Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Ecia88

05 kwietnia 2013, 17:16

To znowu ja. Mam ciągle otwarte forum w zakładce. Chciałam wam tylko napisać, ze mija dopiero 3 dzień od śmierci Konana, a ja czuję się troszkę lepiej. Zobacze jak będzie jutro rano bo własnie dla mnie poranki i poludnia są najgorsze. Nie mam wtedy do kogo się odezwac, bo mój narzeczony jest w pracy. Ale dzisiaj jeszcze raz przeczytałam posty tak na spokojnie i zrozumiałam, że nie mogę ciągle rozpaczać bo Konan nie zazna spokoju. Pamiętam, gdy moja mama umierała 3 lata temu i byliśmy calą rodziną przy jej śmierci, to gdy wydała z siebie ostatnie tchnienie zaczęłam ją wołać. Ciocia wtedy powiedziała nie wolaj jej bo nie zazna spokoju nie przejdzie na drugą stronę. Dlatego wiem, że gdy nasze psiaczki i kotki widzą nas w bólach i cierpieniach nie chcą nas opuszczać. Dlatego wyobraźiłam sobie Konana siedzącego obok mnie jak to miał w zwyczaju i powiedziałam mu, że może odejść, że ma tam isc i że mam nadzieję że będzie tam szczęśliwy. I ma poczekać na mnie, Roberta i Kukusia i znowu się spotkamy. Bo tak na prawdę tylko to, że on na nas czeka trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Uczepilam się tej myśli jak rzep psiego ogona, może to dziwne ale tak jest. I coraz bardziej przekonuję się o tym, ze tak właśnie jest, musi być prawda?
ania05111971r

05 kwietnia 2013, 18:17

Na pewno tak jest ,na pewno czytałas jak pisałam ze ciągle miałąm wrażenie że mój piesek którego musiałam uśpić chodzi za mną i moja przyjaciółka powiedziała mi przez telefon żebym w kocu pozwoliłą mu odejsć bo ciągle wyje i myślę o nim a on jest zawieszony gdzieś między tym światem a tamtym .Jakkolwiek to brzmi to chyba to prawda bo zrobiłam tak jak mi powiedziała i te myśli i dręczące wrażenie jego obecności minęły .Jesli nie mamy wierzyć w takie rzeczy to w co ?W nicość ?
Ecia88

05 kwietnia 2013, 19:13

Tak, dzisiaj czytam całe forum jeszcze raz na spokojnie. Za pierwszym razem było zbyt dużo emocji i uważałam, że tylko ja cierpię i nikt mnie nie rozumie. Dzisiaj jest lepiej nie płaczę już ciągle, mimo, że minęły dopiero 3 dni. Boję się tego, że będzie wydawać mi się że już jest lepiej i wszystko wróci ze zdwojoną siła i ten ból bezie nie do wytrzymania. Chciałabym poczuć jeszcze raz Konana obok siebie, ale niestety nie czuję go wcale, jedynie widzę go oczami wyobrazni. Cieszę się, że nie tylko ja wierzę w to, że nasze pupilki czekają na nas, bo myślałam , że po prostu wariuję. Na szczęści mam oparcie w moim mężczyźnie, mimo, że Konan był jego najukochańszym psem, to jeszcze mnie próbuje rozśmieszać i odciągać myśli od tej tragedii. A najbardziej wkurza mnie to, ze inni są szczęsliwi, że nie rozumieją tego bólu, że uważają, że to był tylko pies. A to było moje dziecko, moje ukochane dziecko, które wychowywałam od dnia jego narodzin.
Ecia88

05 kwietnia 2013, 21:59

Oho. Myślałam, ze już jest lepiej, ale jednak mylilam się i co gorsza wrócilo wszystko ze zdwojoną siłą. Jednak nie pogodziłam się z tą stratą. Po prostu nie godzę się na to, że nasze dziecko zginęło, nie wiem czy się męczyło, jak dlugo leżało samotne. I to moja wina bo wypuścilam je na dwór, nie chciało mi się z nimi iśc na spacer, tylko wypuścilam i wrócilam do komputera. A on teraz pewnie spałby pod stołem zwinięty w kulkę, albo w kuchni przy ścianie pod zasłonką. Nie, nie, nie. Dlaczego? Dlaczego to musi tak boleć? Dlaczego akurat spotkalo to nas? Nie chcę myśleć, nie chcę czuć...
Gość

05 kwietnia 2013, 22:31

Zginal na miejscu, nie cierpial to jak ogluszeni ,inaczej twoj maz nie znalazlby go w tamtym miejscu, piesek probowalby dojsc do domu, bylby oddalony, nie mysl o tym jak,ile czasu, to juz nie wroci, nic nie da, podziekuj bogu za to ze dal Ci tak piekny rok razem, wybecz sie jak mozesz, stalo sie zle, ale nie masz na to wplywu, musisz zmienic myslenie, sprobuj sobie wyobrazic, ze mogl przezyc ,bardzo,bardzo okaleczony, czy by tak chcial,zyc, mlody piesek, czy ty bys chciala patrzyc na jego ciezkie kalectwo, nie ma go, tu, nie cierpi, biega szczesliwy po teczowych lakach, nie chcialby smutku swojej pani, Zyl krotko, ale jak szczesliwie,pomysl.Takie zle myslenie moze prowadzic do choroby,wyplacz sie to normalne,jak nie bedziesz dala rady, skorzystaj zpomocy lekarza. Nie jestes sama, ale lepiej tu jakis czas nie zagladaj, bo to Cie nie uspakaja.I tak bedziemy z Toba. Gdy tracimy bezpowrotnie nasze skarby, zawsze obwiniamy siebie,niezaleznie wjaki sposob odchodza, wydaje nam sie, ze gdybym wtedy zrobila inaczej , to.....
Ecia88

05 kwietnia 2013, 22:41

Wybaczcie, że tak piszę posta pod postem, ale już nie wiem co robić. Wiem, że tutaj wiekszość z was już sie pogodziła w sopniu mniejszym lub większym ze swoją stratą. I tego bardzo wam zazdroszczę. Chociaż wolałabym głaskać miekkie futerko Konana niż godzić się na to co się stało. Może się wydawać, że nie opiekuję sie Kukusiem, że jej nie kocham ale to nie prawda, kocham ją bardzo. Ona po prostu diametralnie różni się od Konana. Mimo, że jest w domu to jest cisza i spokój, a gdy byl Konan to ciągle cos się działo, nawet gdy spał. A teraz taka dojmująca cisza. Nie chcę już płakać, cierpieć, bo przecież wiem, ze to mu życia nie zwróci. I wiem, że jestem jeszcze mloda, ze mam dopeiro 25 lat i całe życie przede mną, ale o Boże ile bym dała, żeby Konan wrócił, żeby znów zasypial na siedząco, czekał od 14 przed drzwiami kuchni aż pan wróci z pracy. Już nic nie widzę, łzy przysłaniają mi wszystko, kapią na klawiaturę. Nie wiem jak mam sobie poradzic z ta stratą. Myślałam, że dziisaj jest już lepiej a tutaj bum. ale chyba wiem czemu wydawało mi się, ze jest już lepiej. Po prostu wmusiłam w siebie dzisiaj pierwszy posiłek od jego śmierci i to mi chyba dalo poczucie nei wiem jak to nazwać jakiejś normalności. Czy ktoś słyszy moje wołanie o pomoc? :(
Gość

05 kwietnia 2013, 22:45

Mam ogromną nadzieję, że nie cierpiał, bo tego to juz bym chyba w ogóle nie przeżyła. Idę chyba wziąć tabletki uspokajające, których nigdy nie potrezbowałam, i do łóżka, chociaz pewnie i tak nie zasne. Spokojnej nocy życzę.
Gość

05 kwietnia 2013, 22:59

Tak , slysze i becze z Toba
Gość

05 kwietnia 2013, 23:06

Jedzenie pomaga, chociaz podle sie czujemy, ze nasz skarb tam..., a my jemy, prawda, jedz na sile, nawet jak z nerwow zrzucisz,kup jeszcze magnez, bo stres wyczerpuje i powoduje zle mysli, bledne kolo, ja po siedmiu latach dalej tak mocno tesknie i sni mi sie ze jest i go ratuje,ale czas zrobil bardzo duzo, zahartowalo mnie, odeszly juz po tym dwa pieski, ale to bylo co innego, wzielam je stare chore,by dac im chociaz u schylku, lepsze zycie,to latwiej chociaz bol byl ogromny.
ania005

05 kwietnia 2013, 23:11

To normalna reakcja .Nie raz będzie lepiej i potem gorzej bo dochodzi do Ciebie że to prawda ze Konan nie żyje .Nie ma na to ratunku ,tylko upływ czasu moze pomóc ale nigdy nie pogodzisz się z ta stratą .Ale ból złagodnieje na tyle ze będziesz normalnie żyć .Idz do psychologa jeśli ma ci to pomóc czy do lekarza ,może potrzebujesz mocniejszych leków ,i nie wstydz się bo to tylko świadczy o twoim wielkim sercu że tak rozpaczasz po psiaku .Ja wyłam nwet juz nie pamiętam ile ,ciągle o kazdej porze dia i nocy ,nawet jak jadłam to wyłam bo zaraz przypominało mi się jak żebrały pod stołem .Założyłam ten temat bo myślałam że oszaleję ,że po prostu wywiozą mnie w kaftanie do psychiatryka .Uwierz nie jesteś sama .Jesli mogę was prosićto wpisujecie nicki bo nie wiadomo czasem kto pisze ,to tak dla porządku na forum :roll:
Ecia88

06 kwietnia 2013, 09:36

Na tyle na ile się staram i o ile sobie przypominam to wpisuje nazwę użytkownika. Przepraszam, że w niektórych postach o tym zapomniałam. Dzisiaj od rana znowu ryczę, ciągle nie chcę w to uwierzyć. On musi wrócić, przecież nie mogło przytrafić się nic złego takiemu kochanemu, słodkiemu, wyjątkowemu pieskowi :( . Dziękuję wszystkim za słowa otuchy. Cieszę się, że największy ból macie już za sobą i tego wam zazdroszczę. Tak mam wielkie serce, kocham wszystkie zwierzęta, ale co mi po nim teraz skoro ono krwawi, jest w strzępach i już nigdy się nie poskłada.
gosc z wczesn

06 kwietnia 2013, 14:37

sie posklada, czlowiek nie ma pojecia jak jest silny,lepiej cierpiec, miec po kim, lub nie cierpiec i przejsc przez zycie samotnie. gosc z wczesniejszych postow.
ania005

06 kwietnia 2013, 14:52

Tak ,masz rację ,przychodzi dzień kiedy już jest lepiej,kiedy już tak nie boli ,ale to trwa .Do dzisiaj pamietam ten rozdzierający ból ,przechodzący przez wszystkie wnętrznosci duszy i ciała .Tą bezradnosć ,uczucie że już nic nie można zrobić ,że nigdy już nie będzie mozna spojrze w oczy jednemu czy drugiemu psu .Nawet teraz po takim czasie łzy płyna mi po twarzy jak to pisze .Myślę ze dobrze jest przed wzięciem psa uświadomić sobie że przyjdzie czas pożegnania ,pamiętać że linia życia i śmierci jest niewidoczna i tak łatwo ją przekroczyć ,że czas płynie w codzinnych czynnościach nieubłaganie i niepostrzeżenie i nie wiadomo kiedy miną 3 ,5 ,10 lata .I wtedy już za póżno za życie ,na codzienność ,na głaskanie .Człowiek moze podnieść się z otchłani tragedii ale zawsze będzie pamiętał o istnieniach które znaczyły dla niego wiele ,nawet na łożu swojej śmierci będzie ronił łzę nad swoim przyjacielem który już będzie czekał na niego po drugiej stronie tęczy ,ja w to wierzę ,chce wierzyć bo bez tego życie nie miało by sensu .
gosc z wczesn

06 kwietnia 2013, 15:08

Ja tez wierze, ze kiedys z wszystkimi moimi przyjaciolmi i moimi wspanialymi,siersciuchami bedziemy jeszcze razem,I nie dam sobie tego nikomu z glowy wybic, bo inaczej co mi z nieba,bez nich, jesli bog jest miloscia i stworzyl je, to czemu mialby pozbawiac czlowieka tych ktorych za zycia ukochal. A tak z innej beczki,fajnie piszesz, czy nie pomogloby Ci gdybys w holdzie dla niego napisala ksiazke,teraz wlasnie gdy cierpisz,gdy wszystko masz tak swiezo przed oczami,gdy pamietasz kazda minke ,figle i szoki w jego oczkach, gdy poznawal swiat i nowe rzeczy.To dobra terapia i pozwoli ci go na dluzej zatrzymac, pamiec nasza jest ulomna,po latach nie pamietamy juz szczegolow.Kiedys, gdy odejdzie drugi piesek, ta ksiazeczka,moe Ci bardzo pomoc.
taki idiotyczny mam nick bo calosc nie weszla, za dlugi.
gosc z wczesn

06 kwietnia 2013, 16:42

To co napisze nie pomoze Ci wprawdzie, ale chce bys uzmyslowila sobie, ze nieraz nie mamy wplywu na los, winienie sie nie cofnie biegu rzeki. Jakis czas temu moja kochana corka, wybyla z domu,wyszla za maz ,wyprowadzila sie dosc daleko,byla szczesciwa, pozniej zaszla w ciaze,nie pracowala, miejscowosc byla piekna,a ona wychowana w wielkim miescie, maz calymi dniami w pracy,by zarobic na powiekszajaca sie rodzinke,zaczela tesknic(pomimo milosci),tesknila za ludzmi,zyciem dawnym i swoim ukochanym psem,ktoregos dnia, maz przyszedl z pracy ze szczeniaczkiem pod pacha, jakaz byla radosc,pozniej urodzila sie im coreczka, zyli szczesliwie, dziecko roslo i piesek wraz z nim, miedzyczasie przyplatala sie pod ich dom sunia staruszka,polamana, chyba ktos jadac na wakacje wyrzucil ja z samochodu, przygarneli, bide wyleczyli,wykastrowac sie nie dalo, ze wzgledu na stan zdrowia, ale piesek byl zadbany i wykastrowany,czas mijal,kiedys maz znow przyszedl z pracy,tym razem przyniosl porzucona kotke w miejscu pracy,nowy szef nie godzil sie na kota w pracy kazal przepedzic, wiec ja przyniosl, corka poznala kolezanke ,tej znudzil sie zolw,chciala go zostawic przy rzece, wiec... mieli jeszcze zolwia. Bylo lato sunia miala cieczke.dzieci bawily sie na ogrodzie, pieski wypoczywaly, nagle pojawil sie owczarek i do suni, piesek pilnowal suni chcial go odpedzic,byl malutki, owczarek zlapal pieska klami w pol, wszyscy rzucili sie na ratunek, szarpanina trwala dlugo, udalo sie ,do samochodu, szalencza jazda do weta, narkoza operacja, w trakcie odszedl, nie bylo szansy , byl rozszarpany ,w srodku, Nie wiadomo czyj pies, jak sie dostal, ale to juz nie bylo wazne,I wszystko na oczach dziecka, niedlugo potem kotek nie wracal, szukali niedlugo lezal przy szosie, pochowali,wkrotce sunia odeszla ze starosci, zlow za rok mial bardzo duzo lat, naprawde nie wiedzialam jak to dziecku tlumaczyc, Tak bywa,teraz ma chomiczka latwiej upilnowac, corka ,nie ma juz sile cierpiec.ja zajmuje sie szukaniem domow dla roznych siersciuszkow, ale im nie proponuje juz choc maja warunki i przyjaciela wet.Musza sami do tego dojrzec, nic na sile.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 67 gości