Raczej grenland to nie jest. Tylko na tym zdjęciu widać podobiznę. Na reszcie już nie. A dla Ciebie to dobrze że nie bo grenlandy to chyba najtrudnięjsze psy. Niebywała siła i zawziętość ale równiez mnóstwo agresji do innych zwierząt. Poza tym jest ich w Polsce bardzo ało.
Bardziej wygląda mi to na mieszankę husky z owczrkiem lub czymś w tym stylu.
Co do kopania to ulubione zajęcie Szpiców. Ja pod jedną z bud mam norę głębokości 2 m . Dwa razy juz to zasypywałem ale za dwa dni jest to samo. Dałem sobie juz spokój.
Jednym słowem macie zajęcie, dzieci mają zajęcie, uczą się obowiązkowości - oby im tylko nie przeszło.
pozdrawiam
przygarnąć husky ...ale?
Uff! a tak niewinnie wygląda na tym zdjęciuRaczej grenland to nie jest. Tylko na tym zdjęciu widać podobiznę. Na reszcie już nie. A dla Ciebie to dobrze że nie bo grenlandy to chyba najtrudnięjsze psy. Niebywała siła i zawziętość ale równiez mnóstwo agresji do innych zwierząt. Poza tym jest ich w Polsce bardzo ało.
AmenBardziej wygląda mi to na mieszankę husky z owczrkiem lub czymś w tym stylu.
Myślę że nie, koty mamy od czterech lat i dalej są oczkiem w głowie całej rodzinki , w myśl maksymy że:oby im tylko nie przeszło.
pies ma pana, a kot ma służącego
Pozdrawiam i dzięki za cierpliwość i rady, było nam dużo lżej, jak ktoś od ręki dawał nam odpowiedzi na nasze pytania i wątpliwości
Teraz pozostaje nam cierpliwie jeszcze się poznawać i dbać o siebie nawzajem
- owoc granatu
- Posty:109
- Rejestracja:30 czerwca 2007, 21:05
nasz szpic tez zawziecie kopie .... kopal najchetniej tam , gdzie posadzilam cebulki krokusow ciagle znajdowalam porozrzucane cebulki , ja je zakopywalam a on je wykopywal. w koncu przesadzilam cebulki w inne miejsce . a kopac uwielbia , potrafi naprawde duzy dol wykopacGIZIU pisze: Co do kopania to ulubione zajęcie Szpiców. Ja pod jedną z bud mam norę głębokości 2 m . Dwa razy juz to zasypywałem ale za dwa dni jest to samo. Dałem sobie juz spokój.
Jednym słowem macie zajęcie, dzieci mają zajęcie, uczą się obowiązkowości - oby im tylko nie przeszło.
pozdrawiam
Marta - co bysmy bez Gizia zrobily ?? Jego wiedza na temat szpicow jest ogromna i w bardzo fajny sposob dzieli sie nia.
wyglaskajcie ode nas Wasze szpice !!
w weekend zrobie zdjecia naszego psa i Wam pokaze
w zeszlym tygodniu odwiedzila nas nasza znajoma z malym pieskiem . ja na jego widok krzyknelam : podobny do szpica !! a ona do mnie mowi, ze to papillon. piesek nie nalezal do niej , ona dostala go na 2 tygodnie pod opieke. ogladalam zdjecia papillona w internecie i tak do konca nie jestem przekonana, ze to byl papillon. mial wiecej ze szpica niz z papillona . niestety, pieski nie polubily sie...
Jak już sobie tak piszemy o szpicach to i ja pokaże kilka fotek.
Wiem, że jest taki temat w pielęgnacji ale...
I tak:
Riva - Alaskan Husky - suczka które biega najrówniej. Utrzymuje równe tempo od początku do końca.
Kaya - Alaskan Husky - harpagan - zawsze chce więcej niż może.
Kaya i Lima z tyłu - Alaskan Husky - lider - idealnie reaguje na wszystkie komendy podczas biegu
Wera - Syberian Husky - znajda - mało mi kiedyś pod samochód nie wpadła. Ktoś ją wyrzucił a nie wiedział jaką ten pies ma idealną budowę do biegania.
Jeszcze raz Wera
wszystkie razem na stake out'cie - Lima, Kaya, Sonia, Riva, Wera
Szykujemy sie do biegania
A tak mieszkamy my suczki
Czekam owoc granatu na Twoje zdjęcia
pozdrawiam
Wiem, że jest taki temat w pielęgnacji ale...
I tak:
Riva - Alaskan Husky - suczka które biega najrówniej. Utrzymuje równe tempo od początku do końca.
Kaya - Alaskan Husky - harpagan - zawsze chce więcej niż może.
Kaya i Lima z tyłu - Alaskan Husky - lider - idealnie reaguje na wszystkie komendy podczas biegu
Wera - Syberian Husky - znajda - mało mi kiedyś pod samochód nie wpadła. Ktoś ją wyrzucił a nie wiedział jaką ten pies ma idealną budowę do biegania.
Jeszcze raz Wera
wszystkie razem na stake out'cie - Lima, Kaya, Sonia, Riva, Wera
Szykujemy sie do biegania
A tak mieszkamy my suczki
Czekam owoc granatu na Twoje zdjęcia
pozdrawiam
Piękne
masz niezłe stadko ,
Jeśli mogę pytanko
Na zdjęciach widać "dosyć" wysokie ogrodzenie, czy to ze względu na psy, czy one mogą przeskoczyć ogrodzenie, i ew. jaka wysokość byłaby w miarę bezpieczna
Pytam, bo my cześć działki mamy jeszcze nie ogrodzoną, i można teraz jeszcze zrobić tak jak trzeba, później będzie trudno, to co jest ogrodzone, obsadzone jest świerkami, które mają już ok2,5m, więc nie powinno być źle.
masz niezłe stadko ,
Nic dodać, nic ująćMarta - co bysmy bez Gizia zrobily ?? Jego wiedza na temat szpicow jest ogromna i w bardzo fajny sposob dzieli sie nia.
wyglaskajcie ode nas Wasze szpice !! Very Happy
Jeśli mogę pytanko
Na zdjęciach widać "dosyć" wysokie ogrodzenie, czy to ze względu na psy, czy one mogą przeskoczyć ogrodzenie, i ew. jaka wysokość byłaby w miarę bezpieczna
Pytam, bo my cześć działki mamy jeszcze nie ogrodzoną, i można teraz jeszcze zrobić tak jak trzeba, później będzie trudno, to co jest ogrodzone, obsadzone jest świerkami, które mają już ok2,5m, więc nie powinno być źle.
Ogrodzenie wraz z podmurówką ma 2 m wysokości. Wylewka betonowa około 50 cm w gruncie.
Haszczaki mają chęci do zwiewania. Potrafią pokonać nawet większe wysokości, a jak nie moga górą do próbuja dołem - czyli podkopują sie pod ogrodzeniem. Widziałem już najrózniejsze zabezpieczenia które były forsowane przez psy. Jedno jest pewne - powinna być to siatka. Nie może ogrodzenie kończyć sie ostrymi elementami. Lepiej żeby pies to przeskoczył niż zawisł przebity.
Moje na szczęscie takich myśli nie mają. Haszczaki kopią co prawda non stop ale nie pod ogrodzeniem. Alaskany nie mają ochoty do uciekania. Druga sprawa, że mój wybieg ma około 280 m2. Mają sie gdzie wyszaleć, są razem bawią się, szarpią czasem gryzą. Poza tym biegają 5 razy w tygodniu - teraz po około 10 km, docelowo w styczniu dojdziemy do 30 km na jednym treningu. Im sie po prostu nie chce forsować ogrodzenia.
Co moge Ci doradzić - ogrodzenie i tak musisz zrobić. Myśle, że siatka 1,8 - 2 m wystarczy. Jak bies będzie miał codzienną porcje ruchu w miarę swoich oczekiwań, kontakt z człowiekiem i nie bedzie mu sie nudziło to uciekać nie będzie, choć nie zawsze jest to reguła.
Haszczaki mają chęci do zwiewania. Potrafią pokonać nawet większe wysokości, a jak nie moga górą do próbuja dołem - czyli podkopują sie pod ogrodzeniem. Widziałem już najrózniejsze zabezpieczenia które były forsowane przez psy. Jedno jest pewne - powinna być to siatka. Nie może ogrodzenie kończyć sie ostrymi elementami. Lepiej żeby pies to przeskoczył niż zawisł przebity.
Moje na szczęscie takich myśli nie mają. Haszczaki kopią co prawda non stop ale nie pod ogrodzeniem. Alaskany nie mają ochoty do uciekania. Druga sprawa, że mój wybieg ma około 280 m2. Mają sie gdzie wyszaleć, są razem bawią się, szarpią czasem gryzą. Poza tym biegają 5 razy w tygodniu - teraz po około 10 km, docelowo w styczniu dojdziemy do 30 km na jednym treningu. Im sie po prostu nie chce forsować ogrodzenia.
Co moge Ci doradzić - ogrodzenie i tak musisz zrobić. Myśle, że siatka 1,8 - 2 m wystarczy. Jak bies będzie miał codzienną porcje ruchu w miarę swoich oczekiwań, kontakt z człowiekiem i nie bedzie mu sie nudziło to uciekać nie będzie, choć nie zawsze jest to reguła.
Nieoczekiwanie ciąg dalszy, a raczej początek historii Sonii.
Wczoraj mąż miał drugą zmianę więc od rana kręcił się po podwórku razem z Sonią, Sonia biegała bez smyczy, od początku mąż stosował taką metodę, że podwórko bez smyczy, spacer-smycz, zawsze słuchała i jeśli nawet na chwilę wybiegła za jakimś psem za chwilę przywołana wracała, w zasadzie nie oddalała się poza zasięg wzroku, tyle tytułem wstępu, teraz relacja zdarzenia a w zasadzie ciągu zdarzeń z opowieści męża:
Mąż wszedł na chwilę do piwnicy,Sonia siedziała przy drewnie,
kiedy wyszedł Sonii nie było, zapadła się pod ziemię w ciągu paru sekund, w ciągu 2,5h obszedł wszystkie miejsca gdzie z nią bywaliśmy i gdzie ona bywała zanim do nas przyszła(te o których wiedzieliśmy), kiedy już zrezygnowany wracał do domu zauważył Sonię na podwórku jednego z domów na naszym osiedlu, jakieś dwie uliczki od nas, brama była zamknięta,na podwórku nikogo z właścicieli nie było, ślady wskazywały, że weszła bramą, przez płot skamlała do niego i oblizywała mu ręce. Po odbytej naradzie telefonicznej ze mną zdecydował się wejść na podwórko i zapukać do drzwi. Wyszedł właściciel, mąż powiedział, że przyszedł w sprawie psa. Z rozmowy z właścicielem:
pracuje od rana do wieczora, często wyjeżdża nawet na parę dni, pies wtedy zostaje sam, ma małe dzieci, w zasadzie to może by ją oddał.
Wg właściciela Sonia jest mieszanką malamuta z wilczurem, ma ~1 roku, miała już szczeniaki, nazywała się Lena. Rozmowa trwała zaledwie kilka minut.
Mąż z posesji wyszedł z Sonią na smyczy. Sonia jest nasza.
To było najdłuższe 10 minut w moim życiu. Wyłam w pracy jak bóbr,
kiedy oddzwonił i powiedział, że mamy psa w domu, nie mogłam z nim rozmawiać.
Opisanie wczoraj tego nie było możliwe, gdyż moja klawiatura nie jest odporna na zalanie, a i moje emocje nie pozwoliły mi zebrać myśli tak, aby inni mogli je zrozumieć.
Pozdrawiam Marta
PS nie potępiam tego człowieka, raczej podziwiam, ja bym nie mogła tak oddać psa.
Wczoraj mąż miał drugą zmianę więc od rana kręcił się po podwórku razem z Sonią, Sonia biegała bez smyczy, od początku mąż stosował taką metodę, że podwórko bez smyczy, spacer-smycz, zawsze słuchała i jeśli nawet na chwilę wybiegła za jakimś psem za chwilę przywołana wracała, w zasadzie nie oddalała się poza zasięg wzroku, tyle tytułem wstępu, teraz relacja zdarzenia a w zasadzie ciągu zdarzeń z opowieści męża:
Mąż wszedł na chwilę do piwnicy,Sonia siedziała przy drewnie,
kiedy wyszedł Sonii nie było, zapadła się pod ziemię w ciągu paru sekund, w ciągu 2,5h obszedł wszystkie miejsca gdzie z nią bywaliśmy i gdzie ona bywała zanim do nas przyszła(te o których wiedzieliśmy), kiedy już zrezygnowany wracał do domu zauważył Sonię na podwórku jednego z domów na naszym osiedlu, jakieś dwie uliczki od nas, brama była zamknięta,na podwórku nikogo z właścicieli nie było, ślady wskazywały, że weszła bramą, przez płot skamlała do niego i oblizywała mu ręce. Po odbytej naradzie telefonicznej ze mną zdecydował się wejść na podwórko i zapukać do drzwi. Wyszedł właściciel, mąż powiedział, że przyszedł w sprawie psa. Z rozmowy z właścicielem:
pracuje od rana do wieczora, często wyjeżdża nawet na parę dni, pies wtedy zostaje sam, ma małe dzieci, w zasadzie to może by ją oddał.
Wg właściciela Sonia jest mieszanką malamuta z wilczurem, ma ~1 roku, miała już szczeniaki, nazywała się Lena. Rozmowa trwała zaledwie kilka minut.
Mąż z posesji wyszedł z Sonią na smyczy. Sonia jest nasza.
To było najdłuższe 10 minut w moim życiu. Wyłam w pracy jak bóbr,
kiedy oddzwonił i powiedział, że mamy psa w domu, nie mogłam z nim rozmawiać.
Opisanie wczoraj tego nie było możliwe, gdyż moja klawiatura nie jest odporna na zalanie, a i moje emocje nie pozwoliły mi zebrać myśli tak, aby inni mogli je zrozumieć.
Pozdrawiam Marta
PS nie potępiam tego człowieka, raczej podziwiam, ja bym nie mogła tak oddać psa.
Jeszcze jedno, przechodziliśmy koło tego domu praktycznie codziennie, Sonia nigdy nie reagowała na niego inaczej, nie dała w ogóle poznać, że w jakiś sposób była związana z tym miejscem.
Jestem wdzięczna temu człowiekowi, że zrozumiał iż nie jest w stanie zająć się Sonią , że zgodził się aby została u nas.
Przepraszam za chaos wypowiedzi, ale to było dla nas traumatyczne przeżycie.
Jestem wdzięczna temu człowiekowi, że zrozumiał iż nie jest w stanie zająć się Sonią , że zgodził się aby została u nas.
Przepraszam za chaos wypowiedzi, ale to było dla nas traumatyczne przeżycie.
Ja gościa jak najbardziej potępiam.
Pies szlaja sie całymi dniami bez opieki. Nikt go nie szuka, nie interesuje sie nim. Roczny pies miał już szczeniaki. Zgroza.
Całe szczęście jest Wasz.
Moim zdaniem musicie Sonie bacznie obserwować. Przez takie wychowanie a w zasadzie jego brak pies może mieć ochotę do wałęsania i może robić od czasu do czasu takiego zrywa.
Pomyśl nad jego zaczipowaniem i ewentualnym identyfikatorem przymocowanym na stałe do obroży w której pies powinien cały czas chodzić jak przebywa na dworze.
Pies szlaja sie całymi dniami bez opieki. Nikt go nie szuka, nie interesuje sie nim. Roczny pies miał już szczeniaki. Zgroza.
Całe szczęście jest Wasz.
Moim zdaniem musicie Sonie bacznie obserwować. Przez takie wychowanie a w zasadzie jego brak pies może mieć ochotę do wałęsania i może robić od czasu do czasu takiego zrywa.
Pomyśl nad jego zaczipowaniem i ewentualnym identyfikatorem przymocowanym na stałe do obroży w której pies powinien cały czas chodzić jak przebywa na dworze.
Rzeczywiście ciągnie ją w kierunku gdzie przebywała ostatnio, chciała by pobiegać z innymi psami,
ja też się obawiam że raz na jakiś czas poczuje "zew krwi" i pójdzie.
Na razie staramy się zapewnić jej maksymalnie dużą dawkę ruchu i pobytu na świeżym powietrzu,
co do chipa to oczywiście, postaramy się jak najszybciej załatwić tą sprawę,
Sonia chodzi w obroży cały czas, tylko na noc jej zdejmujemy,
a identyfikator to się gdzieś zamawia, możesz trochę bliżej ?
z czym to sie je
ja też się obawiam że raz na jakiś czas poczuje "zew krwi" i pójdzie.
Na razie staramy się zapewnić jej maksymalnie dużą dawkę ruchu i pobytu na świeżym powietrzu,
co do chipa to oczywiście, postaramy się jak najszybciej załatwić tą sprawę,
Sonia chodzi w obroży cały czas, tylko na noc jej zdejmujemy,
a identyfikator to się gdzieś zamawia, możesz trochę bliżej ?
z czym to sie je
Jak psa zaczipujesz to domagaj się identyfikatora który zakłada sie na obroże. Są tam podane numery telefonów do bazy danych psów z chipem. Gdy pies sie zgubi i ktoś go znajdzie i zadzwoni pod ten numer to tam powiedzą mu co robić. Moje psy sie z tym nie rozstają.
możesz zamówic również u grawera taki identyfikator z numerem telefonu do Was i napisem typu: Zgubiłam się zadzwoń.
możesz zamówic również u grawera taki identyfikator z numerem telefonu do Was i napisem typu: Zgubiłam się zadzwoń.
Powiem ci nelson ze ta SOnia ma szczęscie ze do Was trafiła. Jak widac tamten własciciel nie miał pojecia o trzymaniu żadnego psa, a co dopiero psa tego typu. Skrajnie tragiczne jest dla mnie to że około roczna suka miała juz szczeniaki... szok... przeciez to w zasadzie psi nastolatek jeszcze...
Pilnujcie jej jak oka w głowie... POWODZENIA...
Pilnujcie jej jak oka w głowie... POWODZENIA...
Dzięki goskaaa
na razie nasze życie rodzinne toczy się dookoła Sonii, myślę ze potrzeba jeszcze trochę czasu i cierpliwości żeby ona do nas przywykła, zapomniała o włóczęgowskim trybie życia (mam nadzieję, że przy dużej dawce zainteresowania, miłości i cierpliwości będzie to możliwe).
na razie nasze życie rodzinne toczy się dookoła Sonii, myślę ze potrzeba jeszcze trochę czasu i cierpliwości żeby ona do nas przywykła, zapomniała o włóczęgowskim trybie życia (mam nadzieję, że przy dużej dawce zainteresowania, miłości i cierpliwości będzie to możliwe).
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości