Ecia88 ....."Postanowiłam, że chcę przygarnąć jakąs biedną kruszynkę ze schroniska,..." Moj maz tez b.cierpial i nie byl przekonany,ja tez jestem Ania i odwlilam Cyrk jak Ania, (widze ,ze nawet czujemy i myslimy podobnie, moze to przez imie, a moze to przez to ze 20lat, minelo nam 20lat temu
![Mr. Green :mrgreen:](./../images/smilies/icon_mrgreen.gif)
),ale do rzeczy,byla jesien,dom -dlugie wieczory-on w pracy, zaczelam sie bac, mowilam, ze gdy byl,to nie mialam tych lekow, a i obcy czuli respekt,maly byl ,bo maly, oaza spokoju i lagodnosci , ale obcy o tym ,nie wiedzieli, te leki to bujda byla,w koncu maz dojzal, wpadl kiedys do domu, mowiac, albo dzis albo juz nigdy!!!!!, tez se wybral moment, bylam taka chora,zdychajaca na zapalenie oskrzeli, ale sama w szoku, gotowa bylam w minute, W schronie, zaczelam sie dusic na calego, przy wypisie dokumentow trzymalam moja kruszyne w ramionach, a glowe za oknem gabinetu, pan doktor dla mnie otworzyl, bo bylo ze mna naprawde nie wesolo, mam alergie wielopostaciowa, rowniez na siersc zwierzat, a tam tak cuchnelo odkazaczami zracymi, i siersci w powietrzu, jak puchu w poduszce, wzielam najgorsza bide z dostepnych, prosto z psiego szpitala, myslalam mojego nie dalismy rady juz uratowac, wiec zamiast myslec, a moglismy jeszcz zrobic......, doszlam do wniosku,ze to odrobie innemu, ciezko bylo , kroplowki od rana do nocy, szans nie dawali, skrajne zaglodzenie,choroby, wogole nie byla podobna do mojego pieknego pieska z dlugim wlosem,kwadratowym lebkiem, a to lyse , rasowe paskudne same kosci, dluga morda i te oczy, zero zycia skrajna depresja, mowilam tam wylecze i panstwo pomoga znajdziemy jej dom, po tygodniu walki, nadal rokowania fatalne, wycienczeni bylismy juz wszyscy,powiedzialam w schronisku, jesli naprawde komus ja obiecaliscie to mowcie ze zdechla, bo bedzie ja musial wziasc ze mna, nie oddam, zwariowalismy na punkcie tej malej kruszyny, Gdy kiedys kroplowki zakonczyly sie wczesniej, napisalam do meza sms, ......przyjedz to juz koniec... mialam na mysli koniec kroplowki, przyjechal,omalo co po drodze sie nie zabil tak pedzil, bo myslal, ze nie przyzyla, tak to glupio napisalam, Mamy wspanialego psa , jest taka piekna w swojej rasie, kocha nas na zaboj.a my ja, Okazalo sie, ze mozna, ale u mnie na tym sie nie skonczylo,za 8 miesiecy, wzielam staruszka , bo zmarl mu pan...i znow mialam psa ktory kocha na zaboj, gdy odszedl-starosc, wzielam, nastepna bide......a innym caly czas pomagam, splacam kredyt, za pierwsze 13 lat milosci mojego zawsze merdajacego ogonka, ma grob, ale w moim sercu na zawsze tam bedzie numerem 1!!! panu jezdzacemu na grob, chcialam powiedziec, by w nastepna niedziele, nie jechal tam SAM, tyle uczucia w panu,prosz wziasc pieska, ktoremu odszedl na zawsze Pan, on tak samo cierpi, tylko nie moze o tym powiedziec, jeszcze tylko powiem , najlepiej jak bedzie zupelnie inny z wygladu, ten pierwszy, byl jedyny, drugiego takiego pan nie znajdzie.