trójłapek
Dobbinko, jestem pod ogromnym wrażeniem Stacha i Ciebie. Jesteś wspaniałym człowiekiem, a Stach kocha Cie bezgranicznie. Patrząc jak się do Ciebie dzisiaj przytulał widziałam jego bezgraniczne oddanie i niesamowite poczucie bezpieczeństwa. To niesamowite wrażenie! Bardzo się cieszę, że mogłam Was poznać osobiście.
A nie zagadałam Cię na śmierć? Bo ja tak mam, że w nerwach gadam , jak kataryna, a zawsze mam stres, kiedy nowych ludzi poznaję.
Stach był wobec Ciebie dość otwarty, jak na niego, wiesz?
Kiedyś się wproszę, bo chciałabym poznać Twoją bandę.
Stach był wobec Ciebie dość otwarty, jak na niego, wiesz?
Kiedyś się wproszę, bo chciałabym poznać Twoją bandę.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Ooooo jakiś zlot czarownic był? No to ładnie Pozazdrościć tylko! Buziaki dla Was
Buziaki również dla włóczykija naszego --> Stacha oczywiście
Buziaki również dla włóczykija naszego --> Stacha oczywiście
ot cała dobbinkadobbinka pisze:wiuwia
Ja poszłabym do lekarza z tym wiuwaniem, nie zaszkodzi sprawdzić.
Chociaż... Mojemu Rysiowi od czasu do czasu łzawi oczko. I samo przechodzi. Gdybym poszła z tym do lekarza pewnie musiałby wziać całą serię zastrzyków...
No ale Stach to białaczkowiec, na niego trzeba chuchać, dmuchać
No co?asiryś pisze:ot cała dobbinkadobbinka pisze:wiuwia
Ja poszłabym do lekarza z tym wiuwaniem, nie zaszkodzi sprawdzić.
Chociaż... Mojemu Rysiowi od czasu do czasu łzawi oczko. I samo przechodzi. Gdybym poszła z tym do lekarza pewnie musiałby wziać całą serię zastrzyków...
No ale Stach to białaczkowiec, na niego trzeba chuchać, dmuchać
Myślałam, że mu przejdzie, ale nie przechodzi i tak czasem se świśnie nosem. nie leci mu strasznie. A oko to łzawi na brązowo jak szalone. No ale jak na to nawet Guru nie pomógł, to nie mam co się łudzić.
a ten jeszcze się głośno (GŁOŚNO!!!) domaga siedzenia na parapecie po nocach. Nawet gafa nagrałam, jak wyje, lecz telefon mi się zepsuł i nie dam rady wrzucić tego. Naprawdę, nic straconego.
No i doigrałam się.
Pamiętacie moje zdjęcia naparapetowe? Przypominam, ze mam w pokoju dwa okna oddalone od siebie o jakieś 40-50cm, jedno dwuskrzydłowe z "płotkiem", a drugie węższe, zawsze zamknięte, parapet zastawiony różnymi szpargałami, "płotka brak". Taki blok
z racji wyjstwa tragicznego dzienno-nocnego Stanisława wypracowaliśmy kompromis w postaci wypuszczania go na owo okno z płotkiem, gdzie się wylegiwał, nawet już bez szelek, całymi dniami i obserwował sobie życie w nocy. Średnia długość takiego pobytu dobowo, to w wakacje nawet kilkanaście godzin. No, wietrzy się chłopina. W nocy, jak mam problemy z widzeniem kota, to wołam "Stachu", a on sie drze i wiem, ze jest ok. Raz, jak zauważyłam dwie łapki na płotku, to wkroczyłam.
Z reguły bacznie go obserwuję, co robi, czy wstaje itp. Ale np rano mogłam go zostawić na 5 minut prysznica. jedyne problemy były z synogarlicami, które bardzo chciały zwiedzać parapet. Ale wtedy widać było zmianę sylwetki i kot był natychmiast ściągany z okna. Wiem, ze to bardzo lekkomyślne, nie bijcie. Wydawało mi się, że kot z racji swej niepełnosprawności jest mniej ruchawy i skłonny do eskapad.
Dziś poszłam zrobić kanapkę. Z kuchni jest widok na okno, ale się zagapiłam i słysze "puk". Każde "puk" jest sprawdzane, a na oknie pusto. Z reguły "puk" to odgłos kota zeskakującego z okna na krzesło. tym razem Stach był w drugim oknie Jak zdołał to zrobić -nie mam pojęcia. I że nie wylądował na ziemi, bo wystająca część parapetu to jakieś 5cm Odgarnęłam szybko szpargały, otworzyłam i chciałam go zabrać, ale sie wzbraniał; vco przeżyłam, to moje, bo mógł się odchylić na wąskim parapecie i buch! Potem przez kwadrans ja sie trzesłam, a on chodził od okna do okna i drapał. No, mam za swoje.
Nie wiem, jak wytrzymam bez wypuszczania go, bo on przecież nie rozumie, że coś się stało. Bedzie straszny Sajgon, i tak już wyje okropelnie. Zastanawiam się nad osiatkowaniem okna, ale mieszkanie wynajęte, nie wiem, jak długo tu będę i jak się właściciele zapatrują na to - najlepsze byłoby osiatkowanie na zewnętrznym parapecie, a nie przy ramie, bo jeśli równo z oknem, to trochę bez sensu. Zresztą, na razie jestem niewypłacalna.
Młody jest i tak mało szczęśliwy we wnętrzu, a teraz będzie w totalnym zamknięciu Może wrócę do szelek, choć tu się średnio sprawdzały.
Pamiętacie moje zdjęcia naparapetowe? Przypominam, ze mam w pokoju dwa okna oddalone od siebie o jakieś 40-50cm, jedno dwuskrzydłowe z "płotkiem", a drugie węższe, zawsze zamknięte, parapet zastawiony różnymi szpargałami, "płotka brak". Taki blok
z racji wyjstwa tragicznego dzienno-nocnego Stanisława wypracowaliśmy kompromis w postaci wypuszczania go na owo okno z płotkiem, gdzie się wylegiwał, nawet już bez szelek, całymi dniami i obserwował sobie życie w nocy. Średnia długość takiego pobytu dobowo, to w wakacje nawet kilkanaście godzin. No, wietrzy się chłopina. W nocy, jak mam problemy z widzeniem kota, to wołam "Stachu", a on sie drze i wiem, ze jest ok. Raz, jak zauważyłam dwie łapki na płotku, to wkroczyłam.
Z reguły bacznie go obserwuję, co robi, czy wstaje itp. Ale np rano mogłam go zostawić na 5 minut prysznica. jedyne problemy były z synogarlicami, które bardzo chciały zwiedzać parapet. Ale wtedy widać było zmianę sylwetki i kot był natychmiast ściągany z okna. Wiem, ze to bardzo lekkomyślne, nie bijcie. Wydawało mi się, że kot z racji swej niepełnosprawności jest mniej ruchawy i skłonny do eskapad.
Dziś poszłam zrobić kanapkę. Z kuchni jest widok na okno, ale się zagapiłam i słysze "puk". Każde "puk" jest sprawdzane, a na oknie pusto. Z reguły "puk" to odgłos kota zeskakującego z okna na krzesło. tym razem Stach był w drugim oknie Jak zdołał to zrobić -nie mam pojęcia. I że nie wylądował na ziemi, bo wystająca część parapetu to jakieś 5cm Odgarnęłam szybko szpargały, otworzyłam i chciałam go zabrać, ale sie wzbraniał; vco przeżyłam, to moje, bo mógł się odchylić na wąskim parapecie i buch! Potem przez kwadrans ja sie trzesłam, a on chodził od okna do okna i drapał. No, mam za swoje.
Nie wiem, jak wytrzymam bez wypuszczania go, bo on przecież nie rozumie, że coś się stało. Bedzie straszny Sajgon, i tak już wyje okropelnie. Zastanawiam się nad osiatkowaniem okna, ale mieszkanie wynajęte, nie wiem, jak długo tu będę i jak się właściciele zapatrują na to - najlepsze byłoby osiatkowanie na zewnętrznym parapecie, a nie przy ramie, bo jeśli równo z oknem, to trochę bez sensu. Zresztą, na razie jestem niewypłacalna.
Młody jest i tak mało szczęśliwy we wnętrzu, a teraz będzie w totalnym zamknięciu Może wrócę do szelek, choć tu się średnio sprawdzały.
O matko! Jak mu sie to udało?
No tak, koty nie zdaja sobie sprawę ze swojej niepełnosprawnosci... I robia bardzo głupie rzeczy. Ich ciekawosc moze być dla nich zgubna.
Gdyby nie wskoczył na ten parapet i spadł...
Jak on dał radę jedna łapka zaczepić sie o ten skrawek parapetu?
Próbuję sie tylko domyslać, co czułaś, gdy zobaczyłas swojego kota "po drugiej stronie szyby"
Dla rozluźnienia napietej atmosfery tego zdarzenia...moze jakieś fotostory...
No dobra, wiem, wiem, szkoła sie zaczęła. Będę wredna , ale ( bo mnie to już nie dotyczy )
No tak, koty nie zdaja sobie sprawę ze swojej niepełnosprawnosci... I robia bardzo głupie rzeczy. Ich ciekawosc moze być dla nich zgubna.
Gdyby nie wskoczył na ten parapet i spadł...
Jak on dał radę jedna łapka zaczepić sie o ten skrawek parapetu?
Próbuję sie tylko domyslać, co czułaś, gdy zobaczyłas swojego kota "po drugiej stronie szyby"
Dla rozluźnienia napietej atmosfery tego zdarzenia...moze jakieś fotostory...
No dobra, wiem, wiem, szkoła sie zaczęła. Będę wredna , ale ( bo mnie to już nie dotyczy )
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 28 gości