Kocilla Nina
Nina szaleje; biega, skacze (no, próbuje), wspina się na fotel i dostępuję od niej łaski gryzienia.(psa nie gryzie) Teraz jestem jej mamą, a potem zdegraduje mnie do roli służącej. Już jest zbulwersowana tym, że od razu nie pędzę jak miauczy
Wczoraj kupa musiała być, bo się nią uflagała (musiała nadepnąć), ale jej nie odnalazłam w piasku, na dzisiejszą wyczekuję. Trzeba by pannicę odrobaczyć, podstępem zdobyłam kasę (zła kobieta ze mnie), więc jakoś niebawem się zawleczemy. Muszę jeszcze sukę wziąć, bo jakiś guzek jej wyskoczył na środku grzbietu (wygląda jak kaszak, ale wolę dać do obejrzenia)
Neya i opieka... najważniejsze, że nic jej nie robi. Podejdzie, poliże, nawet będzie chciała się pobawić, ale Nina jest za mała na zabawy Neyi. Ogólnie to nie budzi jej zainteresowania, bardziej to co mała je. (suka zasmakowała w mleku)
Neya i opieka... najważniejsze, że nic jej nie robi. Podejdzie, poliże, nawet będzie chciała się pobawić, ale Nina jest za mała na zabawy Neyi. Ogólnie to nie budzi jej zainteresowania, bardziej to co mała je. (suka zasmakowała w mleku)
Może dokładniej mi p. doktor wiek określi. Mam nadzieję, że zmieszczę się w ciężko zdobytej kwocie.
Tej zimy suczysko dostało bardzo gęstego podszerstka i nie wiem czy pod tym nie wyczułam tego guzka, dopiero jak linieć zaczęła. na początku myślałam, że to kleszcz, ale patrzę górka. Nie powiększa się ani nic, ale serce mocniej mi zabiło jak to odnalazłam.
W Neyę władowałam sporo pracy i dopiero zauważyłam jaka ona grzeczna jak udało się wejść do grupy psów i porównałam sobie tamte psiaki z nią. Jestem z niej dumna.
Tej zimy suczysko dostało bardzo gęstego podszerstka i nie wiem czy pod tym nie wyczułam tego guzka, dopiero jak linieć zaczęła. na początku myślałam, że to kleszcz, ale patrzę górka. Nie powiększa się ani nic, ale serce mocniej mi zabiło jak to odnalazłam.
W Neyę władowałam sporo pracy i dopiero zauważyłam jaka ona grzeczna jak udało się wejść do grupy psów i porównałam sobie tamte psiaki z nią. Jestem z niej dumna.
Wróciłyśmy. Co za wyprawa! Cudem żyję i nie padłam, gdzieś po drodze.
Jesteśmy już przy lecznicy i jakaś pani nas zaczepia z pytaniem czy Neya jest owczarkiem belgijskim malinois. Ja- wytrzeszcz nr 1. Twardo próbowała mi wmówić, że powinnam to sprawdzić, więc kobitkę uświadomiłam, że psem rasowym jest pies z rodowodem. Wytrzeszcz nr 2 - inna p. doktor.. jak to? gdzie nasza?!
Nina: pani ją zbadała, stwierdziła, że wygląda na zdrową; odrobaczyła (suka cały czas wodziła za nią wzrokiem, co ona robi z JEJ kotem)
Neya: obwarczała panią doktor, będzie ją tu dotykać; górka okazała się kaszakiem Ufff!
Droga powrotna... stoimy sobie na światłach, nie wadząc nikomu naszym istnieniem, a tu nagle, ni z gruchy ni z pietruchy wylania się Bóg wie skąd jakaś baba i łapie Neyę za ryjek! że niby głaszcze. Pies szok, ja wytrzeszcz nr 3 i lekko uniesionym tonem zabraniam głaskania suki, to ta "o! widzę kotka!" Odsunęłam się i czmychnęłam na zielonym. Będzie mi tu brudnymi łapskami kota dotykać. Ale to nie koniec, nie, to by było zbyt piękne. Wymijała nas przy większym skrzyżowaniu (rozkopanym oczywiście) i znowu z łapami do suki. Ta się wkurzyła i pokazała zębiska, a mnie wytrzeszcz nr 4 szybko zastąpił wkurw nr 1 i nie omieszkałam warknąć: Mówiłam, żeby pani jej nie głaskała!
Jakieś walnięte to to było.
Jesteśmy już przy lecznicy i jakaś pani nas zaczepia z pytaniem czy Neya jest owczarkiem belgijskim malinois. Ja- wytrzeszcz nr 1. Twardo próbowała mi wmówić, że powinnam to sprawdzić, więc kobitkę uświadomiłam, że psem rasowym jest pies z rodowodem. Wytrzeszcz nr 2 - inna p. doktor.. jak to? gdzie nasza?!
Nina: pani ją zbadała, stwierdziła, że wygląda na zdrową; odrobaczyła (suka cały czas wodziła za nią wzrokiem, co ona robi z JEJ kotem)
Neya: obwarczała panią doktor, będzie ją tu dotykać; górka okazała się kaszakiem Ufff!
Droga powrotna... stoimy sobie na światłach, nie wadząc nikomu naszym istnieniem, a tu nagle, ni z gruchy ni z pietruchy wylania się Bóg wie skąd jakaś baba i łapie Neyę za ryjek! że niby głaszcze. Pies szok, ja wytrzeszcz nr 3 i lekko uniesionym tonem zabraniam głaskania suki, to ta "o! widzę kotka!" Odsunęłam się i czmychnęłam na zielonym. Będzie mi tu brudnymi łapskami kota dotykać. Ale to nie koniec, nie, to by było zbyt piękne. Wymijała nas przy większym skrzyżowaniu (rozkopanym oczywiście) i znowu z łapami do suki. Ta się wkurzyła i pokazała zębiska, a mnie wytrzeszcz nr 4 szybko zastąpił wkurw nr 1 i nie omieszkałam warknąć: Mówiłam, żeby pani jej nie głaskała!
Jakieś walnięte to to było.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości