej te wiersze. ania005 dziekuje. Spacerując z moim piesiem, czesto patrzyłam na niebo. Dzisiaj byłam sama a niebo takie piękne.
nirvi,to jeszcze dla ciebie, bo inni już znają ten mój ulubiony wiersz,a raczej tekst piosenkiDzisiaj byłam sama a niebo takie piękne.
mam na niebie psa, wyprowadzam go wśród gwiazd
bez smyczy bez kagańca
hula wśród niebieskich traw
Dobranoc wszystkim utrapionym
Ostatni spacer
Dziś na ostatni, wieczny spacer
(tak to niestety w życiu jest)
Odszedł najbliższy mój przyjaciel:
nasz ukochany, wierny pies.
Odszedł po cichu, przytulony,
szczęśliwy, że ktoś się nim zajął.
Umierał, czując się bezpiecznie.
Wiedział, że wszyscy go kochają.
Bądź pewna, psino, że gdy staniesz
u drzwi Krainy Wiecznych Snów,
Nie będzie nigdzie napisane
„Prosimy nie wprowadzać psów!”
Tam będzie cisza, ciepło, spokój
kości, piłeczka i poduszka
Tam będziesz miała własny pokój
i nikt cię nie wygoni z łóżka.
Lecz w tej krainie psiego szczęścia
nikt cię nie weźmie na kolana,
Nikt otwierając drzwi od domu nie krzyknie
- chodź, kochana”.
Nikt na dobranoc nie pogłaszcze,
nikt na śniadanie nie obudzi…
Bo na tych drzwiach jest wielki napis:
”PROSIMY NIE WPROWADZAĆ LUDZI!”
Dziś na ostatni, wieczny spacer
(tak to niestety w życiu jest)
Odszedł najbliższy mój przyjaciel:
nasz ukochany, wierny pies.
Odszedł po cichu, przytulony,
szczęśliwy, że ktoś się nim zajął.
Umierał, czując się bezpiecznie.
Wiedział, że wszyscy go kochają.
Bądź pewna, psino, że gdy staniesz
u drzwi Krainy Wiecznych Snów,
Nie będzie nigdzie napisane
„Prosimy nie wprowadzać psów!”
Tam będzie cisza, ciepło, spokój
kości, piłeczka i poduszka
Tam będziesz miała własny pokój
i nikt cię nie wygoni z łóżka.
Lecz w tej krainie psiego szczęścia
nikt cię nie weźmie na kolana,
Nikt otwierając drzwi od domu nie krzyknie
- chodź, kochana”.
Nikt na dobranoc nie pogłaszcze,
nikt na śniadanie nie obudzi…
Bo na tych drzwiach jest wielki napis:
”PROSIMY NIE WPROWADZAĆ LUDZI!”
Pierwszy poranek bez mojej niuni. Cięzko jest strasznie. Caly czas wszystko mi go przypomina. Moja mama w ogole sobie nie radzi. Zamierzam spisać wzystkie opowiadania i wiersze i jej dać, żeby sobie poczytała. Napewno zrobi się jej lepiej na sercu i jakoś przez to przejdzie. Mam jeszcze kota, który caly czas przypomina mi o moim psie. Serce mi się kraja bo widze, że ona ( kotka ) też sobie z tym nie radzi. Boję się, żeby nie popadła w jakas kocią depresję. Najbardziej męczą przyzwyczajenia. Caly czas patrzę na zegarek, czy mam jeszcze czas zrobić "cos", zeby wyrobic się na 18. To moja kolejka na wyprowadzenie psa. Najgorsze jest to, ze caly czas pamiętam te jego ostatnie chwile związane z weterynarzem i z jego smiercią. Dziś w nocy mi się sniło, ze to wszystko jest snem. Moja mama wyszła z nim na spacer, a ja poszłam za nimi. Spotkałam mamę i ona powiedziała mi, że pies się bardzo żle czuje i bardzo go boli. Nie wiem co ten sen miał oznaczać, ale był straszny. Obudziłam się z płaczem. Nie mogłam długo zasnac. Od rana płacze. Wpadłam w małą histerię. Brat musiał mnie uspokajać. Krzyknął do mnie ze łzami w oczach, ze mam dać już spokój. Wtedy doszło do mnie, ze on też cierpi w jakiś sposób. Ciagle sprawiał wrażenie, ze mało go to wszystko obchodzi. Dziś wyniosłam dywan z pokoju. Leżał on tam tylko, po to, żeby mój jamnior mógł się odbić z parkietu na łózko. Teraz już nie jest potrzebny. Robie remont w moim pokoju. Może to smieszne, ale jeszcze tydzień temu pokazałam mu jak będziemy mieszkać. chciałam mu kupić łóżeczko. Nie takie w którym miał by przesypiać noce, bo oczywiscie spał ze mna ( jak mama była akurat w pracy ) Ale zeby mógł sobie chować tam zabawki, czasem połozyć się i odpoczac. Miało stac obok mojego nowego łózka.
Brakuje mi tej mordki którą oparł by na moich kolanach. Brakuje mi tego psiego ciepła. Bardzo mocno. Moja mama nie chce mieć już żadnego psa. Tak powiedziała. Ja może była bym gotowa za jakiś czas , na przyjęcie nowej psiny, ale moja mama...to wykluczone. Dziś wstałam rano, po czym stwierdziłam, że nie nie mam po co jeszcze wstawać, Nie ma kogo wyprowadzać, nikt mnie nie obudzi. Zawsze kiedy sie budziłam mój pies już czekał. Zakładałam spodnie a on delikatnie kaśał je ząbkami, jak by chciał mnie pospieszyć. Potem wyciągał łaki do przodu i ziewał. Oznajmiał mi ze jest gotowy na spacer. Potem wychodzilismy na dwor, czasami czekalismy na powrót mojej mamy z nocnej zmiany. On rozglądał sie po wszystkich ludziach, czy to przypadkiem nie jego ukochana pani. Gdy ją widział, biegł jak szalony do niej. Potem dosłownie zamiatał ogonem stojąc przy jej stopach. Mysle, ze najgorsze chwile już za mna. Wyszłam z szoku i pomału się z tym godzę. Fajnie, że mozna gdzies napisać co się czuje i nikt Cie nie wysmieje. Dziekuje wam :>
Brakuje mi tej mordki którą oparł by na moich kolanach. Brakuje mi tego psiego ciepła. Bardzo mocno. Moja mama nie chce mieć już żadnego psa. Tak powiedziała. Ja może była bym gotowa za jakiś czas , na przyjęcie nowej psiny, ale moja mama...to wykluczone. Dziś wstałam rano, po czym stwierdziłam, że nie nie mam po co jeszcze wstawać, Nie ma kogo wyprowadzać, nikt mnie nie obudzi. Zawsze kiedy sie budziłam mój pies już czekał. Zakładałam spodnie a on delikatnie kaśał je ząbkami, jak by chciał mnie pospieszyć. Potem wyciągał łaki do przodu i ziewał. Oznajmiał mi ze jest gotowy na spacer. Potem wychodzilismy na dwor, czasami czekalismy na powrót mojej mamy z nocnej zmiany. On rozglądał sie po wszystkich ludziach, czy to przypadkiem nie jego ukochana pani. Gdy ją widział, biegł jak szalony do niej. Potem dosłownie zamiatał ogonem stojąc przy jej stopach. Mysle, ze najgorsze chwile już za mna. Wyszłam z szoku i pomału się z tym godzę. Fajnie, że mozna gdzies napisać co się czuje i nikt Cie nie wysmieje. Dziekuje wam :>
Reakcja mamy jest normalna ,ja tez mówiłam ze nie chce już w życiu żadnego zwierzaka ,ale po pewnym czasie wyłam mężowi żebyśmy jechali do schroniska .On tez nie chciał psa ale ja tak ryczałam ze w końcu pojechaliśmy i to on wybierał ,wybrał najbrzydszego koczkodana jaki był Ja musiałam pochować wszystko co mi przypominało sunię ,teraz zdjęcia stoją tam gdzie zawsze stały .Wykładzinę gdzie była usypiana wyrzuciałm chociaż była nowa .Nie mogę jedynie oglądac zdjęc ,jej ostatnich zdjęć kiedy była już chora i smutna .Wiem ze póki mi starczy sił zawsze będę brała psa ze schronu .
tak, patrzenie na zegarek to jeszcze długo nie minie.Mi dopiero przeszło trochę po 2 miesiącach.Kiedy w nasz rozkład dnia jest wpisany pies to nie tak łatwo pozbyć sie nawyków wypracowanych przez lata.
Ty jesteś młoda nirvi i łatwiej się otrząśniesz, ale mamie na razie się nie dziw,kiedy mówi ,że nie chce już innego psa. W pewnym wieku nadciąga, jak ja to nazywam"suma wszystkich strat" I wtedy o to jedno nieszczęście jest już za dużo.
Ale miejmy nadzieję, że ten żal minie, może potrzeba będzie więcej czasu.To już bardzo indywidualna sprawa.
Moja "mała czarna" jest tak niepodobna do dużej białej z której cieniem wciąż chodzę na spacery,ale dobrze zrobiłam ,że ją zabrałam ze schroniska. Zrobiłam to po to żeby śmierć mojego psa nie poszła na marne, żeby zwyciężyło życie.
Jest tak okropnie przerażona światem,że nie wiem co musiała przechodzić wcześniej. Ale z czystym sumieniem mogę powtórzyć za Anią-dopóki starczy mi sił też będą u mnie psy ze schroniska.Mojej Torze już nic życia nie zwróci-zawsze będzie w moim sercu.And my heart will go on and on...
Aniu skąd ty bierzesz te piękne wiersze?
Ty jesteś młoda nirvi i łatwiej się otrząśniesz, ale mamie na razie się nie dziw,kiedy mówi ,że nie chce już innego psa. W pewnym wieku nadciąga, jak ja to nazywam"suma wszystkich strat" I wtedy o to jedno nieszczęście jest już za dużo.
Ale miejmy nadzieję, że ten żal minie, może potrzeba będzie więcej czasu.To już bardzo indywidualna sprawa.
Moja "mała czarna" jest tak niepodobna do dużej białej z której cieniem wciąż chodzę na spacery,ale dobrze zrobiłam ,że ją zabrałam ze schroniska. Zrobiłam to po to żeby śmierć mojego psa nie poszła na marne, żeby zwyciężyło życie.
Jest tak okropnie przerażona światem,że nie wiem co musiała przechodzić wcześniej. Ale z czystym sumieniem mogę powtórzyć za Anią-dopóki starczy mi sił też będą u mnie psy ze schroniska.Mojej Torze już nic życia nie zwróci-zawsze będzie w moim sercu.And my heart will go on and on...
Aniu skąd ty bierzesz te piękne wiersze?
To jeszcze jeden ,tym razem troszkę śmieszny
Danuta Wawiłow
PAN I PIES
Razem co wieczór pan i pies
Pan, bo pies chciał, a pies bo musiał
Pan się uwznioślał aż do łez
A pies pod każdym drzewkiem siusiał
Piesek oblewał każdy płot
A pan opiewał mleczną drogę
Im wyższy pan obierał lot
Tym wyżej pies podnosił nogę
Wracali do dom za pan brat
Szczęśliwi, choć nie syci jeszcze
Pies się na swej rogóżce kładł
A pan do rana pisał wiersze
Tak nader ściśle, nie od dziś
Wiąże się życie i liryka
Pan by bez psa nie musiał wyjść
Pies się bez pana nie wysika
Danuta Wawiłow
PAN I PIES
Razem co wieczór pan i pies
Pan, bo pies chciał, a pies bo musiał
Pan się uwznioślał aż do łez
A pies pod każdym drzewkiem siusiał
Piesek oblewał każdy płot
A pan opiewał mleczną drogę
Im wyższy pan obierał lot
Tym wyżej pies podnosił nogę
Wracali do dom za pan brat
Szczęśliwi, choć nie syci jeszcze
Pies się na swej rogóżce kładł
A pan do rana pisał wiersze
Tak nader ściśle, nie od dziś
Wiąże się życie i liryka
Pan by bez psa nie musiał wyjść
Pies się bez pana nie wysika
I jeszcze jeden na poprawę humoru
Sen psa
Na polu kalafiory,
na całe życie dość,
każdy kalafior spory,
i w każdym rośnie kość,
więc podjem znakomicie,
aż po żołądka kres.
Och, piękne, piękne życie.
Och piękny jestem pies.
Przechodzę do alkowy,
w alkowie stoi stół,
ma czworo nóg wołowych,
wędzonych w dymie z ziół,
pożeram wszystkie nogi,
zostaje tylko blat.
Ach! mój żywocie błogi.
Ach! piękny, piękny świat.
Po łączce chodzą krówki,
słownie sześćdziesiąt sześć,
podchodzę, to parówki,
gorące, tylko jeść,
parówki autentyczne,
kilometrowy zwój,
Ach! chwile niebotyczne.
Och! piękny świecie mój.
Na wzgórku stoi lasek,
a w lasku pachnie wrzos,
ten lasek też z kiełbasek,
i widzę, wrzos to sos,
więc cały lasek wcinam,
rozlewam wrzos do waz,
Ach! cudna to godzina.
Och! niebywały czas.
Już jesień jest niestety,
deszcz chlupie chlup, chlup, chlup,
spadają z drzew kotlety,
a wszystkie do mych stóp,
tłuszcz pryska mi na rzęsy,
sztukamięs pędzi wiatr,
wieprzowy wschodzi księżyc,
Zbaraniał cały świat.
Zbaraniał cały świat.
Sen psa
Na polu kalafiory,
na całe życie dość,
każdy kalafior spory,
i w każdym rośnie kość,
więc podjem znakomicie,
aż po żołądka kres.
Och, piękne, piękne życie.
Och piękny jestem pies.
Przechodzę do alkowy,
w alkowie stoi stół,
ma czworo nóg wołowych,
wędzonych w dymie z ziół,
pożeram wszystkie nogi,
zostaje tylko blat.
Ach! mój żywocie błogi.
Ach! piękny, piękny świat.
Po łączce chodzą krówki,
słownie sześćdziesiąt sześć,
podchodzę, to parówki,
gorące, tylko jeść,
parówki autentyczne,
kilometrowy zwój,
Ach! chwile niebotyczne.
Och! piękny świecie mój.
Na wzgórku stoi lasek,
a w lasku pachnie wrzos,
ten lasek też z kiełbasek,
i widzę, wrzos to sos,
więc cały lasek wcinam,
rozlewam wrzos do waz,
Ach! cudna to godzina.
Och! niebywały czas.
Już jesień jest niestety,
deszcz chlupie chlup, chlup, chlup,
spadają z drzew kotlety,
a wszystkie do mych stóp,
tłuszcz pryska mi na rzęsy,
sztukamięs pędzi wiatr,
wieprzowy wschodzi księżyc,
Zbaraniał cały świat.
Zbaraniał cały świat.
Dla mnie najpiękniejszym wierszem jest wiersz Pani B.Borzymowskiej cytowany tu już kilka razy Dokąd idą psy gdy odchodzą .Jak go czytam to zawsze ryczę .No i jej ostatni wiersz też przeze mnie wcześniej cytowany Rumunia 2013 .Dla mnie Pani Borzymowska jest genialna i jak już pisałam kilka razy to jej wiersze powinny być lekturą obowiązkową w szkołach a nie jakiś bełkot o ojczyżnie .Na tym kończę bo właśnie spoliłabym obiad.....
ale fajne wierszyki, oba ten o panu i psie i jeszcze lepszy ten spożywczy w marzeniach psa, ale ktoś miał fantazję.
Wiersze Borzymowskiej są wspaniałe, bardzo wrażliwa kobieta, ten najnowszy o Rumunii prawie nie do czytania bez łez.
Ale może to tylko dla nas nadwrażliwców.
hej a czytałyście o bojkocie prosiąt w Makro? Tych zafoliowanych w całości .Nawet mięsożercy czuja się z tym niekomfortowo.Makro wycofuje ofertę a szkoda, bo jak to mówią co oczy nie widzą to sercu nie żal. Nie zamierzam nawracać nikogo na wegetarianizm ale czytałam kiedyś(chyba w powieści Winetou ),że Indianie jak zabili bizona to martwemu zwierzęciu dziękowali,że poświęciło życie aby ich nakarmić.Możemy zjadać zwierzęta ale powinny godnie żyć(nie w hodowlach wielkoprzemysłowych) i umierać bez cierpień i stresu. Ponadto moglibyśmy darować sobie zjadanie bardzo młodych zwierząt- cielaków, jagniąt etc.Kto widział jak słodkie są małe cielaki to chyba nie przełknie cielęciny bez wyrzutów sumienia.No a konie to już w ogóle- kto je zjada ten mój wróg. Mięsożercy mogliby sobie darować konie.
W szkole u mojej bratanicy w zeszłym roku(3 klasa) przyjechali jacyś prozwierzęcy z pogadanka i filmem. Wszyscy płakali wyznała bratanica zszokowana filmem.To chyba też nie są dobre metody.Dzieci generalnie lubią zwierzęta same z siebie chyba,ale kiedy matka kopie psa to dwulatek też to zrobi( na własne oczy widziałam i to w "yntelygneckiej" rodzinie.
Wiersze Borzymowskiej są wspaniałe, bardzo wrażliwa kobieta, ten najnowszy o Rumunii prawie nie do czytania bez łez.
Ale może to tylko dla nas nadwrażliwców.
hej a czytałyście o bojkocie prosiąt w Makro? Tych zafoliowanych w całości .Nawet mięsożercy czuja się z tym niekomfortowo.Makro wycofuje ofertę a szkoda, bo jak to mówią co oczy nie widzą to sercu nie żal. Nie zamierzam nawracać nikogo na wegetarianizm ale czytałam kiedyś(chyba w powieści Winetou ),że Indianie jak zabili bizona to martwemu zwierzęciu dziękowali,że poświęciło życie aby ich nakarmić.Możemy zjadać zwierzęta ale powinny godnie żyć(nie w hodowlach wielkoprzemysłowych) i umierać bez cierpień i stresu. Ponadto moglibyśmy darować sobie zjadanie bardzo młodych zwierząt- cielaków, jagniąt etc.Kto widział jak słodkie są małe cielaki to chyba nie przełknie cielęciny bez wyrzutów sumienia.No a konie to już w ogóle- kto je zjada ten mój wróg. Mięsożercy mogliby sobie darować konie.
W szkole u mojej bratanicy w zeszłym roku(3 klasa) przyjechali jacyś prozwierzęcy z pogadanka i filmem. Wszyscy płakali wyznała bratanica zszokowana filmem.To chyba też nie są dobre metody.Dzieci generalnie lubią zwierzęta same z siebie chyba,ale kiedy matka kopie psa to dwulatek też to zrobi( na własne oczy widziałam i to w "yntelygneckiej" rodzinie.
czytam te wiersze i same mi lzy leca.najbardziej wzruszył mnie wiersz ostatni spacer.nie wytrzymalam wylam,przypomnialo mi sie wszystko.wlasnie moj ostatni spacer z Hektorem przed pójściem do wet.na uspanie.to byl krociutki spacer,po tę sam szedl do lecznicy co nigdy tego nie robił,nie lubi al tam chodzić.chciala bym bardzo zeby mi sie przysnil,ale tu juz 3 mies.i nic.moze jest zly na mnie nie wiem.a bzdury pisze mam czasami wzloty i upadki.dalej zajmuje sie tymi dogami i duzo mi to daje radosci.myslalam żeby zostać woluntariuszka ale tak myślę ze nie wytrzymam patrzeć na cierpienie tylu piesków i kotów.
witam!
Znalazłam i jestem zapłakana jak bóbr. Mój ukochany Baster odszedł tak nagle, tak bardzo nagle. 13 listopada to data, której nie chcę znać i ta okrutna godzina 5,46. telefon do pracy i załamany głos mojego męża i syna i decyzja podajcie zastrzyk, który dał lekarz i moja szaleńcza jazda ulicami miasta by reanimować Bastera, by walczyć o jego życie i...... ogromny ból , że nie zdążyłam. Przyjechałam, chciałam walczyć z okrutnym losem wyrwać go ze szpon śmierci ale zabrakło cennych złotych minut, pozostało mi... przytuliłam, ale ten ogromny ból, ta ogromna pustka i myśli co zrobiłam źle, że odszedł tak szybko. Tłumaczymy sobie, że wybrał to co chciał, odszedł bo nie chciał cierpieć, ale czy ja zrobiłam wszystko, czy jest szczęśliwy, czy ma kto go przytulić? Czy zamiata swoimi łapkami? Nikt nie zastąpi nam BAstusia ukochanego sznaucera miniatury czarno- srebrnej. Wiem, że długo nie wytrzymamy bez sznaucera, najgorsze jest to, że szukałam odpowiedzi na moje pytania i.... znalazłam zdjęcie małego sznaucerka takiego samego jak mój BAster i ta myśl to on, takie same kochane oczy wlepione w moją twarz ten sam ciekawski pyszczek z tym samym umaszczeniem. A może...ale czy to nie jest zdrada, czy nasz Baster się nie obrazi targają mną mieszane uczucia.
Znalazłam i jestem zapłakana jak bóbr. Mój ukochany Baster odszedł tak nagle, tak bardzo nagle. 13 listopada to data, której nie chcę znać i ta okrutna godzina 5,46. telefon do pracy i załamany głos mojego męża i syna i decyzja podajcie zastrzyk, który dał lekarz i moja szaleńcza jazda ulicami miasta by reanimować Bastera, by walczyć o jego życie i...... ogromny ból , że nie zdążyłam. Przyjechałam, chciałam walczyć z okrutnym losem wyrwać go ze szpon śmierci ale zabrakło cennych złotych minut, pozostało mi... przytuliłam, ale ten ogromny ból, ta ogromna pustka i myśli co zrobiłam źle, że odszedł tak szybko. Tłumaczymy sobie, że wybrał to co chciał, odszedł bo nie chciał cierpieć, ale czy ja zrobiłam wszystko, czy jest szczęśliwy, czy ma kto go przytulić? Czy zamiata swoimi łapkami? Nikt nie zastąpi nam BAstusia ukochanego sznaucera miniatury czarno- srebrnej. Wiem, że długo nie wytrzymamy bez sznaucera, najgorsze jest to, że szukałam odpowiedzi na moje pytania i.... znalazłam zdjęcie małego sznaucerka takiego samego jak mój BAster i ta myśl to on, takie same kochane oczy wlepione w moją twarz ten sam ciekawski pyszczek z tym samym umaszczeniem. A może...ale czy to nie jest zdrada, czy nasz Baster się nie obrazi targają mną mieszane uczucia.
Malwo, adopcja nowego pieska nie jest zdradą wobec tego poprzedniego. Znasz chyba "Testament psa" a jeśli nie to jest tu na forum ,lub wyszukaj w necie. Jest bardzo wzruszający i mówi wszystko co trzeba wiedzieć po odejściu psa. Ja też tak miałam gdy myślałam o adopcji nowej kotki. Ale myśl o zdradzie tej poprzedniej trzymała mnie zaraz po jej odejściu. Gdy upłynęło więcej czasu i los sprawił ,że pojawił się nowy kociak poczułam ulgę i pomyślałam,że ta poprzednia kotka "maczała w tym łapki" i postanowiła zrobić mi prezent ,żebym nie płakała ( to był 6 grudzień- dzień św. Mikołaja).Pomogło i nie czułam wyrzutów sumienia,że zdradzam tę poprzednią kotkę.Powodzenia w adopcji.
Vinii, chyba masz już nową kicię, jestem bardzo ciekawa jak poszło i co na to Inka, może będzie zazdrosna o Twoje uczucia do kota. Jedno jest pewne, zwierzaki potrzebują czasu ,nawet gdyby na początku były zgrzyty, to po pewnym czasie wszystko się ułoży.Teraz rzadko odpalam komputer bo "pozazdrościłam" Ci i szykuję chałupę do remontu.Miłego dnia,wracam do pracy!
Vinii, chyba masz już nową kicię, jestem bardzo ciekawa jak poszło i co na to Inka, może będzie zazdrosna o Twoje uczucia do kota. Jedno jest pewne, zwierzaki potrzebują czasu ,nawet gdyby na początku były zgrzyty, to po pewnym czasie wszystko się ułoży.Teraz rzadko odpalam komputer bo "pozazdrościłam" Ci i szykuję chałupę do remontu.Miłego dnia,wracam do pracy!
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości