Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

mili37d
Posty:30
Rejestracja:25 lutego 2013, 10:22

06 kwietnia 2013, 18:09

Prawdziwe slowa, ja tez wole pozniej cierpiec ale miec kochanego pupila! I mam nadzieje ze bede miec piesia!! Pikudia kocham calym sercem i to sie nigdy nie zmieni! Bol i tesknota ciagle mi towarzyszy i napewno bedzie!!! Ale pustka w domu jest masakrycznie odvzuwalne.
Zazdroszcze Wam tego, ze w bolu pomagal Wam przechodzic maz... Moj niestety tego noe rozumie i nie wie jak mozna tylw cierpiec po zwierzeciu :-(
ania005

06 kwietnia 2013, 18:45

Niekiedy potrzeba bratniej duszy do wypłakania a niekiedy osoby króra trzasnie w stół .Nie wiadomo co i kiedy lepsze .Takie wycie razem to tez nie za dobre jest czasami ..... :evil:
mili37d
Posty:30
Rejestracja:25 lutego 2013, 10:22

06 kwietnia 2013, 20:44

Ja nie wymagam by plakal, tylko by rozumial ze jest mi ciezko, i ze cierpie! Pikus byl dla mnie bardzo wazny... I nadal jest!
gosc z wczesn

06 kwietnia 2013, 21:22

Gdy rozmawiamy z osoba, ktora rozumie nasz problem, to forma psychoterapii, ktorej nie uzyska sie u psychologa pracujacego, co tu gadac za kase, ktory moze nawet nigdy nie mial psa, ale prawda, ze nie mozna do konca sie poddac zalowi i wstrzas nieraz jest potrzebny,by sie pozbierac, ale w pierwszych dniach dobrze pozwolic sobie sie wybeczec, wyrzucic z siebie zal , a nieraz i poklnac na los, a Esia stracila psiaka kilka dni temu zaledwie, ma prawo jeszcz plakac.....
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

06 kwietnia 2013, 22:06

Witam Wszystkich.Jakis czas tu nie zaglądałem,bo życie musi się toczyc dalej ,choć jest to już życie pozbawione radości i jakiegokolwiek blasku,jest to już tylko trwanie z dnia na dzien.Mineło już ponad 14 miesięcy odkąd odeszła moja ukochana jamniczka Kama ,a mnie się wydaje jakby jeszcze nie tak dawno biegała po mieszkaniu.Tak,czas w pewien sposób zalecza tą ogromną rane w sercu ,która jest po stracie ukochanego pieska,ale wyleczenie tej rany do końca nie jest możliwe w żaden sposób.Przy każdym wspomnieniu ból,rozpacz i żal będą wracały i nie ważne czy minie rok,dwa czy pięć lat.Ja w pierwszych miesiącach nie byłem w stanie sobie sam poradzić i musiałem zwrócić się o pomoc do psychiatry.Teraz jest już w jakims stopniu lepiej,a siły głównie mi dodają co niedzielne odwiedziny na grobie ukochanej Kamusi,ta myśl że jestem blisko Niej.Choc doskwierają mi różne dolegliwości,związane z moimi dializami,to ta myśl o zbliżającej się niedzieli dodaje mi skrzydeł i nowych sił.I bywało ciężko tej zimy ,bo i bywało -10 stopni,bywały zadymki,snieżyce,ale nigdy w takich sytuacjach ani na moment nie miałem wachania czy jechać.Serce i głowa zawsze mówiły -jechać choćby nie wiem co.Dobrze rozumiem osoby które są swieżo po stracie ukochanego przyjaciela.Rozumiem co przeżywają ,bo wiem co ja przechodziłem przez pierwsze tygodnie.To jest ból,cierpienie i rozpacz którego nie da się opisac słowami,tego trzeba osobiście doznac.Ale cóż ,całe życie ludzie to ból,cierpienie i zmaganie się z przeciwnościami losu.A piękne w życiu,jak mówią słowa znanego utworu,są tylko chwile.Pozdrawiam Wszystkich Serdwcznie.
maria28

06 kwietnia 2013, 22:50

Masz rację Antoni, ja też uważam,że upływ czasu nie zagoi rany w sercu. Czas tylko przyzwyczaja nas do życia z cierpieniem,oswaja nas z tym bólem ale serce będzie krwawić do końca naszych dni. Taką cenę musimy płacić za naszą miłość do naszych pupili i cierpieć gdy odchodzą .Ich życie jest krótsze od naszego ale z drugiej strony to lepiej,że tak jest, bo chociaż odchodząc sprawiają nam ból to jeszcze gorzej jest,gdy właściciel umiera pierwszy a jego osierocony zwierzaczek trafia do schroniska lub poniewiera sie po ulicy. My możemy zrozumieć dlaczego nasz pies czy kot nas opuścił a zwierzak nie rozumie dlaczego już nie ma pana,dlaczego nie ma domu, ulubionego posłanka czy miseczki.To są tortuty dla zwierzaczka ,który nie rozumie sytuacji. Dlatego cieszmy się kazdym dniem z naszymi futrami i bądżmy dumni,że możemy je godnie pożegnać i nosić w sercu do końca naszych dni.Ktoś nam wpoił informację,że zwierzęta nie mają duszy dlatego nie spotkamy ich w niebie a ja mam wątpliwości czy to prawda, przecież nikt tego nie sprawdził bo i w jaki sposób. Mocno wierzę w to,że jesli istnieje inna forma życia po tamtej stronie to muszą być w niej nasze kochane zwierzaczki, inaczej to życie nie miałoby sensu. Takie jest moje zdanie.Pozdrawiam wszystkich cierpiących i zyczę ukojenia bólu.
teskniaca

06 kwietnia 2013, 23:06

Dziś, gdy ktoś zapukał do drzwi, w pierwszej chwili miałam wrażenie, że słyszę szczekanie mojego Ferbusia.Zawsze, gdy ktoś pukał to on szczekał, ale najciekawsze jest to, że w zależności od tego KTO pukał, to ON szczekał inaczej. Inaczej, gdy rodzice, inaczej gdy brat, inaczej gdy ktoś obcy... Zawsze można było poznać. To dziwne, minęły 4 miesiące ponad, a ja autentycznie przez chwilę słyszałam jego szczekanie w mojej głowie. I tak się dzieje co jakiś czas. A potem mój brat wziął na ręce kota, w taki specyficzny sposób, w jaki czasem brałam Ferbiego i to mnie rozwaliło totalnie. Siedzę teraz w pokoju i płaczę patrząc na zdjęcie Ferbusia. Jeju, tak bardzo mi go brakuje :(
Gość

07 kwietnia 2013, 09:58

Mario 28 podzielam , to co napisałaś , jest w tym 100 % racji . Jestem wściekła na księży , którzy utwierdzają ludzi , że pies nie ma duszy . I to księży współwinię za znęcanie się ludzi nad zwierzętami i złym traktowaniem szczególnie na wsiach, gdzie są wielkim autorytetem ! Oni tyle wiedzą na temat duszy co i my wszyscy !
gosc z wszczesn

07 kwietnia 2013, 12:48

Nie doceniamy chwil, dopoki nie staja sie wspomnieniami.powiem Wam tak, upasc moze kazdy,wazne , by z ziemi podniesc sie z pelnymi garsciami, uczyc sie na bledach, zabezpieczac bramki,drzwi, by nie ginely, prowadzic profilaktyke, by dluzej byly zdrowe, Umiec zamknac rozdzial, cieszyc sie ztego co bylo nam dane przezyc, a nie pograzac, bo nie zawrocicie biegu rzeki, jak macie duzo czasu, oddajcie to co dostaliscie od losu, dobro za dobro, nie musisz adoptowas psa jak nie mozesz, mozesz pomoc na rozny sposob,Twoj przyjaciel wiele Ci dal , wiele nauczyl, przekasz to innym! pomagaj, dobro wraca, a Ty zaznasz ukojenia, nie zadreczajcie sie wizytami na grobach, przyzytych ch wil nic ni wroci do istnienia, pustke w sercu mozna zapelnic, a Uzalac sie nad soba potrafi kazdy,zamiast rozpaczac, zamknij oczy i wspomnij te smieszne ,przyjemne chwile i pomusc dzieki ci boze, ze dales mi to przezyc, musisz pamietas, on, juz nie cierpi, zycie mial super, placze, o siebie, bo nie radze bez niego, placze nad soba!!!KAZDE ISTNIENIE, rodzac sie, ma zle rokowania,jestesmy smiertelni, wszyscy,Ty tez. Od Ciebie zalezy,czy widzisz szlanke z woda do polowy pusta, czy tez ,az do polowy pelna.
ania005

07 kwietnia 2013, 13:27

więte słowa .Rozpamiętując ,rozdrapując i przeżywając milion razy zadręczamy siebie i otoczenie .Ja też to rozbiłam i przypominałam sobie milion razy ostatnie najgorsze chwile .Więc tak jak pisze" gość z wczesn"starajmy się być wdzięczni za to co mieliśmy i przeżyliśmy a nie żli że to za którko ,za mało ,nie tak ,za szybko i sam Bóg wie co jeszcze .Pomóżmy wpłacając choc 10 zł na najbliższe schronisko czy pójdzmy do niego i wyprowadzmy jakąś bidę na spacer być może jego pierwszy w życiu spacer .To nam da ukojenie a przede wszystkim zobaczymy że nasz pupil choć moze krótko żył ale szcześliwie .
ania005

07 kwietnia 2013, 13:28

Sory za literówki ale coś mi się dzieje z komputerem .......a tak z innej beczki ...czy ktoś z was czytajcych forum miał wyżynane migdały ...ja jutro idę i zaczynam się bać ...........
Ecia88

07 kwietnia 2013, 13:50

Witam! chciałam napisać, że ze mną już trochę lepiej. Tęsknię nadal, serce wciąż jeszcze krwawi i boli, ale staram się przypominać te dni pełne uśmiechu i radości, które Konanek nam dawał. Poza tym może wydam się żałosna i nienormalna, ale codziennie wyobrażam go sobie biegającego po łące w niebie z merdającym ogonem. Tak często o tym myślę, tak często to sobie wyobrażam, że to dla mnie po prostu stalo się prawdą, faktem i nikt ani nic mnie nei przekona, że jest inaczej. Jestem o tym tak święcie przekonana, jak chyba o niczym. Zawsze mialam dość dobrą intuicję, i ja po prostu wiem, ze to nie jest koniec. A wszyscy Ci którzy mówią, że zwierzęta nie mają duszy mogą mnie pocałować w... nos.
Wczoraj wieczorem zdarzylo sie tak, że w pewnym momencie nie czułam nic, szczęścia, smutku, tęsknoty po prostu nic. Jakby nagle moje serce stało się z kamienia. Czułam, że mam wszytsko gdzieś. Nie wiem czy to byla reakcja obronna mojego organizmu. Jestem młodą osobą ale już wiele w życiu przeszłam, może mój organizm w ten sposób się bronil, zbyt wiele strat było już w moim zyciu.
Postanowiłam, że chcę przygarnąć jakąs biedną kruszynkę ze schroniska, tyle ich czeka i cierpi. Niestety moj narezczony powiedzial, że na razie nie chce słyszeć o żadnym psie. Chyba nie potrafi sobie wyobrazić, ze jakiś inny pies miałby zastąpić Konana. rozumiem go oczywiście, ale Konanisko (czasami tak na niego mówiliśmy) zawsze pozostanie w naszych sercach, będzie tym pierwszym najbardziej ukochanym.
Nie uronilam ani jednej łzy pisząc tego posta, więc myślę, że można uznać to za sukces. A może już nigdy nic nie poczuję? Może moje serce na prawdę zamienilo się w kamień?
ania005

07 kwietnia 2013, 14:01

Nie, nie zamieniłon się tylko samo broni się prze żalem .A z tym pieskiem ze schronu to bardzo dobry pomysł ,mój mąż też nie chciał słyszec o żadnym psie ale odstawiłam taki ryk i focha że na siłę nie wsadzał do auta i wiózł do schronu po psa także wiesz ,parę babskich forteli i sam uwierzy w to ze to on chciał psa .....
gosc z wczesn

07 kwietnia 2013, 17:00

Ecia88 ....."Postanowiłam, że chcę przygarnąć jakąs biedną kruszynkę ze schroniska,..." Moj maz tez b.cierpial i nie byl przekonany,ja tez jestem Ania i odwlilam Cyrk jak Ania, (widze ,ze nawet czujemy i myslimy podobnie, moze to przez imie, a moze to przez to ze 20lat, minelo nam 20lat temu :mrgreen: ),ale do rzeczy,byla jesien,dom -dlugie wieczory-on w pracy, zaczelam sie bac, mowilam, ze gdy byl,to nie mialam tych lekow, a i obcy czuli respekt,maly byl ,bo maly, oaza spokoju i lagodnosci , ale obcy o tym ,nie wiedzieli, te leki to bujda byla,w koncu maz dojzal, wpadl kiedys do domu, mowiac, albo dzis albo juz nigdy!!!!!, tez se wybral moment, bylam taka chora,zdychajaca na zapalenie oskrzeli, ale sama w szoku, gotowa bylam w minute, W schronie, zaczelam sie dusic na calego, przy wypisie dokumentow trzymalam moja kruszyne w ramionach, a glowe za oknem gabinetu, pan doktor dla mnie otworzyl, bo bylo ze mna naprawde nie wesolo, mam alergie wielopostaciowa, rowniez na siersc zwierzat, a tam tak cuchnelo odkazaczami zracymi, i siersci w powietrzu, jak puchu w poduszce, wzielam najgorsza bide z dostepnych, prosto z psiego szpitala, myslalam mojego nie dalismy rady juz uratowac, wiec zamiast myslec, a moglismy jeszcz zrobic......, doszlam do wniosku,ze to odrobie innemu, ciezko bylo , kroplowki od rana do nocy, szans nie dawali, skrajne zaglodzenie,choroby, wogole nie byla podobna do mojego pieknego pieska z dlugim wlosem,kwadratowym lebkiem, a to lyse , rasowe paskudne same kosci, dluga morda i te oczy, zero zycia skrajna depresja, mowilam tam wylecze i panstwo pomoga znajdziemy jej dom, po tygodniu walki, nadal rokowania fatalne, wycienczeni bylismy juz wszyscy,powiedzialam w schronisku, jesli naprawde komus ja obiecaliscie to mowcie ze zdechla, bo bedzie ja musial wziasc ze mna, nie oddam, zwariowalismy na punkcie tej malej kruszyny, Gdy kiedys kroplowki zakonczyly sie wczesniej, napisalam do meza sms, ......przyjedz to juz koniec... mialam na mysli koniec kroplowki, przyjechal,omalo co po drodze sie nie zabil tak pedzil, bo myslal, ze nie przyzyla, tak to glupio napisalam, Mamy wspanialego psa , jest taka piekna w swojej rasie, kocha nas na zaboj.a my ja, Okazalo sie, ze mozna, ale u mnie na tym sie nie skonczylo,za 8 miesiecy, wzielam staruszka , bo zmarl mu pan...i znow mialam psa ktory kocha na zaboj, gdy odszedl-starosc, wzielam, nastepna bide......a innym caly czas pomagam, splacam kredyt, za pierwsze 13 lat milosci mojego zawsze merdajacego ogonka, ma grob, ale w moim sercu na zawsze tam bedzie numerem 1!!! panu jezdzacemu na grob, chcialam powiedziec, by w nastepna niedziele, nie jechal tam SAM, tyle uczucia w panu,prosz wziasc pieska, ktoremu odszedl na zawsze Pan, on tak samo cierpi, tylko nie moze o tym powiedziec, jeszcze tylko powiem , najlepiej jak bedzie zupelnie inny z wygladu, ten pierwszy, byl jedyny, drugiego takiego pan nie znajdzie.
ania005

07 kwietnia 2013, 17:17

Gościu z wczesn (swoją drogą mogłabyś zmienić nick na np.Szalona Rita :mrgreen: )usmiałam się bo oczyma wyobrażni zobaczyłam jak trzymając pół żywe zwierzę trzymałaś głowę za oknem dusząc się na zap.oskrzeli -wiem ze to nie za bardzo śmieszny obrazek ale ja mam bujną wyobraznie i lepiej niż w filmie to widzę .No mężowie zawsze mają wyczucie czasu jak cholera ...mój już miała dość ryków i kwików i na siłę wsadził mnie do auta krzycząc na całe podwórko na mnie ,bo ja powiedziałam ze nigdzie nie jadę i zeby się wypchał .A że najblisze schronisko było 30 km od nas całą drogę się kóciliśmy jak nigdy :twisted: ale droga powrotna z psem na kolanach już przebiegała sielsko -anielsko .Wzięłam najbrzydszego brzydala możliwego ,młodego bo wyboru w starszych nie było za dużego tzn.chciałam niewielkiego bo miałąm jeszcze amstaffkę w domu więc drugi niedzwiedz nie wchodził w grę .Antoni 50 -fajnie że tu zaglądasz ,już ci 100 razy pisałam zeb chociaż poszedł do schroniska wyprowadzić jakiegoś bidulka na spacer ,a może któryś zawładnie twoim sercem ?A tymczasem pakuje się na jutro do szpitala i mam nadzieję że w moim przypadku medycyna okaże się bezsilna i cała i zdrowa wrócę do domu .......
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości