Gość pisze:Ale nie rozmawiamy o zbieraczach tylko o nie wrzucaniu wszystkich do jednego worka.
Rozmawiacie o tym, co psy potrzebne do szczęścia i normalnego funkcjonowania; jak widać są przypadki, gdzie sama miłość dla psa jest niewystarczająca, czasem ważniejszy jest odpowiedzialny człowiek, który się nim godnie zaopiekuje.
Wbrew pozorom zbieracze nie są tak wymyślnym porównaniem do ludzi, których na opiekę nad psem po prostu nie stać - i w jednym i w drugim przypadku psy są niedostatecznie dobrze traktowane - dostają masę ludzkiej miłości i tak naprawdę nic więcej. Jednych i drugich posiadanie zwierząt przerasta, jedni i drudzy nie radzą sobie z konsekwencjami posiadania psa/psów - zwyczajnie jednych i drugich na to nie stać - czy nie stać nas na jednego czy na 15 psów to nie gra w tym przypadku dużej roli.
Dla mnie przykład o biednym dziecku, dla którego jedynym przyjacielem i opoką jest pies to okrucieństwo i ogromny ludzkim egoizm. Jestem nieszczęśliwy, w życiu mi się nie układa, los rzuca mi kłody pod nogi - potrzebuję jakiejś przeciwwagi, kogoś, kto mnie pocieszy i podzieli ze mną tę niedolę (wiadomo, że w grupie cierpi się łatwiej) - sprawię sobie psa, będzie bidował razem ze mną - głodny, chory, ale przecież ma mnie.
To samo zresztą myślę o psach POCHOPNIE (nie zawsze tak, jest - często taki pies jest też przyjacielem rodziny i wtedy chwała im za to) kupowanych dla chorego dziecka w ramach dogoterapii - pies jest tylko narzędziem, by dziecko poczuło się lepiej, niczym więcej.
Psy kojcowe - narzędzia do pilnowania domu.
Psy do pilnowania terenów prywatnych - firm, parkingów - narzędzia, maszyny, roboty do odwalania brudnej pracy.
Czy nie szkoda mi ludzi, którzy nic nie mają oprócz psa? Czy nie czuję się źle z tym, że gdzieś ktoś boryka się z okrutnym problemem jakim jest choroba dziecka? Oczywiście, że tak, każdym ma jakieś problemy i życiowe tragedie - nikt nie powinien przez to przechodzić.
Nie uważam jednak, że taka życiowa przeciwność upoważnia kogokolwiek do narażania na krzywdę innego, żyjącego, czującego i mającego swoje potrzeby istnienia. Pies to nie przedmiot!
To tak, jakbym z biedy i nieszczęścia na szybkiego rodziła dziecko, nie myśląc o konsekwencjach, nie zastanawiając się nad tym, czy jestem w stanie dziecku zapewnić godne życie. Tylko po to, bym w tej biedzie i nieszczęściu nie była samotna - by koło mnie był zawsze ktoś, kogo kocham i kto kocha mnie - taki promyczek nadziei.
Czy to nie egoizm?
Trudno na takie tematy debatować, każdy ma swój punkt widzenia, nie da się wyjść z siebie i wejść w skórę kogoś innego, nawet na chwilę. Empatia to za mało.