U mnie niestety nieco gorzej. Wczoraj pojechaliśmy sobie na spacerek na Błonia (dla niekrakusów powiem w znacznym skrócie, że to taki spory teren zielony w centrum miasta). Luna latała sobie z innymi pieskami puszczona luzem (ciągnęła się za nią linka). Aż tu nagle jak nie pierdyknie coś niedaleko (zupełnie zapomniałem, że Juwenalia są

). Luna ogon pod siebie i w tył zwrot. Łapnąłem za linkę i próbując przyciągnąć psa do siebie przyciągnąłem na lince ... same szelki

Franca jakiś cudem się z nich wyplątała i spierdziela gdzie pieprz rośnie. Wszystkie inne psy stoją spokojnie a ta w panice. Kilka osób rzuciło się w pogoń a ona nie zważając na wszystko ucieka dalej - co się do niej zbliżałem to pech chciał, że pojawiał się kolejny wystrzał i ona jeszcze szybciej ... W końcu udało się ją dopaść tuż przed końcem zieleni - to chyba ulica przed nią ja tak przeraziła, że postanowiła jednak na nią nie wbiegać i zwolniła (w normalnej sytuacji się autami nie przejmuje i wbiega na ulicę [znaczy próbuje wbiegać bo naturalnie jej na to nie pozwalamy] bez najmniejszych skrupułów). Na całe szczęście nie było jakiejś serii tych strzałów tylko pojedyncze wybuchy bo raczej byśmy jej nie dogonili.
Postaliśmy sobie parenaście minut z dygoczącym psem i podjęliśmy próbę powrotu do reszty grupy. Przeszła kilka metrów i koniec - z małą pomocą po kilku kolejnych minutach udało się przejść kilka kolejnych kroków. Udało się w sumie przejść ze 200 metrów i niestety koniec. Więcej nie ma szans ... Zmęczeni całą sytuacją i mocno już spóźnieni daliśmy za wygraną i postanowiliśmy obejść miejsce wybuchu szerokim łukiem. Niestety i to nie było łatwe bo wszędzie w okolicy dobiegała głośna muzyka koncertu. Koniec końców całkowicie się poddałem, stanęliśmy na granicy akceptowalnej przez psa, postaliśmy ze 20 minut doprowadzając psa do normalności i wróciliśmy do samochodu.
Niestety klapa na całej linii...