pomoria pisze:jestem dorosła...muszę być dla moich bliskich, ale w piersi mam tylko ból...czuję zimno i smutek...robię co do mnie nalezy, rozmawiam, poruszam się...nie mogę normalnie spać i normalnie jeść...wczoraj, a raczej dzisiaj nad ranem zasnęłam tuląc i wąchając kocyk mojego Słoneczka...traktowałam Ją jak dziecko, bo była taka słodka..grzeczna i czuła...wczoraj gotując zupę kroiłam marchewkę...dla Mojej Figuni....((((((((((((((
daj sobie czas,tak jak tu piszą czas swoje robi i ból po stracie zawsze będzie tylko z czasem inny.rozumiem cie.masz chociasz rodzinne wokół siebie i wsparcie ja zostałam całkiem sama,mój Hektor był wielkim wsparciem i żeby nie cierpiał musiałam go uśpić,boli strasznie bo to tak jak bym uśmierciła własne dziecko!dis w dzień tez płakałam ale wytłumaczyłam sobie ze zrobiłam to z miłości dla niego i monetami mam wyzuty czy nie mogłam poczekać ale co by to dało (ciężko żyć z taka trauma) oni sa już szczęśliwi za tęczowym mostem i widocznie tak musiało być.