Obcinanie pazurów
Ja też próbuję obcinaać Pysi pazurki podczas kiedy śpi. Czasami się udaje, a czasami niekoniecznie. Wtedy wkładam jej szeleczki, zapinam smycz i idziemy do weta na pedicure
Sorki, że pytam, ale jestem początkującą Kociarą. Czy obcinanie pazurów jest w koniecznością, czy może stosuje się je w określonych okolicznościach. Kupiłam swojej Lucy drapak, ale nie jest w ogóle nim zainteresowana i ostrzy pazury na wszystkich meblach i dywanach. Właśnie zastanawiałam się nad ich obcinaniem samodzielnie. Bardzo proszę o uświadomienie nowicjuszki, ile tych pazurków trzeba obcinać, coby kota nie uszkodzić i czy niweluje to kłopoty z ostrzeniem pazurków gdzie popadnie?ATA pisze:Drodzy Kociarze Jak sobie radzicie z obcinaniem pazurów u swoich futerek? Szczególnie chodzi mi o posiadaczy dużych, temperamentnych kotów, nie znoszących zabiegów pielęgnacyjnych. Zaznaczam, że jestem zmuszona ciąć pazurki w pojedynkę, a kot nie ma zwyczaju spać w miejscach łatwo dostępnych - zazwyczaj jest to szafa albo tył wersalki. Dlatego obcinanie przez sen odpada.... Ciekawe jak to robią weci ?8)
Jeśli kot wychodzi, pazurków nie powinno się obcinać bo kot musi mieć możliwość wdrapania się na drzewo kiedy salwuje się ucieczką przed psami czy innymi zagrożeniami. Natomiast domowemu kociastemu obcina się pazurki właściwie dla naszej wygody. Przycięte pazurki nie są już tak ostre jak szpileczki i koty nie kaleczą tak bardzo rąk i nóg domowników, mniej też niszczą meble czy tapety. E. jeśli planujesz obcinać kici pazurki to przede wszystkim musisz się zaopatrzyć w zoologu w specjalne nożyczki. Nie wiem jakiego koloru pazurki ma Twoja pupilka ale na białych najlepiej widać gdzie zaczyna się żywa - różowa, ukrwiona i unerwiona część pazura. Tej części nie wolno uszkodzić - skracamy sam biały zrogowaciały koniec. W przypadku czarnych pazurków jest trochę trudniej - wtedy lepiej skrócić trochę za mało, czyli sam ostry koniuszek niż skaleczyć nasze futro Trzeba uważać bo zahaczenie o żywą część pazurka jest bolesne i Twoja kicia może już nigdy nie pozwolić Ci na dotykanie swoich łapek . Niestety muszę Cię zmartwić - obcinanie pazurków nie uchroni Cię przed drapaniem mebli czy dywanów. Koty mają to we krwi i robią to niezależnie od wszystkiego, jednak przycięte, tępe pazury powodują jednak znacznie mniej zniszczeń - nie do wszystkiego da się je wbić .
Dzięki ATO. To ja E., tylko już zalogowana.
Wielkie dzięki za wyczerpującą odpowiedź.
Mam kicię już 2 miesiące, ale do tej pory nie pisałam postów, korzystając z kopalni wiedzy, jaką jest to forum.
Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy, chęci dzielenia się nią z innymi i życzliwości.
Przy okazji może pomożesz w moim innym najświeższym kłopocie z Lucy. Napisałam o tym w dziale o chorobach
http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?t=5080
Buziaczki
Wielkie dzięki za wyczerpującą odpowiedź.
Mam kicię już 2 miesiące, ale do tej pory nie pisałam postów, korzystając z kopalni wiedzy, jaką jest to forum.
Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy, chęci dzielenia się nią z innymi i życzliwości.
Przy okazji może pomożesz w moim innym najświeższym kłopocie z Lucy. Napisałam o tym w dziale o chorobach
http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?t=5080
Buziaczki
Trochę mnie przeceniasz bo sama cały czas się uczę (to mój pierwszy kot) i często korzystam z doświadczenia innych. Jednak dziękuję za ciepłe słowa - od razu człowiekowi robi się cieplej na sercu A jeśli chodzi o wątek ze szczepieniem to śledzę go od samego początku. Jesteś jednak pod bardzo dobrą opieką Amiki, która w takich sytuacjach reaguje najszybciej, z właściwą sobie wrażliwością, no i też ma sporą wiedzę, bo i "koci" staż znacznie dłuższy. Ja ze swojej strony zapytam tylko jaka to była szczepionka - IV czy V? Dlatego pytam, że mój kot szczepiony szczepionkami Fel-O-Vax IV bez białaczki nigdy nie odchorowywał tego zastrzyku, natomiast kotka mojego szefa, jako że wychodzi dostaje szczepionki z białaczką (V, ewentualnie IV z dopiskiem Lv-K) i zawsze reaguje tak jak Twoja kicia. Jest półprzytomna, obolała, nie można jej głaskać, brać na ręce bo od razu się skarży. Po prostu kupka nieszczęścia. Jutro z Twoją Lucy powinno być już lepiej, ale tak jak napisała Amika obserwuj bacznie kicię. Gdyby w miejscu szczepienia powstało zgrubienie czy guzek to absolutnie tego nie masuj tylko przy okazji pokaż lekarzowi. Czasami wystarczą same okłady i znika. Trwa to niekiedy miesiąc a nawet dłużej. Ale nie powinnaś się martwić na zapas - na pewno będzie dobrze
Wiesz ATO, że Twoje spostrzeżenia są jak najbardziej trafne
Prawdę mówiąc, wcześniej nie zwróciłam większej uwagi na rodzaj szczepionki, tymczasem jest tak, jak piszesz.
Przed dwoma miesiącami przygarnęłam kotka, a że był zabiedzony i chciałam się nim odpowiednio zaopiekować, od razu następnego dnia pognałam do weta. Pikny gabinet w centrum miasta, reklamy w każdej regionalnej gazecie, nic nie wiedziałam o lekarzu. Okazało się, że trza podać maluchowi antybiotyki, a po tygodniu został zaszczepiony Fel-O-Vax 5.
Żadnych problemów wówczas nie było, ale vet nie wywarł na mnie dobrego wrażania. Patrzył na mnie dziwnie, gdy pytałam o dobre karmy i opiekę nad zwierzakiem, a w końcu jako super karmę polecił mi Purinę Cat Cow
w ogóle w asortymencie miał jeszcze tylko Whiskasa, KK i Royala (za to full wypas - do wyboru do koloru).
Zirytował mnie, bo zaaplikował kociakowi wlewkę odrobaczającą, nie informując, że działa ona 4 miesiące również na pasożyty zewnętrzne, a do tego sprzedał mi jeszcze (kanalia) 4 ampułki preparatu na pchły, które kazał aplikować co 6 tygodni , co przecież było już niepotrzebne . Po pierwszej dawce kot dostał takiego łupieżu, ze z czarno-białego stał się prawie biały .
Po tych doświadczeniach przeprowadziłam wywiad i okazało się, ze pan doktor tak naprawdę praktyki już prawie nie prowadzi, bo ma drobne problemy z alkoholem , a zarabia na sprzedaży tych karm i takich naiwniakach jak ja, którzy jeszcze go nie poznali .
Teraz chodzę do polecanego weta i wczoraj zaaplikował mi ( znaczy się kici) właśnie Fel-O-Vax Lv-K, o którym tłumaczył, że to to samo, tylko inny producent . Nie oponowałam. Nawet się ucieszyłam, bo 30 zł tańsze niż poprzednia szczepionka. Jak widać oszczędność nie popłaca
Zła jestem tylko na weta, że nic nie powiedział, bo oszczędziłoby mi to siwych włosów , a kici niepotrzebnego bólu i stresu. Tym bardziej, że zarabiam i nie muszę oszczędzać na kocie .
Dzisiaj Lucy czuje się już o wiele lepiej. Co prawda humorek jakiś nie ten i miauczy tylko, jak się ją dotyka (widocznie, tak jak pisałaś, jest obolała), ale apetycik wraca, i to czego nie zjadła wczoraj, teraz nadrabia. Z samego rana wyżarł mi wstrętny futrzak kiełbasę z kanapki, których nie zdażylam zjeść, bo telefon zadzwonił . Ni było mnie tylko minutę .
w każdym razie dobrze że się tak skończyło. Cieszę, się, że jest to forum i można liczyć na ludzi, którzy z chęcią spieszą z pomocą.
Życzę miłego weekendu.
Buziaczki
Prawdę mówiąc, wcześniej nie zwróciłam większej uwagi na rodzaj szczepionki, tymczasem jest tak, jak piszesz.
Przed dwoma miesiącami przygarnęłam kotka, a że był zabiedzony i chciałam się nim odpowiednio zaopiekować, od razu następnego dnia pognałam do weta. Pikny gabinet w centrum miasta, reklamy w każdej regionalnej gazecie, nic nie wiedziałam o lekarzu. Okazało się, że trza podać maluchowi antybiotyki, a po tygodniu został zaszczepiony Fel-O-Vax 5.
Żadnych problemów wówczas nie było, ale vet nie wywarł na mnie dobrego wrażania. Patrzył na mnie dziwnie, gdy pytałam o dobre karmy i opiekę nad zwierzakiem, a w końcu jako super karmę polecił mi Purinę Cat Cow
w ogóle w asortymencie miał jeszcze tylko Whiskasa, KK i Royala (za to full wypas - do wyboru do koloru).
Zirytował mnie, bo zaaplikował kociakowi wlewkę odrobaczającą, nie informując, że działa ona 4 miesiące również na pasożyty zewnętrzne, a do tego sprzedał mi jeszcze (kanalia) 4 ampułki preparatu na pchły, które kazał aplikować co 6 tygodni , co przecież było już niepotrzebne . Po pierwszej dawce kot dostał takiego łupieżu, ze z czarno-białego stał się prawie biały .
Po tych doświadczeniach przeprowadziłam wywiad i okazało się, ze pan doktor tak naprawdę praktyki już prawie nie prowadzi, bo ma drobne problemy z alkoholem , a zarabia na sprzedaży tych karm i takich naiwniakach jak ja, którzy jeszcze go nie poznali .
Teraz chodzę do polecanego weta i wczoraj zaaplikował mi ( znaczy się kici) właśnie Fel-O-Vax Lv-K, o którym tłumaczył, że to to samo, tylko inny producent . Nie oponowałam. Nawet się ucieszyłam, bo 30 zł tańsze niż poprzednia szczepionka. Jak widać oszczędność nie popłaca
Zła jestem tylko na weta, że nic nie powiedział, bo oszczędziłoby mi to siwych włosów , a kici niepotrzebnego bólu i stresu. Tym bardziej, że zarabiam i nie muszę oszczędzać na kocie .
Dzisiaj Lucy czuje się już o wiele lepiej. Co prawda humorek jakiś nie ten i miauczy tylko, jak się ją dotyka (widocznie, tak jak pisałaś, jest obolała), ale apetycik wraca, i to czego nie zjadła wczoraj, teraz nadrabia. Z samego rana wyżarł mi wstrętny futrzak kiełbasę z kanapki, których nie zdażylam zjeść, bo telefon zadzwonił . Ni było mnie tylko minutę .
w każdym razie dobrze że się tak skończyło. Cieszę, się, że jest to forum i można liczyć na ludzi, którzy z chęcią spieszą z pomocą.
Życzę miłego weekendu.
Buziaczki
No widzisz, wygląda na to że wszystko jest w najlepszym porządku. Bardzo mnie to cieszy. Tak to jest, że czasem koty różnie reagują na różne szczepionki i nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. teraz jak Lucy całkiem wydobrzeje i nie będzie uciekać od ręki to sprawdź, czy nie zrobił się jakiś guzek - przy bialaczce trzeba to kontrolować. No i życzę kici duuuużo zdrówka - zresztą przy takiej troskliwej pańci wszystko musi być ok. To na pewno
Bardzo się cieszę Julises, że z kicią już lepiej. A co do weta, to dochodzę do wniosku, że z nimi to tak jak z "ludzkimi" lekarzami: jedni są super i leczą z powołania, a drudzy to lewusy i nie powiem co jeszcze Ja chodzę do lecznicy, w której jest 5 wetów. Czwórka jest super, ale jedna baba doprowadziła mnie jakiś czas temu prawie do furii Pastwiła się nad Pysią, aż ta ją capęła i to całkiem mocno (i dobrze jej tak, sadystce!), a następnym razem kiedy jej fajny kolega wskazał na Pucusia i powiedział: zobacz, jaki tygrys, spojrzała na małego z takim niesmakiem, że miałam ochotę powiedzieć babie do słuchu. Ostatnim razem była jakaś wyjątkowo miła, może miała dzień dobroci dla zwierząt Pucuś nawet dostał prezent w postaci saszetki z karmą, ale generalnie staramy się tej pani unikać, bo ja spokojny człowiek jestem ... ale do czasu i nie lubię kiedy ktoś się wyżywa na moich skarbach.
Nie miej proszę do siebie pretensji bo jeśli poczytasz podobne wątki na Miau to ta szczepionka przez niektórych uważana jest za bardziej przyjazną kotu. Ja wspomniałam o niej tylko w kontekście białaczki, ale nie pisałam, że jest zła. Stwierdziłam tylko, że znajome koty szczepione właśnie szczepionką z białaczką (Fel-0-Vax V lub właśnie Lv-K) gorzej się czuły niż moje futro po "IV" bez białaczki. Ale regułą to chyba nie jest - wszystko zależy od kota. Piszę to dlatego, że wyszło na to że nie polecam Fel-O-Vax Lv-K a przecież niektóre koty tolerują ją całkiem dobrzejulises pisze:Teraz chodzę do polecanego weta i wczoraj zaaplikował mi ( znaczy się kici) właśnie Fel-O-Vax Lv-K, o którym tłumaczył, że to to samo, tylko inny producent . Nie oponowałam. Nawet się ucieszyłam, bo 30 zł tańsze niż poprzednia szczepionka. Jak widać oszczędność nie popłaca
Buziaczki
Sorki, jeśli nie wyraziłam się precyzyjnie.
Rzeczywiście futerka, tak jak ludzie, mogą odmiennie reagować na ten sam preparat.
Właściwie bardziej mi chodziło o przedstawienie mojej sytuacji, gdzie kicia szczepiona w przeciągu 2 miesięcy dwoma rożnymi preparatami (oba z białaczką) na jeden nawet nie nie miauknęła, zaś po drugim ścięło ją z nóg (sorki - łapek).
Rzeczywiście futerka, tak jak ludzie, mogą odmiennie reagować na ten sam preparat.
Właściwie bardziej mi chodziło o przedstawienie mojej sytuacji, gdzie kicia szczepiona w przeciągu 2 miesięcy dwoma rożnymi preparatami (oba z białaczką) na jeden nawet nie nie miauknęła, zaś po drugim ścięło ją z nóg (sorki - łapek).
Czyli dla Twojej kici najlepszy jest jednak Fel-0-Vax 5 i następnym razem trzeba na wecie wymóc podanie właśnie tej szczepionki. Może nie będziecie wtedy przechodzić przez to wszystko co ostatnio. Czego Ci gorąco życzę bo to do przyjemności nie należy
A czym obcinacie te pazurki? Mam 3 miesięcznego kotka i się zastanawiam czy to konieczne.
Gościu sam (sama?) się przekonasz, oby nie na własnych rękach i nogach, tudzież cennych przedmiotach czy to będzie konieczne. A obcina się pazurki specjalnymi nożyczkami: http://www.krakvet.pl/catit-nozyczki-ob ... -4708.html Takie zwykłe niespecjalnie sie nadają, ze względu na kąt cięcia i brak ogranicznika
Mam malego kotka (7-8 tygodni). Od paru dni zaczyna gryzc i drapac przy zabawie,wiec nasze zabawy nie trwaja zbyt dlugo,czego bardzo zaluje
Do tego doszlo tez-ze tak to okresle-wierzgalnie tylnimi lapkami.Czy mozna jakos oduczyc tego mego malego rudzielca?Dodam,ze jestto moj pierwszy kociak i nie bardzo wiem,co mam robic. Bede wdzieczna za wszelkie porady,bo me dlonie nie wygladaj ciekawie
Do tego doszlo tez-ze tak to okresle-wierzgalnie tylnimi lapkami.Czy mozna jakos oduczyc tego mego malego rudzielca?Dodam,ze jestto moj pierwszy kociak i nie bardzo wiem,co mam robic. Bede wdzieczna za wszelkie porady,bo me dlonie nie wygladaj ciekawie
Przykro mi , ale to "wierzganie" tylnymi nogami to naturalny odruch u kota. Pewnie Borysek jako biolog będzie wiedział dokładnie czemu to ma służyć, czy znokautowaniu ofiary, straszeniu, czy ochronie brzuszka w walce albo zabawie, ale absolutnie wszystkie koty to robią. Przytrzymują "ofiarę" czyli na przykład rękę zębami i przednimi łapami a tylnymi kopią. Musisz się do tego przyzwyczaić, bo od czasu do czasu kocianek będzie to robił, jak dorośnie również
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości